Zarzuty są poważne: znieważenie funkcjonariusza i wywieranie wpływu na oskarżyciela "przemocą lub groźbą bezprawną". Za to drugie przestępstwo grozi do trzech lat więzienia. - To był krzyk rozpaczy, moja klientka sama czuje się pokrzywdzona działaniami prokuratury - mówi nam mecenas Paweł Płaza, obrońca Małgorzaty D.
25 lutego ojciec Małgorzaty, przedsiębiorca z jednego z ościennych województw, został zatrzymany przez policjantów z CBŚ w związku ze śledztwem wrocławskiej Prokuratury Apelacyjnej. Chodziło głównie o oszustwa podatkowe, ale - jak mówią znający szczegóły sprawy - na wielką skalę. W grę wchodziła również tzw. menedżerska korupcja.
Około południa zaczęło się przesłuchanie. Oprócz podejrzanego uczestniczyło w nim dwóch obrońców. Córka też przyszła do prokuratury. Próbowała dostać się pod gabinet prowadzącego przesłuchanie prokuratora, ale policjanci zawrócili ją i kazali zejść na parter do poczekalni.
Przesłuchanie trwało z przerwami do godz. 16.30. Prokurator zarządził, by ojciec został odprowadzony do izby zatrzymań. Kolejne przesłuchanie i inne procesowe czynności zaplanowano na następny dzień. Potem miała zapaść decyzja, czy będzie wniosek o aresztowaniu przedsiębiorcy.
Według ustaleń prokuratury, awantura rozpoczęła się około godz. 17. Córka dowiedziała się od pracownika ochrony, że ojca już nie ma w gmachu przy ul. Piłsudskiego i rozpętała się burza. Śledczy opisują, że kobieta wbiegła na korytarz, przy którym był pokój prokuratora. Nie zważała na ochroniarza, zignorowała "strefę bezpieczeństwa" oddzieloną drzwiami. Ochroniarz próbował ją zatrzymać, ale krewka kobieta wyrwała się, zerwała mu okulary i rzuciła nimi o ziemię.
Następnie wpadła do gabinetu i zaczęła obrażać prokuratora. Krzyczała coś o łapówce, o tym, że go zniszczy.
"Kim ty jesteś?! Co ty sobie wyobrażasz?!" - wołała Małgorzata D. Zażądała pokazania dowodów. W pewnym momencie oświadczyła, że nie wyjdzie, dopóki nie zwolnią jej ojca (ostatecznie spędził on w areszcie trzy tygodnie).
Prokurator stracił w końcu cierpliwość i wezwał patrol policji. Nie czekając jednak na jego przybycie, wyszedł z gabinetu, a następnie z budynku. Kobieta poszła za nim, grożąc, że złoży na niego skargę. Gdy przyjechał patrol, już jej nie było.
Prokuratura Apelacyjna zawiadomiła o zdarzeniu Prokuraturę Okręgową, a ta przeprowadziła śledztwo. Sprawa toczyła się, mimo że kobieta dwa dni później zadzwoniła do prokuratora z przeprosinami i zostały one przyjęte.
W śledztwie dotyczącym znieważenia prokuratora nie przyznała się do zarzutów. Inaczej zapamiętała swoje słowa. Wyjaśniła, że emocje były wywołane troską o los ojca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?