Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamachowiec z Wrocławia: Nie jestem terrorystą. Mam wyrzuty sumienia

Redakcja
23-letni Paweł R. stanął przed sądem za podłożenie bomby w autobusie miejskim.
23-letni Paweł R. stanął przed sądem za podłożenie bomby w autobusie miejskim. Paweł Relikowski/ Polska Press
Mężczyzna oskarżony o zamach terrorystyczny przyznał się do tego, że podłożył bombę domowej roboty we wrocławskim autobusie. Twierdzi jednak, że nie chciał nikogo skrzywdzić i nie jest terrorystą. 23-letniemu Pawłowi R. grozi dożywocie. - W moim życiu była samotność i rozpacz. Cały czas czułem się odrzucony przez rówieśników i nie potrafiłem tego zmienić. Bardzo mi to przeszkadzało. Chciałem normalnie funkcjonować wśród ludzi - mówił dziś przed wrocławskim sądem okręgowym oskarżony Paweł R.

Dziś przed wrocławskim sądem okręgowym 23-letni Paweł R., były student Politechniki Wrocławskiej, przyznał się do tego, że 19 maja umieścił ładunek wybuchowy we wrocławskim autobusie. Paweł R. twierdził, że nie chciał zabić wielu osób i nie jest terrorystą. Przekonywał sąd, że w taki sposób skonstruował bombę, aby nie doszło do silnej eksplozji.

Na pomysł przygotowania bomby wpadł w połowie kwietnia. Paweł R. powiedział przed sądem, że wtedy nasiliły się jego stany depresyjne.

- W moim życiu była samotność i rozpacz. Cały czas czułem się odrzucony przez rówieśników i nie potrafiłem tego zmienić. Bardzo mi to przeszkadzało. Chciałem normalnie funkcjonować wśród ludzi - mówił oskarżony. Podkreślał, że zadzwonił na numer 112 z żądaniem otrzymania sztabek złota, bo wierzył, że lepsza sytuacja finansowa poprawi jego sytuację wśród rówieśników. Dzięki bombie chciał wyłudzić wspomniane złoto.

TAK RELACJONOWALIŚMY PRZEBIEG PROCESU NA ŻYWO: ZAMACHOWIEC Z WROCŁAWIA STANĄŁ PRZED SĄDEM

- Wydawało mi się, że jak trafię do więzienia to moje życie i tak będzie lepsze - zeznawał oskarżony. Paweł R. powiedział, że specjalnie tak skonstruował bombę, żeby siła wybuchu nie była zbyt duża.

- Przyznaję, że chciałem spowodować u wszystkich myślenie, że zagrożenie jest prawdziwe. Zdaje sobie sprawę, że postawiłem wszystkie służby w gotowości, ale w tamtym stanie naprawdę uwierzyłem w ten absurdalny plan i nie obchodziło mnie czy pójdę do więzienia, czy nie - mówił Paweł R. Młody mężczyzna dodawał, że był świadomy, że wybuch zrobi dużo huku i wystraszy ludzi, ale podkreślał, że nie chciał nikomu zrobić krzywdy. - Urządzenie, które skonstruowałem miało mieć charakter ostrzegawczy i stworzyć pozory realności, a nie niszczenia - dodawał były student Politechniki Wrocławskiej.

Oskarżony mówił, że autobus wybrał przypadkowo.Nie planował również gdzie położy torbę z materiałem wybuchowym - zrobił to w pobliżu wózka z dzieckiem. Oskarżony przyznał, że ponownie chciał zadzwonić na numer alarmowy dzień po wybuchu, aby odtworzyć kolejny nagrany komunikat. Chciał w nim poinformować, że pierwszy wybuch był dopiero „rozgrzewką”. Twierdzi, że zdarzenie w autobusie wywarło na nim jednak takie wrażenie, że porzucił swoje plany. Zdecydował również, że wróci do swojej rodzinnej miejscowości. Tam został zatrzymany przez policję.

Oskarżony w sądzie wyraził skruchę. - Przepraszam wszystkich, których skrzywdziłem psychicznie i fizycznie. Przepraszam wszystkich, których naraziłem na niebezpieczeństwo. Proszę o wybaczenie - mówił Paweł R. Dodał, że cały czas ma wyrzuty sumienia i będzie je mieć do końca życia. Oskarżony nie chciał odpowiadać na pytania sądu i prokuratura.

Podczas pierwszej rozprawy zeznawali także świadkowie. Magdalena Z., opiekunka dziecka, obok którego Paweł R. położył reklamówkę z bombą mówiła, że po wybuchu wszyscy pasażerowie byli zszokowani.

- Kiedy dojechaliśmy do Dworca Głównego, drzwi się otworzyły na przystanku i w tym czasie Paweł R. odwrócił się w stronę drzwi, tak jakby kogoś wypatrywał. On po chwili wyskoczył z autobusu. Pomyślałam, że kogoś spotkał i wejdzie drugimi drzwiami, bo torba została. Podeszłam do kierowcy i powiedziałam, że młody człowiek wyszedł i zostawił torbę. Kierowca nakazał mi przynieść torbę. Położyłam ją obok kabiny kierowcy - zeznała kobieta. Dodała, że według niej torba wyglądała dziwnie. - Przy ul. Kościuszki kierowca wyniósł torbę na przystanek i po chwili był wybuch - dodawała opiekunka dziecka.

Kolejnym świadkiem w sądzie był 23-letni Michał S, który pracuje w punkcie serwisowym telefonów komórkowych. To właśnie u niego Paweł R. kupił telefon komórkowy, z którego dzwonił na numer alarmowy. - Pytał się tylko, czy to jest najzwyklejszy telefon komórkowy i zapytał o cenę aparatu - przypominał sobie świadek. W sądzie nie stawił się trzeci świadek - kierowca autobusu linii 145.

Wyjaśnienia oskarżonego nie zaskoczyły prokuratora. - Oskarżony Paweł R. przyznaje się do popełnienia przestępstw. Kwestionuje jednak swój zamiar - mówił po pierwszej rozprawie prokurator Tomasz Krzesiewicz. - Nie jestem zaskoczony dzisiejszymi wyjaśnieniami. Uważam, że wszystkie informacje w akcie oskarżenia są słuszne. Wreszcie oskarżony wyraził skruchę, choć dopiero 10 miesięcy po zdarzeniu, więc można mieć wątpliwości, co do szczerości tego oświadczenia - dodawał prokurator. Kolejna rozprawa w sprawie wybuchu bomby w autobusie linii 145 odbędzie się 6 kwietnia.

Przypomnijmy, że mężczyzna 19 maja 2016 roku podłożył bombę w autobusie linii 145 we Wrocławiu. Prokuratura nie ma wątpliwości, że Paweł R. działał tak, aby eksplozja bomby, do której wówczas doszło spowodowała jak największe obrażenia, u jak największej liczby osób.

Ówczesny student Politechniki Wrocławskiej wykonał bombę, która była wierną kopią ładunku zdetonowanego na mecie maratonu w Bostonie, gdzie po wybuchu trzy osoby zginęły, a 264 zostały ranne. Prokuratura oskarżyła Pawła R. o terroryzm. może mu grozić nawet dożywocie.

Paweł R. 19 maja rano zadzwonił na telefon alarmowy 112. Poinformował, że podłożył we Wrocławiu cztery bomby, a za ich rozbrojenie zażądał 120 kilogramów złota. W tym samym dniu po południu podłożył bombę w autobusie 145. Paweł R. przyznał się do popełnienia czynu, ale nie przyznał się do zarzutów opisanych w akcje oskarżenia.

Paweł R. torbę z materiałem wybuchowym położył bezpośrednio przy wózku, w którym znajdowało się 3-letnie dziecko. Na szczęście pasażerowie w porę zauważyli tajemniczy pakunek w żółtej reklamówce i powiadomili o tym kierowcę. Ten wyniósł reklamówkę z ładunkiem na zewnątrz. Chwilę później bomba eksplodowała poważnie raniąc starszą kobietę przechodzącą obok przystanku przy ul. Kościuszki. Biegli orzekli, że Paweł R. miał ograniczoną poczytalność w chwili przestępstwa, więc sąd będzie mógł zastosować wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska