Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmęczony papież przechodzi przez Spiżową Bramę

Janusz Michalczyk
Joseph Ratzinger zaszokował świat ogłaszając, że odchodzi na emeryturę ze stanowiska papieża. Jego decyzja zasługuje na wielki szacunek, choćby z tego względu, że otwarcie przyznał, iż jest po ludzku zbyt zmęczony i brakuje mu sił, by w niespokojnych czasach prowadzić Kościół.

Wiele osób było zgorszonych, gdy kilka lat temu włoski reżyser Nanni Moretti nakręcił film pt. "Habemus Papam" (Mamy papieża), bo z akcji wynikało, że wybrany na Stolicę Piotrową duchowny załamał się psychicznie pod ciężarem obowiązków i uciekł z Watykanu, znajdując zadowolenie w kontaktach ze zwykłymi ludźmi.

Z pomocą pospieszyli mu rzecznik Watykanu (grany przez Jerzego Stuhra) oraz profesor psychiatrii. O dziwo, film nie spotkał się z potępieniem sfer kościelnych, a to zapewne dlatego, że nieźle korespondował z wizerunkiem Benedykta XVI, który ujmował ludzi swoją skromnością, a na początku pontyfikatu był wyraźnie zakłopotany, próbując się odnaleźć w pierwszoplanowej roli podczas masowych zgromadzeń.

Mimo że wybitny z niego filozof, to po ludzku musi być Ratzinger umordowanyatmosferą skandali, z których szczególnie przykry był dla niego z pewnością postępek Paolo Gabriele. Jak wiadomo, kamerdyner wyniósł z Watykanu dokumenty świadczące m.in. o tym, że za Spiżową Bramą dochodzi do finansowych nieprawidłowości i toczy się bezwględna walka o władzę. W ubiegłym roku papież ułaskawił skazanego przez watykański sąd na więzienie byłego kamerdynera, ale był to przecież gest przebaczenia, natomiast problemy - niestety - nie wyparowały.

Ogłoszona wczoraj decyzja Benedykta XVI wywoła niewątpliwie lawinę spekulacji, kto go zastąpi. Katolicy będą się modlić o mądrego i silnego pasterza. Reszta zastanawia się, czy jest możliwe, że kolejny papież nie będzie pochodził z Europy, lecz na przykład z Ameryki Południowej lub Afryki. To chyba najbardziej pasjonujący dla mediów wątek dyskusji o wyniku konklawe.
Kolportowana wśród ludu wieść głosi, że kolejny papież może mieć czarną skórę, a to z kolei zapowiada koniec świata. Wypada więc przypomnieć, że Murzyn już się poniekąd objawił na Stolicy Piotrowej, a to za sprawą nieoficjalnego herbu Josepha Ratzingera. Zanim przejął stery Kościoła, był on bowiem arcybiskupem Monachium i Fryzyngi. Chodzi o to, że biskupi Fryzyngi od 1316 roku mieli w herbie głowę Murzyna z czerwoną koroną i kolczykiem w uchu, co według samego Ratzingera symbolizuje uniwersalność Kościoła. Ludzie, nie ma się czym podniecać, koniec świata znów trzeba będzie odwołać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska