Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złe miłego początki. SPR wygrał z kryzysem i rzucił rękawicę lidze

Marcin Kaźmierczak
Od listopada szczypiorniści Chrobrego przynosili swoim kibicom same powody do radości
Od listopada szczypiorniści Chrobrego przynosili swoim kibicom same powody do radości Artur Starczewski
Głogowianie zakończyli rok na szóstej pozycji. Celem minimum nadal piąte miejsce

Gdyby pierwszą część sezonu w wykonaniu szczypiornistów Chrobrego rozpatrywać w myśl zasady - nie ważne jak się zaczyna, lecz jak kończy - to należałoby uznać ją za bardzo udaną. Choć w pierwszych kolejkach głogowianie grali słabo i w pewnym momencie zajmowali nawet przedostatnie miejsce w tabeli, to pod koniec października rozpoczęli metamorfozę, która przyniosła im pięć zwycięstw i pozwoliła przesunąć się na szóstą lokatę w tabeli PGNiG Superligi.

- Na pewno nie rozpoczęliśmy tego sezonu, tak jakbyśmy chcieli, ale pewnym usprawiedliwieniem były kłopoty z kontuzjami. Choć one nadal są, to okazuje się, że wielki problem, jaki mieliśmy w drugiej linii, zwłaszcza na środku rozegrania, znacznie mocniej odbił się na naszej grze na początku rozgrywek. Końcówka z kolei należała do nas, więc ostatecznie należałoby wystawić średnią ocenę - mówi P. Zembrzuski.

Momentem przełomowym były przegrane mecze w Legionowie i z Azotami Puławy przy Wita Stwosza na początku października. - Z jednej strony tak to może wyglądać. Na pewno ten mecz w Legionowie, w którym nie funkcjonował praktycznie żaden element, przelał czarę goryczy. Później po drodze był jeszcze mecz z Puławami, który bardzo wyraźnie przegraliśmy i to też była bardzo bolesna porażka - zgadza się P. Zembrzuski. - Trudno jednak mówić o jakimś jednym momencie, który pozwolił nam się odbić od dna. Czasami tak jest, że zespół wchodzi na taki poziom zgrania, cementuje się i to nie tylko na boisku a tego dochodzi wzajemne wsparcie, że skutkuje to dobrą grą. Poza tym każde kolejne zwycięstwo jeszcze bardziej buduje i tak było w naszym przypadku, że to się samo tak nakręcało - zaznacza.

Od pierwszego meczu, nawet w obliczu początkowych porażek, mocną stroną Chrobrego była szczelna obrona, w której dowodzili Bartosz Jurecki i Dominik Płócienniczak. - Do defensywy możemy mieć jedynie zastrzeżenia za mecz z Kwidzynem, gdy masowo traciliśmy bramki grając w przewadze. Przez całą rundę obrona utrzymywała dość wysoki poziom. Niestety początkowo nie potrafiliśmy przekuć tego na dobrą grę w ataku - analizuje trener.

Na poprawę gry w ofensywie wpływ miała zdecydowanie lepsza współpraca z obrotowymi. - Ten element ćwiczyliśmy już od dawna, bo też trzeba to robić, mając w drużynie takiego obrotowego jak Bartek Jurecki. Mariusz Gujski od zawsze słynął z gry z pierwszą linią. Nie było go jednak w pierwszej części sezonu, a później wrócił niedotrenowany i to też utrudniało nam tę grę. W końcu złapał jednak wysoką formę i stąd też te bramki pierwszej linii - wyjaśnia P. Zembrzuski.

Zwyciężać w końcówce roku pozwoliła także dużo lepsza gra w drugich odsłonach pojedynków, która na początku rozgrywek było piętą achillesową SPR-u. W ostatnich ośmiu spotkaniach głogowianie aż czterokrotnie odwracali losy pojedynków właśnie w drugich trzydziestu minutach. - Oczywiście, że można się tu doszukiwać kwestii kondycyjnych. Pamiętajmy, że mieliśmy spore problemy z drugą linią i ten ubytek sił był na pewno znaczny. Wydaje mi się jednak, że większy wpływ na to mają aspekty mentalne. Przede wszystkim pojawiła się w naszej grze konsekwencja, która powoduje, że w pewnym momencie przeciwnik pęka. W końcu zaczęliśmy to wykorzystywać - twierdzi szkoleniowiec.

Nowością w stosunku do poprzednich lat jest bardzo duża ilość bramek rzuconych z prawego rozegrania. Kamil Sadowski i Ignacy Bąk łącznie aż 86 razy pokonywali bramkarzy przeciwników. Ten pierwszy z 57 trafieniami na koncie jest zresztą najlepszym strzelcem Chrobrego. - Zawsze mogliśmy liczyć na tych dwóch zawodników. Kamil dużo wniósł na tę prawą połówkę. Mocno wspierał go także Ignacy, który jednak miał w tej rundzie problemy zdrowotne, ale też w kilku meczach pokazał się z dobrej strony. To nie znaczy jednak, że obaj nie mają nic do poprawienia. Mamy sporo zastrzeżeń do agresywności w ich grze. Często były takie momenty, że grali zbyt pasywnie, w poprzek i nie mieli tego odważnego ciągu na bramkę. Jeśli to poprawią, to na pewno tych bramek i wypracowanych pozycji kolegom będzie jeszcze więcej - podkreśla P. Zembrzuski.

Wspomniany Kamil Sadowski wyrasta zresztą powoli na jednego z liderów drużyny, także poza boiskiem. - On ma bardzo fajny charakter. Jest żywiołowy, otwarty na zewnątrz, ale też dowcipny i na pewno nie jest milczkiem, przez co potrafi rozładować stres wśród pozostałych chłopaków. Bardzo mocno mobilizuje też drużynę podczas meczów, zwłaszcza w obronie. Kamil na pewno wniósł do zespołu powiew świeżości i to nie tylko na boisku - mówi trener.

Ten powiew do zespołu wniósł także 19-letni obrotowy Kacper Pawłowski, który do listopada grał na wypożyczeniu w Wolsztyniaku. W obliczu kontuzji pozostałych kołowych został jednak ściągnięty z powrotem i od razu wrzucony na głęboką wodę. - Zostaliśmy tylko z Bartkiem na kole, który sam później doznał urazu, więc nie było innego wyjścia - wspomina P. Zembrzuski. - Ostatnie występy Kacpra były bardzo obiecujące. Bardzo fajnie zaprezentował się już w pierwszym meczu z Zagłębiem Lubin. Później przeżywał lekki kryzys, ale przełamał go w meczach z Vive i w Kwidzynie, gdzie zagrał na swoim poziomie, a ten poziom cały czas rośnie. Gdyby utrzymał tempo tego wzrostu, to za rok, dwa byłby najlepszym zawodnikiem świata. Choć szczerze mu tego wszyscy życzymy, to z praktyki wiemy jednak, że tak prawdopodobnie nie będzie. Przestrzegałbym więc przed hurraoptymizmem. Przed Kacprem bardzo dużo ciężkiej pracy - dodaje.

Szczypiorniści Chrobrego odpoczywają teraz przed drugą częścią sezonu. Do treningów wrócą już 4 stycznia. Rozgrywki ligowe wznowią zaś 6 lutego domowym starciem z KPR-em Legionowo. - Jest w nas wielka chęć rewanżu, ale na pewno nie będzie to łatwe spotkanie właśnie ze względów psychologicznych, bo jak się bardzo chce, to czasami się człowiek usztywnia - zauważa P. Zembrzuski.

W styczniu głogowian czeka kilka gier kontrolnych. - W planach mamy jeden turniej, a także mecz sparingowy z Kwidzynem, który ma przyjechać do nas. Powinniśmy jeszcze poszukać jednego przeciwnika tuż przed meczem z Legionowem - zdradza trener.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska