Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbrodnia Miłoszycka. Sprawca był znany od 20 lat, ale dopiero teraz zwrócono na niego uwagę

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Śledczy przesłuchali sprawcę już po czterech dniach. Ale wtedy przeoczyli ważne zeznania
Śledczy przesłuchali sprawcę już po czterech dniach. Ale wtedy przeoczyli ważne zeznania Pawel Relikowski / Polska Press
Sprawa gwałtu i mordu piętnastoletniej Małgosi, dokonanego w podwrocławskich Miłoszycach, nie musiała czekać 20 lat na wyjaśnienie. Już czwartego dnia śledztwa – czyli 4 stycznia 1997 roku - policja przesłuchała jako świadka Ireneusza M. Sylwestra 1996/1997 spędzał na tej samej dyskotece co ofiara. Podał fakt, który mógł znać tylko morderca. Dopiero po 20 latach ktoś w policji i prokuraturze zwrócił na to uwagę. We wtorek mężczyzna został zatrzymany.

W środę – 20 lat, 6 miesięcy i 14 dni po zbrodni – wrocławski sąd aresztował 42-letniego dziś Ireneusza M. Zarzut: gwałt ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwo. - Jak przeczytaliśmy jego zeznania z 4 stycznia 1997 wiedzieliśmy, że to on – mówi jeden z członków ekipy policyjno-prokuratorskiej, która dziś rozwiązała zagadkę tej zbrodni. - Potwierdziła się stara prawda, że morderca jest zawsze w pierwszym tomie akt sprawy.

- Pamiętam zeznanie Ireneusza M. z 4 stycznia 1997 – mówi mecenas Ewa Szymecka. Od lat pełnomocnik rodziny ofiary. - Mam w swoich notatkach uwagi na temat tego zeznania. Mówiłam o tym prokuratorowi, który jako jeden z pierwszych zajmował się sprawą. Ale nikt tego wtedy poważnie nie potraktował.

Piętnastoletnia wówczas Małgosia Kwiatkowska poszła na sylwestrową zabawę do dyskoteki Alcatraz w Miłoszycach, wiosce kilka kilometrów od Jelcza Laskowic. W dyskotece uczestniczyło kilkaset osób. - A Ireneusz M. we swoich zeznaniach opowiadał tylko o jednej dziewczynie – mówi nam rozmówca z grupy zajmującej się dziś sprawą. - Pamiętał, że siedziała komuś na kolanach, pamiętał co robiła na scenie w klubie Alcatraz. Opisał wreszcie jak była ubrana, mówił, że miała kozaczki, zakrywające kostki. Powiedział wreszcie, że miała białe skarpetki z czerwonym paskiem.

TU PRZECZYTASZ o zatrzymaniu Ireneusza M

Ten ostatni fakt wtedy przeoczyli wszyscy poza mecenas Ewą Szymecką. Dziś zwrócił uwagę policjantów i prokuratorów. Dlaczego to takie ważne? Bo żeby zobaczyć te skarpetki, ich kolor i czerwony pasek trzeba było zdjąć Gosi buty i rajstopy. Z zeznań jednej z koleżanek wynika, że dziewczyna ubrała skarpetki pod czarne rajstopy. Nawet więc gdyby na dyskotece zdjęła na chwilę kozaczki – zakrywające kostkę – nie widać byłoby skarpetek. W Nowy Rok 1 stycznia 1997 jej ciało zostało znalezione na terenie jednej z posesji w Miłoszycach. Była całkowicie rozebrana. Tylko te skarpetki z czerwonym paskiem zostały na nogach.

Ale to nie wszystko. O tajemniczym mężczyźnie – Irku – opowiadali policji świadkowie. Media zaraz po ujawnieniu zbrodni opisywały ostatnie chwile, w których widziano ofiarę żywą. Było po północy 1 stycznia 1997. Małgosia była przed klubem. Podszedł do niej mężczyzna, który przedstawił się jako Irek. Mówił, że jest jej bratem i zabierze ją do domu. A Małgosia brata nie miała. Publikowano portrety pamięciowe owego Irka. I nic. Dziś wiadomo, że ten tajemniczy Irek to Ireneusz M. Świadek, którego policja przesłuchała czwartego dnia śledztwa. Świadek, który znał kolor paska na skarpetkach dziewczyny. Skarpetkach, które miała pod rajstopami i butami.

ZOBACZ TEŻ:

TVN24/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska