Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złotoryja: Inspektorzy kazali rozebrać granitowy murek

Piotr Kanikowski
Pomiar zrobiony przez biegłego geodetę wykazał, że ogrodzenie stoi na działce Barana
Pomiar zrobiony przez biegłego geodetę wykazał, że ogrodzenie stoi na działce Barana Piotr Kanikowski
Grzegorz Baran, piekarz ze Złotoryi, kilka lat temu postawił sobie dom. Nie skończył jeszcze budować ogrodzenia, gdy pojawili się inspektorzy. Ponieważ nie zgłosił zamiaru postawienia murku z granitowej kostki, uznali go za samowolę budowlaną - kazali go rozebrać lub wnieść opłatę legalizacyjną.

W 2005 roku Grzegorz Baran zapłacił więc 3 tysiące złotych w ramach legalizacji inwestycji i dopełnił reszty formalności w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w Złotoryi. Potem dokończył ogrodzenie. Urząd miasta z takiego rozwiązania nie był zadowolony. Za domem Barana jest górka, na której gmina sprzedała działki budowlane. Na razie jest tam las samosiejek. Urzędnicy umyślili sobie poprowadzić do tego miejsca drogę pomiędzy posesją Barana a niezagospodarowaną (choć też ogrodzoną) działką jego sąsiada. Od zawsze była tutaj polna droga, zbyt wąska jednak, aby przecisnął się nią samochód.

Burmistrz sprzeciwił się legalizacji ogrodzenia Grzegorza Barana, bo murek uniemożliwiał poszerzenie drogi. Sprawa trafiła do sądu, który chcąc rozstrzygnąć spór, musiał pochylić się nad planem zagospodarowania przestrzennego. Na procesie okazało się, że miasto źle interpretuje dokument. Na planie przy posesji piekarza jest wprawdzie linia oznaczająca drogę, ale przerywana kreska obok niej oznacza, że poszerzenie ma nastąpić kosztem działki drugiego sąsiada. Przy okazji okazało się jednak, że w dokumentacji złożonej w PINB przez Barana brakuje jeszcze jednej rzeczy: zaświadczenia z urzędu miasta, że ogrodzenie przebiega zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego. - Burmistrz odmówił mi wydania tego dokumentu - mówi piekarz.

Przy posesji Barana pojawił się też miejski geodeta i wykonał pomiary, z których wynikało, że ogrodzenie 10-15 cm wykracza poza obrys działki. Urząd miasta skierował więc sprawę do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego w Złotoryi. W lipcu Grzegorz Baran wypoczywał z rodziną za granicą, a w tym czasie w jego skrzynce pocztowej leżało awizo wzywające do odbioru listu poleconego. Gdy piekarz wrócił z wczasów, przesyłki na poczcie już nie było: kilka dni wcześniej została odesłana nadawcy - Powiatowemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego. A tydzień później na polecenie PINB komornik zablokował Grzegorzowi Baranowi konto i ściągnął z niego 5 tysięcy złotych w celu przymuszenia do rozbiórki ogrodzenia.

Chodzi dokładnie o to samo ogrodzenie, za które w 2005 r. PINB pobrał opłatę legalizacyjną. Od tego czasu nie dostało nóg i nie przeszło 10-15 cm poza działkę, co udowodniły pomiary dokonane komisyjnie przez biegłego geodetę w obecności geodety miejskiego. Okazało się, że wbrew przepisom wcześniejszy pomiar wykonano z błędem. Geodeta miejski podpisał się pod protokołem.
Grzegorz Baran liczy wydatki, jakie poniósł. Poza 3 tys. zł opłaty naliczonej przez PINB, to tysiąc za inwentaryzację i 2 tys. zł za projekt. Plus 5 tys. zł, jakie ściągnął komornik. Choć powinno być albo jedno, albo drugie. Bo albo płot jest zalegalizowany, albo nie. Grzegorz Baran oddał sprawę do prawników. Już piszą doniesienie na nękanie urzędnicze.

Czy spotkała Cię podobna przygoda z urzędnikami? Podyskutuj na www.gazetawroclawska.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska