18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaułek w stołecznym mieście

Aleksander Malak
Polskapresse
W sprawie wszelkich zewnętrznych krytyk, które rozlały się po ogłoszeniu Wrocławia Europejską Stolicą Kultury 2016, mam do powiedzenia niewiele. Nawet nie sam, tylko przy pomocy Benjamina Franklina: "Wszyscy rodzimy się ignorantami, ale trzeba się bardzo starać, by pozostać głupim".

I to by było na tyle w tym akurat temacie, bo jakoś nie wyobrażam sobie, że gdyby Wrocław przegrał, rozlewalibyśmy katowickie łzy.

W temacie stolicy i kultury mam do powiedzenia trochę więcej. Pro domo sua. Dla mnie Wrocław stolicą kultury europejskiej, a nawet światowej, był w latach 60. i 70. Wcale nie wykluczam, że stanie się takową również w bieżącym dziesięcioleciu. Oby. Ale wydaje mi się, że stolica kultury to nie tylko nowe horyzonty, lecz także pamięć o tych, którzy horyzonty owe wykreślali w przeszłości.

Kilka tygodni temu zmarła Krystyna Skuszanka, we wspomnianych już latach współdyrektorka Teatru Polskiego we Wrocławiu, w jego (Teatru) wieku złotym. Po jej śmierci znalazłem w swojej gazecie informację agencyjną, na portalu Teatru zdawkowy nekrolog, w "Wyborczej" również wiadomość agencyjną wzbogaconą kilkoma błędami ("Sprawy Dantona" Skuszanka nie dotykała, reżyserował jej mąż Jerzy Krasowski). I tylko tyle. Tak stolica kultury zapamiętała jedną ze swoich wielkich postaci. Pewnie, że niesłusznych. Kto zresztą był słuszny 40 lat temu?

Stolica kultury to nie tylko nowe horyzonty, lecz także pamięć

Przyjrzałem się planowi Wrocławia, szukając ulic, placów itp. nazwanych imionami wielkich, "kulturalnych" wrocławian. Znalazłem ulice wspaniałego aktora Artura Młodnickiego, wyśmienitego dziennikarza-satyryka Andrzeja Waligórskiego i wielkiego malarza Eugeniusza Gepperta. Koniec.

A gdzie Stanisław Drabik, który w 1945 roku wskrzesił we Wrocławiu operę? Gdzie Jakub Rotbaum, który stawiał fundamenty późniejszej wielkości Teatru Polskiego? Gdzie fantastyczny Igor Przegrodzki, bodaj największy w dziejach tego Teatru aktor? Gdzie Henryk Tomaszewski, który w teatrze się "dusił" i dlatego stworzył znaną na wszystkich kontynentach Pantomimę Wrocławską? Gdzie Ryszard Cieślak okrzyknięty w Ameryce największym aktorem świata? Gdzie Ida Kamińska, pierwsza aktorka zza żelaznej kurtyny nominowana do Oscara? Gdzie Andrzej Markowski, który wymyślił festiwal Wratislavia Cantans? Gdzie Stanisław Lenartowicz, którego "Giuseppe w Warszawie" bawi nas do dzisiaj, a który całe swoje filmowe życie związał z Wrocławiem? Gdzie choćby Stanisław Dygat, który we Wrocławiu swoja pisarską karierę zaczynał? Gdzie Zbigniew Cybulski, który u nas tak tragicznie karierę zakończył?

Gdzie na koniec choćby Janek Kaczmarek? Wiem, że jemu marzyła się raczej "kurna chata zbita z prostych desek", nie jakaś ulica czy promenada, ale… Gdzie Gecio Stankiewicz? Gdzie są ci wielcy europejskiej stolicy kultury? Dlaczego pozostają tylko w naszej coraz bardziej kruchej i zawodzącej pamięci? Czy stolicy kultury nie zależy na tym, żeby cokolwiek tę pamięć utrwalić? A już nie pojmuję, dlaczego stolicę kultury stać na wielkie rondo Reagana (rozumiem, też artysta) i tylko na skromniutki Zaułek Grotowskiego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska