Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamachowiec Paweł R. aresztowany na 3 miesiące. To 22-letni student

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Dolnośląska Policja
Zamachowiec, który w ubiegłym tygodniu podłożył bombę w autobusie linii 145 we Wrocławiu, to Paweł R., student trzeciego roku chemii na Politechnice Wrocławskiej. Przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień. W czwartek sąd okręgowy aresztował go na 3 miesiące. Grozi mu dożywocie.

W czwartek rano prokuratura złożyła wniosek o aresztowanie Pawła R. Zatrzymanemu mężczyźnie postawiono zarzut przestępstwa o charakterze terrorystycznym - usiłowania zabójstwa wielu osób z użyciem materiałów wybuchowych oraz sprowadzenia zagrożenia życia wielu osób.

Po południu Sąd Okręgowy przychylił się do wniosku prokuratury i zdecydował o tymczasowym areszcie na 3 miesiące dla Pawła R. - Sąd podzielił argumenty prokuratury, że podejrzanemu grozi surowa kara, a na wolności mógłby uciec lub w inny sposób utrudniać śledztwo – przyznał prokurator Tomasz Krzesiewicz.

Co więcej, istniała również obawa, że mógłby on jeszcze raz popełnić podobne przestępstwo.

Prokurator Krzesiewicz dodał, że w sprawie jest do wykonania jeszcze bardzo dużo czynności i ekspertyz, m.in. DNA, z zakresu materiałów wybuchowych, śladów zapachowych, a także badanie pisma ręcznego. Śledczy nie chciał jednak powiedzieć jakiego rodzaju pismo i dlaczego ma być w tej sprawie badane.

Prokurator potwierdził, że pod sądem Paweł R. przyznał się do stawianych mu zarzutów. Odmówił jednak składania wyjaśnień, nie wyraził również skruchy.

"Grzeczny, kulturalny, religijny". Taki był zamachowiec z Wrocławia

Według śledczych nie ma najmniejszych wątpliwości, że zamiarem sprawcy było wyrządzenie jak największych szkód i by ofiar było jak najwięcej. Wynika to nie tylko z konstrukcji samego ładunku wybuchowego, ale również z tego, w jakim czasie i miejscu bomba została podłożona.

Prokurator Krzesiewicz dodał, że ciągle jest badany wątek związku zamachowca z telefonem, w którym dzwoniący mężczyzna groził wybuchami bomb jeśli nie otrzyma złota. Na razie nie potwierdził, że Paweł R. miał coś z tym wspólnego. Zdementował natomiast dzisiejsze doniesienia radia RMF FM, że Paweł R. planował zamachy również podczas Światowych Dni Młodzieży.

Prokuratora apeluje, aby wszyscy, którzy jechali autobusem 145 razem z zamachowcem zgłaszali się w celu złożenia zeznań. Będą traktowani w sprawie jako pokrzywdzeni.

Zamachowiec Paweł R. został zatrzymany u rodziny w Szprotawie w Lubuskiem. To student trzeciego roku chemii na Politechnice Wrocławskiej. Uczelnia nie chce komentować zatrzymania swego studenta.

We wtorek Pawła R. doprowadzono do prokuratury. Tu usłyszał zarzut przestępstwa o charakterze terrorystycznym - usiłowania zabójstwa wielu osób z użyciem materiałów wybuchowych oraz sprowadzenia zagrożenia życia wielu osób. Grozi mu dożywocie.

ZOBACZ NAGRANIE, KTÓRE PRZYCZYNIŁO SIĘ DO ZATRZYMANIA ZAMACHOWCA

- Przyznał się do zarzutów, odmówił składania wyjaśnień - powiedział portalowi GazetaWroclawska.pl Robert Tomankiewicz, naczelnik wydziału dolnośląskiego Prokuratury Krajowej. Tomankiewicz dodał, że wciąż trwa sprawdzanie czy to Paweł R. kilka godzin przed wybuchem dzwonił pod numer 112, domagając się 30 kilogramów złota i ostrzegając, że jeśli ich nie dostanie, w mieście będą wybuchały bomby.

Prokurator zdementował wcześniejsze informacje niektórych mediów, jakoby w mieszkaniu Pawła R. przy ul. Klimasa we Wrocławiu zostały znalezione inne materiały wybuchowe czy garnki podobne do tego, w którym skonstruowano bombę podłożoną w autobusie.

- To był wyjątkowo trudny przeciwnik. Świetnie się maskował - przyznaje komendant główny policji Jarosław Szymczyk. I potwierdza wcześniejsze informacje portalu GazetaWroclawska.pl, że kilka godzin przed podłożeniem bomby w autobusie ktoś zadzwonił pod numer 112, domagając się 30 kilogramów złota i grożąc, że jeśli ich nie dostanie, w mieście będą wybuchały bomby. Czy dzwoniącym był zatrzymany we wtorek zamachowiec? Ustala to policja.

Zamachowca zatrzymano we wtorek około południa na terenie województwa lubuskiego. Był u rodziny. Wizyta policjantów kompletnie go zaskoczyła. Z nieoficjalnych informacji portalu GazetaWroclawska.pl wynika, że nie stawiał oporu. Od razu przyznał się do winy.

Choć zamachowca zatrzymano na terenie województwa lubuskiego, mieszkał we Wrocławiu - na osiedlu przy skrzyżowaniu ul. Klimasa i Tarnogajskiej, prawdopodobnie w mieszkaniu studenckim. To osiedle znajduje się zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, w którym w czwartek zamachowiec z bombą w żółtej reklamówce wsiadł do autobusu linii 145.

W dotarciu do mężczyzny miał pomóc policji film z monitoringu w warsztacie samochodowym przy ul. Tarnogajskiej. Widać na nim, jak w czwartek przed godziną 13 ktoś wychodzi z żółtą reklamówką z bloków na osiedlu. Po godzinie 14 mężczyzna wraca w to samo miejsce już bez reklamówki, za to nerwowo ogląda się za siebie.

We wtorek od godz. 14 na osiedlu trwała wielka akcja policji. Zamachowiec był już wtedy zatrzymany. Policja otoczyła osiedle, na miejscu pojawili się antyterroryści i policyjni pirotechnicy. Ulica Klimasa od skrzyżowania z Tarnogajską została zamknięta dla ruchu. W całej okolicy wyłączono gaz i prąd.

Do budynku przy ul. Klimasa 39 przez kilka godzin nie byli wpuszczani ludzie. Policja w tym czasie dokładnie przeszukiwała jedno z mieszkań (nieoficjalnie wiemy, że było to na drugim piętrze), a także piwnice.

Czy zatrzymany mężczyzna to ten sam, który w czwartek rano dzwonił pod numer 112, domagając się okupu w postaci 30 kilogramów złota i grożąc, że w przeciwnym razie w mieście będą wybuchały bomby kliknij i przeczytaj więcej na ten temat.? Na razie nie wiadomo. Komendant główny policji potwierdził, że taki telefon odebrano. Ale to czy pod numer 112 dzwonił zatrzymany we wtorek zamachowiec, będzie dopiero przedmiotem śledztwa.

Mieszkańcy ulicy Klimasa z którymi rozmawialiśmy, nie mają pojęcia, który z ich sąsiadów mógł być zamachowcem. - Tu są głównie mieszkania na wynajem, lokatorzy bardzo często się zmieniają, mało kto się zna - tłumaczy nam jeden z mieszkańców.

Jak mówią nam mieszkańcy, policjanci już kilka dni temu odwiedzali ich w mieszkaniach, pokazując portret pamięciowy zamachowca i zdjęcia z monitoringu. Wiadomo, że zamachowiec nie tylko wsiadał do autobusu na przystanku przy ul. Tarnogajskiej, ale i wrócił w te okolice niedługo po zamachu. Policyjne psy tropiące doprowadziły w sobotę funkcjonariuszy w okolice wieżowców na osiedlu Gaj. Zamachowiec miał tu dotrzeć pieszo z Dworca Głównego PKP.

O policyjnych poszukiwaniach na osiedlu przy skrzyżowaniu Tarnogajskiej i Klimasa pisaliśmy już dziś rano. O wizycie policji opowiadali nam m.in. pracownicy pobliskich firm i sklepów. - Specjalnie razem z pracownikiem sprawdzaliśmy monitoring naszego sklepu – opowiadał jeden z ze sprzedawców. Ale nikt się nie nagrał.

Niedaleko przystanku jest też sklep ze śrubami i nakrętkami. Policjanci byli i w tym sklepie. Pokazywali nakrętki – najpewniej z ładunku znalezionego w autobusie. Ale - jak twierdzi sprzedawca - nie ma takich w ofercie. Wynika z tego, że zamachowiec nie zaopatrywał się w tym akurat sklepie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska