Paweł R. zeznał, że godzina i miejsce wybuchu to kwestia przypadku. - Godzina 14 nie jest godziną szczytu, tak jak godz. 6-7 czy 15-17. Linią 145 jeździłem przez dwa lata w czasie studiów. Dlatego wiem, że zazwyczaj na przystankach najwięcej ludzi jest w ok. pl. Grunwaldzkiego - mówił Paweł R. Odrzucił też zarzuty, że specjalnie stanął przy dziecku. Twierdzi, że zawsze poruszając się komunikacją publiczną zajmował miejsce stojące. Zeznał, że był nerwowy w autobusie, cały czas sprawdzał godzinę, wahał się. Myślał, żeby to przerwać i "wrócić do poprzedniego życia".
Pamiętał jak pasażerka zwróciła mu uwagę, żeby przesunął torbę. Paweł R. twierdzi, że już wtedy wiedział, że jego opuszczenie autobusu bez torby zostanie zauważone.
W domu sprawdzał informacje dotyczące wybuchu. - Bardzo żałowałem, chciałem się udać na policję, ale w końcu się nie zdecydowałem. Od początku do końca planowałem jedno urządzenie wybuchowe - mówił Paweł R.