W łącznej punktacji triumfowała Małopolska (1864,83), największy kapitał zbijając na desce snowboardowej (625,00) i na narciarskim stoku (302,00). Co ciekawe, punktowała w trzynastu spośród czternastu dyscyplin. Jak do tej pory, na swoim terenie nie zaszczepiła jeszcze tylko curlingu. Na drugim miejscu, ale już ze sporą stratą, uplasowało się województwo śląskie (1179,67), równo punktujące w biegach, narciarstwie alpejskim oraz biathlonie. Reprezentanci tego regionu nie zaistnieli tylko w łyżwiarstwie szybkim, short tracku i saneczkarstwie. Najniższy stopień podium zajął Dolny Śląsk (1121,59), depcząc po piętach kolegom i koleżankom ze Śląska, mimo że reprezentanci naszego regionu nie punktowali już w aż sześciu dyscyplinach (curling, kombinacja norweska, skoki narciarskie, hokej na lodzie, łyżwiarstwo figurowe, snowboard i short track). Hegemonem okazaliśmy się na biathlonowych trasach (365,17) i torze saneczkowym w Karpaczu (251,25), a w łyżwiarstwie szybkim prześcignęli nas tylko potentaci z województwa łódzkiego (179,67 do 209,00). Kolejne miejsca: 4. Mazowieckie (822,83), 5. Podkarpackie 374,00, 6. Łódzkie 344,00, 7. Podlaskie 313,17, 8. Warmińsko-Mazurskie 244,75.
Gdy chodzi o klasyfikację klubową, wysoko może nosić głowę prezes KS-u Ski Test Kraków. Jego zawodnicy zwyciężyli z dorobkiem 366,00 pkt. Drugą lokatę wywalczyli nasi - MKS Karkonosze Jelenia Góra (323,92). Trzecia pozycja dla ŁKS-u Juvenia Białystok (285,17), od wielu już lat potentata w short tracku, a czwarta dla BKS-u Wojsko Polskie Kościelisko (247,00), stawiającego na bieganie z karabinami. Dalsze miejscy zajęły: 5. KS Orzeł Elbląg (184,75), 6. KS AZS AWF Wrocław (167,00), 7. Spójnia Warszawa (147,00), 8. AZS Zakopane (134,00) i AZS AWF Katowice (134,00), 10. MKS Cuprum Lubin (131,00).
By wyczerpać statystyczne obliczenia, dodajmy, że najwięcej medali zdobyły Małopolska – 107 (38-38-31), Dolny Śląsk – 63 (19-23-21), Śląsk – 53 (20-15-18), Mazowsze – 46 (12-15-19), Podlasie – 39 (12-15-12), Łódzkie – 29 (15-9-5) i Warmińsko-Mazurskie – 24 (10-7-7).
W lutym, przed startem imprezy, wicemarszałkowi Jerzemu Michalakowi brakowało tylko jednego - kapelana, który wymodliłby odpowiednią temperaturę i odpowiednią ilość śniegu.
- Impreza rzeczywiście odbyła się mimo strasznie trudnych warunków, a zima nadeszła... dzień po olimpiadzie – podsumowuje Arkadiusz Zagrodnik, prezes Dolnośląskiej Federacji Sportu. - Poza pojedynczymi przypadkami w biathlonie i narciarstwie alpejskim udało się jednak rozegrać wszystkie konkurencje, a wynik naszego regionu jest jednym z lepszych w historii. Żal tylko, że ze względów proceduralnych nie mogły wystartować nasze dzieci w snowboardzie, mam nadzieję, że za rok zaistnieją. I że odżyją skocznie w Lubawce oraz Karpaczu, które przy okazji olimpiady przeszły większą lub mniejszą odnowę. Zresztą wszystkie środowiska otrzymały jakieś ministerialne wsparcie, każdy mógł uzupełnić sprzęt i dokonać drobnych prac remontowych. Saneczkarze dostali armatkę, alpejczycy siatki narciarskie i możliwość trenowania na Czarnej Górze, ktoś komputer, ktoś drukarkę. Tylko ta pogoda... - dodaje.
A już za kilka miesięcy na Dolnym Śląsku olimpiada młodzieży w sportach letnich. I znów walka o punkty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?