Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze sportowych aren wprost na polityczne salony

Hubert Zdankiewicz
Roman Kosecki ugania się za piłką nawet jako poseł
Roman Kosecki ugania się za piłką nawet jako poseł Grzegorz Jakubowski
Po co im ta polityka? - zastanawiał się niejeden kibic po krytycznych wpisach na temat wyjaśniającego katastrofę w Smoleńsku raportu MAK i działań polskiego rządu w tej sprawie, jakie pojawiły się na internetowej stronie sióstr Radwańskich (jest tam również zachęta do obejrzenia filmu "Mgła" wyprodukowanego przez "Gazetę Polską"). Pytanie w najłagodniejszej formie, bo na internetowych forach wręcz się zagotowało.

Obowiązek cywila
Jedni - jak eurodeputowany i nowy członek komitetu politycznego Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki - pochwalili tenisową rodzinę za to, że "stanęła po jasnej stronie mocy" (cytat z blogu Czarneckiego). Inni zmieszali Agnieszkę i jej otoczenie z błotem, sugerując, żeby zajęła się bieganiem po korcie, a nie podsycaniem polsko-polskich animozji. Oliwy do ognia dolała sama tenisistka, która zwaliła wszystko na ojca. Stwierdziła nawet, że ma mu za złe to mieszanie polityki ze sportem, bo: "Ona nie trzyma żadnej strony i chce, żeby tak zostało".

Sam Robert Radwański jeszcze kilka lat wstecz unikał jak ognia takich tematów. Gdy w 2007 roku przeprowadzaliśmy przed wyborami parlamentarnymi sondę wśród ludzi świata sportu, był jednym z nielicznych, którzy odmówili odpowiedzi na pytanie, na kogo będą głosować. "Sport jest apolityczny. Gramy dla wszystkich i mam nadzieję, że taką neutralną postawę zachowają inni" - napisał.

Dlaczego teraz zmienił poglądy? - Bo jako były żołnierz miałem dość szargania pamięci Wojska Polskiego. My, cywile, musimy bronić naszych żołnierzy w czasie pokoju. Tu chodzi o godność munduru - przyznaje Radwański, który służył kiedyś w 16. Batalionie Powietrznodesantowym pod komendą wówczas majora, a dziś generała Mieczysława Bieńka (były dowódca polskiego kontyngentu w Iraku, a obecnie wiceszef w Sojuszniczym Dowództwie Transformacyjnym NATO w Norfolk; do dziś jest jego przyjacielem).

Znajomych ojca Agnieszki i Urszuli takie deklaracje bynajmniej nie dziwią. Radwański nie kryje, że bardzo przeżył katastrofę w Smoleńsku. Opublikował nawet ogłoszenie z kondolencjami w jednym z tenisowych magazynów.

Agnieszka i Ula miały nawet podpisać kontrakt na reklamowanie NSZZ "Solidarność" (kiedy stacja CNN kręciła o nich film, siostry opowiadały o Solidarności, stojąc pod murami Stoczni Gdańskiej). Miały grać ze znaczkiem obchodzącego 30-lecie związku. Sprawa nie wypaliła, bo zajmujący się nią wiceminister kultury Tomasz Merta zginął w Smoleńsku.

Nie chciał Tymińskiego
Radwańscy nie są zresztą pierwsi. Deklaracje polityczne padające z ust znanych sportowców to w Polsce żadna nowość. Nierzadko bardziej stanowcze niż w tym przypadku, bo popierające konkretną partię. Znany przed laty piłkarz Roman Kosecki głośno poparł Solidarność w trakcie kampanii wyborczej w 1989 r. Rok później poszedł nawet o krok dalej - zagroził, że zrezygnuje z gry w reprezentacji Polski, jeśli prezydentem naszego kraju zostanie Stanisław Tymiński (gdyby ktoś nie pamiętał - była na to spora szansa, bo tajemniczy biznesmen zza oceanu przeszedł nieoczekiwanie do drugiej tury zamiast Tadeusza Mazowieckiego).

Nie każdy pamięta też spot wyborczy Samoobrony z 1993 r. Partię Andrzeja Leppera poparli wówczas Jan Tomaszewski (były bramkarz reprezentacji Polski), Jerzy Kulej (dwukrotny mistrz olimpijski w boksie) i nieżyjący już Władysław Komar (mistrz olimpijski w pchnięciu kulą). Dwaj ostatni kandydowali nawet z jej list do Sejmu. Tomaszewski wrócił do polityki całkiem niedawno - podczas wyborów prezydenckich w 2010 r. był w komitecie honorowym Jarosława Kaczyńskiego.

Lewicowych sympatii nie krył za to nigdy Paweł Janas, inny były kadrowicz, a później trener m.in. naszej reprezentacji. Zdarzało się, że miał nawet z tego powodu problemy z kibicami (gwizdano na niego), którym nie podobała się zwłaszcza jego znajomość z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Przykładów można podać dużo więcej.

Nie posłuchał Bońka
Długa jest również lista byłych sportowców, którzy zajęli się polityką zawodowo. Posłem (Platformy Obywatelskiej) jest Roman Kosecki. W latach 2001-2005 był nim również Kulej (z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej). Senatorem SLD był w tym samym czasie Grzegorz Lato (zasłynął tym, że w ciągu czteroletniej kadencji w Senacie miał ledwie pięć wystąpień). Były król strzelców mistrzostw świata bez powodzenia kandydował w 2004 r. do Parlamentu Europejskiego, a w 2005 i 2007 r. w wyborach parlamentarnych. Obecnie jest prezesem PZPN.

Więcej szczęścia w wyborach do europarlamentu miał rajdowiec Krzysztof Hołowczyc. Kandydował z listy PO i był nim w latach 2007-2009. Ta partia w ogóle cieszy się ostatnio największym powodzeniem wśród ludzi ze świata sportu. Posłem obecnej kadencji jest Iwona Guzowska, wielokrotna mistrzyni świata i Europy w kick-boxingu i boksie. Senatorem był trener Laty (na MŚ w 1982 r.), a obecnie jeden z jego zastępców w PZPN Antoni Piechniczek. Najdalej zaszedł z nich wszystkich Tomasz Lipiec. Były chodziarz, olimpijczyk i mistrz Polski został ministrem sportu w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego.

Z perspektywy czasu wolałby chyba nim nie zostać, bo jego karierę polityczną przerwało zatrzymanie przez CBA (pod zarzutem korupcji). Cóż, być może lepiej by się stało, gdyby wziął sobie do serca słowa Zbigniewa Bońka, który po sukcesie wyborczym Tymińskiego stwierdził w jednym z wywiadów, że on też mógłby kandydować na prezydenta.

- Myślę, że w mojej rodzinnej Bydgoszczy i pewnie również w Łodzi bez problemu zebrałbym wymagane prawem 100 tys. podpisów. Tylko po co komuś w Polsce prezydent Boniek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska