Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Kuźniar wierny Solidarności przez 30 lat

Tomasz Woźniak
Piotr Krzyżanowski
Nigdy nie był konformistą. Nawet teraz ocenia krytycznie lata przełomu, choć przez 30 lat pozostał wierny idei związków zawodowych i Solidarności.

- W 1989 roku nie głosowałem, bo coś mi wtedy mówiło, że straciliśmy na Okrągłym Stole i miałem rację. Komuniści oddali nam władzę, ale bez narzędzi - mówi Kuźniar, który zresztą zawsze mówił to, co myśli. A to dla odmiany nie podobało się szefom Zakładu Usług Technicznych w Wądrożu Wielkim. Ponieważ jednak Kuźniar był skutecznym zaopatrzeniowcem, przymykano oko na jego ostry język.

Już 2 września, tuż po podpisaniu porozumień sierpniowych, założył w firmie NSZZ "Solidarność" - do związku zapisali się prawie wszyscy, łącznie z kierownikiem zakładu. Sam Kuźniar został przewodniczącym NSZZ w zakładzie.

- Mieliśmy nadzieję, że zmienimy system, nie obalimy, bo to wtedy nikomu się nie śniło, lecz że doprowadzimy do odejścia od władzy nieodpowiednich ludzi - przyznaje Kuźniar. - To był czas nadziei i szczerości.

Gdy wybuchł stan wojenny, był w siedzibie Solidarności.

- Do dziś mam klucze do drzwi i szafek z tamtej siedziby - przyznaje Kuźniar. - Nie przydały się. Milicjanci i tak wszystkie drzwi wyważali, a półki wyrywali.

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku do siedziby legnickiej Solidarności przy ul. Jordana wtargnęło trzech milicjantów w mundurach i zgraja ludzi po cywilnemu. Każdy z bronią automatyczną w ręce.

- Było strasznie zimno, minus 20 stopni, a oni zapakowali nas do suk i wozili ponad godzinę po mieście - wspomina Kuźniar. Pracę w Wądrożu zachował. Uratowało go sprzeciwianie się dzikim strajkom. - Te fale strajków z 1981 roku to była po części sprawka prowokatorów. Wiem o kilku takich przypadkach, w chojnowskim Dol-zamecie sam dyrektor roznosił ulotki namawiające do protestu - opowiada. - To było władzy potrzebne, by z telewizora mówić o "opanowywaniu chaosu".

Było strasznie zimno, minus 20 stopni, a oni zapakowali nas do suk i wozili ponad godzinę po mieście

Po 13 grudnia 1981 roku u rodziny Kuźniarów były rewizje, przesłuchania, nawet śledzenie. Pewnego razu Kuźniar zadziwił kolegów z zakładu, gdy stawił się rano do pracy. Jeden ze znajomych zobaczył pod jego blokiem kilka radiowozów. Sam Kuźniar też był zaskoczony, że tak często stoją pod jego domem.

- Sprawa wyjaśniła się w 1987 roku, gdy znajomy na tabliczce lokatorów odkrył, że na mojej klatce schodowej mieszka komendant wojewódzki milicji, a ja przez cały czas żyłem w strachu, że jak podjeżdżają w nocy pod dom, to po mnie - przyznaje Kuźniar.

Był jednym z pierwszych, którzy w czasie odwilży reaktywowali struktury związkowe w regionie legnickim. Dziś ma 73 lata i jest przewodniczącym Sekcji Emerytów i Rencistów NSZZ "Solidarność" Zagłębia Miedziowego. Nadal pracuje w "S". Po 1989 roku był skarbnikiem i rzecznikiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska