Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapłacili nauczycielce za kolonie we Włoszech. Tysiące złotych przepadło

Damian Bednarz
Rodzice spotkali się w dniu, kiedy wycieczka miała odjechać, aby poinformować prasę
Rodzice spotkali się w dniu, kiedy wycieczka miała odjechać, aby poinformować prasę Damian Bednarz
Rodzice uczniów z Bożkowa (gmina Nowa Ruda) wpłacili nauczycielce 64,5 tys. zł na kolonie we Włoszech. Trzy dni przed wyjazdem okazało się, że wycieczki nie będzie.

To miała być ich wymarzona wycieczka do Włoch. Dla wielu z dzieci była nagrodą za dobre wyniki w nauce. Rodzice obiecali ją 10-letniemu Jasiowi jako wyróżnienie za świadectwo z czerwonym paskiem. W kolonii organizowanej przez nauczycielkę języka polskiego z bożkowskiego Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego z Oddziałami Integracyjnymi, miały wziąć udział 43 osoby. Miały, ponieważ wyjazd nie doszedł do skutku, a pieniądze nie zostały zwrócone.

Sprytnie zaplanowane działanie

- Na wycieczkę łącznie wpłaciliśmy 64,5 tys. złotych, które gdzieś się ulotniły. Trzy dni przed wycieczką dowiedzieliśmy się od tej pani, że może ona nie dojść do skutku, ponieważ pracownica biura czeskiego, przez które kolonia była organizowana, ukradła nasze pieniądze - mówi Edyta Sutor, której 12-letnia córka miała jechać na wakacje.

Po informacji od polonistki, że pieniądze zostały skradzione w Czechach, rodzice skontaktowali się z czeskim biurem Sona z Nachodu, które przedstawiło im zupełnie inne fakty w tej sprawie. - Dowiedzieliśmy się, że umowa z tą panią podpisana była na nieco ponad 31 tys. zł, bez wyżywienia. A my tymczasem zbieraliśmy kwotę dwukrotnie większą, będąc przekonanymi, że nasze dzieci będą miały pełen komfort. Poza tym wpłacona zaliczka wyniosła zaledwie 7 tys. zł, a nie jak nam powiedziano 34 tysiące. To działanie od początku ukierunkowane było na oszustwo - mówi Edyta Sutor.

Pieniądze wpłacane były od sierpnia zeszłego roku w ratach. Wszystko po to, żeby budżety domowe aż tak bardzo nie ucierpiały z powodu jednorazowego wydatku, na potężną jak na nasze warunki sumę. Całkowity koszt kolonii miał wynieść 1500 zł za osobę z wyżywieniem.

Nikt z wpłacających rodziców nie dostał potwierdzenia wpłaty, jak sami mówią, nawet tego nie oczekiwali, ponieważ fundusze zbierała nauczycielka ich dzieci, czyli osoba, która w środowisku wzbudza powszechne zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Nie wymagali także potwierdzenia zapłaty zaliczki od biura podróży.

Dopiero, kiedy sprawa wyszła na jaw i wycieczka stanęła pod dużym znakiem zapytania, rozpoczęły się masowe pytania w tej sprawie. Opiekunowie usłyszeli odpowiedź, że pieniądze wpłacił mąż polonistki, który po prostu zapomniał odebrać go od przedstawicieli.

Co ciekawe, w biurze podróży pracownice usłyszały, że nie zostanie wpłacona im kolejna transza zaliczki, ponieważ „pieniądze ukradł jeden z rodziców z Nowej Rudy”. Wtedy czeski podróżnik zażądał od nauczycielki, aby ta zgłosiła sprawę na policję i podesłała im kserokopię zeznań złożonych w tej sprawie. Oczywiście taki dokument nigdy do nich nie dotarł.

- Dla nas to także ciężka sytuacja, chociaż rodzice stracili dużo więcej. Teraz poza kwotą za wyjazd, ta pani będzie musiała jeszcze zapłacić karę za zerwanie umowy. Myślę, że ta sprawa od początku była sprytnie zaplanowana - powiedział nam przedstawiciel biura.

Była jeszcze szansa, aby uratować sytuację i wysłać dzieci do Włoch. Rodzice w kilka godzin mieli uzbierać dodatkowe 15 tys. zł, dzięki czemu czeskie biuro miało podstawić autokar, którym dzieci wyjechałyby na wakacje. Drugie tyle kosztów zakwaterowania, z własnej kieszeni chciała pokryć Sona z Nachodu. Opiekunowie na ten pomysł nie przystali, ponieważ nie chcieli puścić swoich dzieci z osobą, która straciła ich zaufanie. A innych opiekunów nie było...

Czy szkoła o wszystkim wiedziała?

Teraz rodzice domagają się zwrotu pieniędzy, a także zwolnienia nauczycielki języka polskiego. - Mieliśmy w stosunku do tej pani 200-procentowe zaufanie. Przecież uczyła ona nasze dzieci, które ją lubiły. W poprzednich latach też organizowała wycieczki. Teraz nie wiemy, czy ona sobie podobnych pieniędzy nie przywłaszczyła i wtedy - mówi Małgorzata Maślanka, która nauczycielce wpłaciła aż 4,5 tysiąca złotych.

Rodzice złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w Prokuraturze Rejonowej w Kłodzku. Takie samo doniesienie złożyło także biuro z Czech w swoim kraju oraz dyrektor szkoły, także w Kłodzku.

- Ta pani miała u naszych dzieci duży szacunek. To nauczyciel z długoletnim stażem. Jak powiedziałam mojemu synowi, że nie pojedzie do Włoch, to nie chciał mi wierzyć. Bardzo lubił tą panią. Nie chciałabym, żeby uczyła już w naszej szkole - mówi Kamila Bojczuk – Trybulec.

Skontaktowaliśmy się z dyrektorem placówki, Andrzejem Witkowskim z prośbą o komentarz w tej sprawie. - Nie wiedziałem o tym, że ta pani organizuje w ogóle tę wycieczkę - mówił.

Jednak rodzice mają w tej kwestii inne zdanie. - To się działo na terenie jego szkoły. Na jego terenie pani organizowała wycieczkę. Na jego terenie dzieci zbierały pieniądze i na terenie szkoły było spotkanie organizacyjne - podkreśla Małgorzata Maślanka. Dyrektor oświadczył, że jeśli prokurator zdecyduje o winie, to polonistkę zwolni z pracy.

Skontaktowaliśmy się także z nauczycielką, jednak ta rozłącza połączenie słysząc, że rozmawia z prasą. Później przysłała nam SMS: "Z przyczyn nie wynikających z mojej winy zostałam już oceniona. Dziennikarze łaknący sensacji będą drążyć temat, a rodzice niektórych dzieci zaistnieli w mediach".

Zobacz też: Co drugi Polak wyjedzie w tym roku na wakcje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska