- W 1989 roku nie głosowałem, bo coś mi wtedy mówiło, że straciliśmy na Okrągłym Stole i miałem rację. Komuniści oddali nam władzę, ale bez narzędzi - mówi Kuźniar, który zresztą zawsze mówił to, co myśli. A to dla odmiany nie podobało się szefom Zakładu Usług Technicznych w Wądrożu Wielkim. Ponieważ jednak Kuźniar był skutecznym zaopatrzeniowcem, przymykano oko na jego ostry język.
Już 2 września, tuż po podpisaniu porozumień sierpniowych, założył w firmie NSZZ "Solidarność" - do związku zapisali się prawie wszyscy, łącznie z kierownikiem zakładu. Sam Kuźniar został przewodniczącym NSZZ w zakładzie.
- Mieliśmy nadzieję, że zmienimy system, nie obalimy, bo to wtedy nikomu się nie śniło, lecz że doprowadzimy do odejścia od władzy nieodpowiednich ludzi - przyznaje Kuźniar. - To był czas nadziei i szczerości.
Gdy wybuchł stan wojenny, był w siedzibie Solidarności.
- Do dziś mam klucze do drzwi i szafek z tamtej siedziby - przyznaje Kuźniar. - Nie przydały się. Milicjanci i tak wszystkie drzwi wyważali, a półki wyrywali.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku do siedziby legnickiej Solidarności przy ul. Jordana wtargnęło trzech milicjantów w mundurach i zgraja ludzi po cywilnemu. Każdy z bronią automatyczną w ręce.
- Było strasznie zimno, minus 20 stopni, a oni zapakowali nas do suk i wozili ponad godzinę po mieście - wspomina Kuźniar. Pracę w Wądrożu zachował. Uratowało go sprzeciwianie się dzikim strajkom. - Te fale strajków z 1981 roku to była po części sprawka prowokatorów. Wiem o kilku takich przypadkach, w chojnowskim Dol-zamecie sam dyrektor roznosił ulotki namawiające do protestu - opowiada. - To było władzy potrzebne, by z telewizora mówić o "opanowywaniu chaosu".
Było strasznie zimno, minus 20 stopni, a oni zapakowali nas do suk i wozili ponad godzinę po mieście
Po 13 grudnia 1981 roku u rodziny Kuźniarów były rewizje, przesłuchania, nawet śledzenie. Pewnego razu Kuźniar zadziwił kolegów z zakładu, gdy stawił się rano do pracy. Jeden ze znajomych zobaczył pod jego blokiem kilka radiowozów. Sam Kuźniar też był zaskoczony, że tak często stoją pod jego domem.
- Sprawa wyjaśniła się w 1987 roku, gdy znajomy na tabliczce lokatorów odkrył, że na mojej klatce schodowej mieszka komendant wojewódzki milicji, a ja przez cały czas żyłem w strachu, że jak podjeżdżają w nocy pod dom, to po mnie - przyznaje Kuźniar.
Był jednym z pierwszych, którzy w czasie odwilży reaktywowali struktury związkowe w regionie legnickim. Dziś ma 73 lata i jest przewodniczącym Sekcji Emerytów i Rencistów NSZZ "Solidarność" Zagłębia Miedziowego. Nadal pracuje w "S". Po 1989 roku był skarbnikiem i rzecznikiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?