Śmierć 8-letniego Kamila to ogromna tragedia, która nie musiała się zdarzyć. Na co powinniśmy być wyczuleni jako dorośli? Jak powinni reagować lekarze, kiedy podejrzewają, że mają do czynienia z maltretowanym dzieckiem?
Śmierć 8-letniego Kamila to straszny przykład tragedii małego, niczemu niewinnego człowieka. Nasze obawy zawsze powinno budzić spostrzeżenie pourazowych obrażeń na różnym etapie gojenia, bo to znaczy, że były one zadawane w różnym czasie. To jest niemal równoznaczne z procesem prowadzącym do tych obrażeń, trwającym dłuższy czas. Zatem możemy sądzić, że nie jest to wypadek, czy incydentalny kłopot z rówieśnikami lub jednorazowy kryzys rodzinny (co chociaż dalekie od akceptacji, winno być kwalifikowane zdecydowanie inaczej), raczej jest to realne prawdopodobieństwo rozciągniętego w czasie procesu katowania dziecka. Pamiętajmy jednak, że takie sugestie mogą mieć ogromne skutki prawne i życiowe. Na pewno aktywny sportowo 13-latek ma prawo mieć różne siniaki na podudziach po nieco zbyt ambitnej grze w piłkę nożną. W takim przypadku siniaki nie powinny budzić obaw, że jest bity. Bardzo ważny w takiej sytuacji, ważniejszy niż w innych dziedzinach medycyny, jest wnikliwy i życzliwy wywiad z pacjentem i jego opiekunami. Pamiętajmy, że nie jesteśmy sądem, my ratujemy poszkodowanych. A jeśli nasze działania wykroczą nieco w kierunku systemowo-populacyjnej profilaktyki, to tylko lepiej, bo możemy zapobiec tragedii.
Czy na Pana oddziale leczeni są pacjenci z zespołem dziecka maltretowanego? Jak rozpoznaje się taki zespół?
Najważniejsza jest, jak już wspomniałem, równoczasowość i powtarzalność obrażeń, np. złamania żeber (gojące się lub zagojone), podobne złamania rąk i nóg, w przypadku małego dziecka to także ślady po przypalaniu papierosem, zwłaszcza jeśli te ślady są mnogie. U nastolatka trzeba być ostrożnym, bo takie ślady mogą być samookaleczeniem. No i oczywiście paraliżujący lęk przed każdym dorosłym, który występuje szczególnie na początku kontaktu z dzieckiem. Potem, jeśli mały pacjent zostaje dłużej na oddziale i nie jest narażony na maltretowanie, to w ciągu krótkiego czasu rozwija zwykle dobrą więź z personelem lub z wybranymi członkami zespołu medycznego. Pojawienie się w szpitalu osoby, która znęcała się nad dzieckiem generuje regres, choć, jak obserwowałem nieraz, potencjał wybaczania mamie i tacie u kilkuletnich maluchów jest ogromny. To przeraża i napawa smutkiem.
Jak wygląda opieka nad takimi pacjentami?
Przede wszystkim staramy się leczyć takie dzieci także ciepłem i empatią. Oczywiście zaopatrujemy fizyczne szkody, które w większość przypadków przeminą, z kolei szkody psychiczne niekoniecznie. To te rany musimy zagoić. Trzeba przywrócić dzieciakom, tak potwornie skrzywdzonym, wiarę - najlepiej w naprawę ich rodziców , a jeśli to absurd i nie ma na to nadziei, to w przyzwoitość świata i innych dorosłych.
Czy wielu miał Pan takich małych pacjentów na oddziale? Jak wyglądają statystyki?
Pandemia ukryła wiele tragedii, może też pozwoliła niektórym rodzinom na pojednanie? W takiej sytuacji próba aranżowania statystycznych narzędzi jest ryzykowna. Odpowiedź, jakakolwiek by była, nie będzie wiarygodna. Moje osobiste zdanie jest takie, że w ostatnim czasie obserwujemy trochę mniej tych tragedii, choć spektakularnych, wstrząsających historii wciąż nie brakuje w mediach. Kluczem do bezpieczeństwa i harmonii w funkcjonowaniu rodziny jest wzajemny szacunek i choćby podstawowa zasobność.
Czy historia któregoś z małych, maltretowanych pacjentów zapadła Panu szczególnie w pamięci. Pytam o pacjentów Pańskiego oddziału.
Było wiele takich spraw. Ale przykładem piekła domowego, który pamiętam do dziś było niemowlę pojone kwasem solnym. Matka wbijała temu maluszkowi igły krawieckie w okolice serca. Dziecko przeżyło, wszystko to po strasznych cierpieniach i w zagrożeniu życia. Oczywiście sprawa zakończyła się w sądzie. Był też wyrok.
Na szczęście, w ostatnim czasie takich drastycznych przypadków maltretowanych dzieci nie ma wiele, choć oczywiście to o każdy kolejny przypadek za dużo.
- Parada porsche i kuchnia azjatycka, czyli weekend we Wrocławiu [WYDARZENIA]
- Zamrożą materiał genetyczny chorych na nowotwory, by w przyszłości mogli mieć dzieci
- Uwaga, kleszcze! Pierwsi pacjenci z kleszczowym zapaleniem mózgu w szpitalu
- Milion euro dla centrum onkologii. Placówka przebada 3,5 tys. mężczyzn
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?