Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamach w autobusie 145. Terrorysta nie przeprosił

Marcin Rybak
Paweł R. - oskarżony o zamach we wrocławskim autobusie w maju ubiegłego roku – nie przeprosił za wszystko, co się stało. W ostatnim słowie przed wyrokiem sugerował, że materiał wybuchowy, który wykorzystał, nie był na tyle mocny, żeby kogokolwiek skrzywdzić. Przekonywał, że nie starał się wybrać autobusu, gdzie przebywało, jak najwięcej pasażerów i poprosił o wyrok taki, jak chce jego obrona. Czyli bardzo łagodny. Sąd ogłosi wyrok 8 listopada.

Były student Politechniki Wrocławskiej stanął przed najpoważniejszym zarzutem, jaki w ostatnich latach komukolwiek we Wrocławiu postawiono: próba zabójstwa wielu osób poprzez podłożenie bomby własnej konstrukcji w autobusie linii 145. Ma to być – zdaniem oskarżenia - „czyn o charakterze terrorystycznym”. Co to oznacza? Że sąd musi zastosować „nadzwyczajne zaostrzenie kary”. Minimalny wyrok jaki – przy takim zarzucie – może usłyszeć Paweł R., to 12 lat i miesiąc.

Główny spór w tej sprawie dotyczy tego, jaki zamiar miał Paweł R. - były wrocławski student. Wiadomo, że 19 maja 2016 przed godziną 14. wniósł bombę własnej konstrukcji do autobusu linii 145. Oskarżenie przekonuje, że chciał zabić jak największą liczbę osób i zrobił wszystko, żeby tak się stało. Obrońcy są innego zdania. Twierdzą, że Paweł chciał tylko wystraszyć pasażerów i specjalnie skonstruował słaby ładunek. Miało być trochę huku, ognia i dymu. Nic więcej. Poza tym obrońcy – w końcowych przemówieniach - akcentowali zdrowie Pawła R. Silną depresję i wywołaną tym stanem znacznie ograniczoną poczytalność.

W wersji obrony było tak: Paweł R. - z racji swoich poważnych zdrowotnych problemów i depresji – wpadł na pomysł, żeby zarobić duże pieniądze przy pomocy szantażu. Pomysł absurdalny i nierealny. 19 maja rano zadzwonił pod numer alarmowy 112 i odtworzył nagraną wcześniej groźbę – "będą wybuchać bomy, jak nie zapłacicie 120 kilogramów złota". Zdaniem obrony było to usiłowanie popełnienia przestępstwa „wymuszenia rozbójniczego”. Obrona uważa, że sąd powinien za to przestępstwo odstąpić od wymierzania kary.

Tego samego dnia Paweł R. wniósł do autobusu przygotowaną wcześniej bombę tzw. „szybkowarową” w ciśnieniowym garnku wypełnionym materiałem wybuchowym własnej konstrukcji. Tu zaczyna się najważniejsza część sporu obrony i oskarżenia. Prokurator w swoim przemówieniu dużo miejsca poświęcił tezie, że bombę skonstruowano tak, by wyrządzić jak największą szkodę i zabić jak najwięcej osób. Paweł R. - zdaniem prokuratury - wykorzystał największy dostępny w Polsce garnek ciśnieniowy mający 6 litrów. Mecenas Paweł Wójcik wyśmiał ten argument. - Pięć minut zajęło mi znalezienie większych garnków na portalach aukcyjnych. W tym największy 12-litrowy – mówił.

Kolejna kwestia to materiał wybuchowy. Popularny i znany powszechnie, możliwy do przygotowania z łatwo dostępnych substancji chemicznych. Oskarżenie przekonuje, że Paweł R. źle zmieszał substancję i uzyskał ładunek mniej wybuchowy niż chciał. Obrona zapewnia, że taki właśnie był zamiar Pawła R. Mecenas Wójcik wymieniał o wiele groźniejsze substancje wybuchowe, które są prostsze do przygotowania - szczególnie dla studenta chemii. Inne elementy konstrukcji ładunku też świadczyć mają o tym, że oskarżony nie chciał nikogo zabić. Bombę postawił w autobusie w miejscu, gdzie było mało osób. Wreszcie schował ją do jaskrawożółtej reklamówki, która rzuca się w oczy.

- Z przemowy końcowej obrony wynika, że Paweł R. jest wspaniałomyślny, bo tak skonstruował urządzenie, że nikomu nic się nie stało. Możemy się tylko cieszyć, że nie zostało skonstruowane prawidłowo, a było to tylko i wyłącznie dziełem przypadku. Oskarżony jest laikiem i nie potrafił do końca sam skonstruować prawidłowo tego urządzenia - odpowiedział prokurator Tomasz Krzesiewicz.

Obrona bardzo ostro zaatakowała biegłego od materiałów wybuchowych, który przygotowywał opinię w tej sprawie. Ta opinia zdaniem obrońców jest pełna błędów na niekorzyść oskarżonego. Obrona przedstawiła sądowi „prywatną” opinię fachowej państwowej instytucji znającej się na materiałach wybuchowych. Krytycznie oceniającą opinię biegłego prokuratury.

Ważnym argumentem oskarżenia były wyniki eksperymentu na policyjnym poligonie. W podobnym autobusie zdetonowano dwa ładunki. Pierwszy miał być identyczny z tym, jaki przygotował Paweł R. Drugi mocniejszy - taki jaki chciał przygotować. Dla obrony ów eksperyment jest nic nie wart i nie jest żadnym dowodem. Przede wszystkim dlatego, że nie da się – w oparciu o dane zebrane w śledztwie – odtworzyć identycznej mieszaniny wybuchowej, jak w bombie Pawła R. Nie ma też dowodów, że właśnie tak silny ładunek - jak w drugiej części eksperymentu – chciał przygotować oskarżony.

Wyrok? Obrona nie chce uniewinnienia. Chce, żeby wyeliminować z opisu przestępstwa usiłowanie zabójstwa. Prosi o wyrok „w dolnej granicy zagrożenia”. Chodzi więc o karę roku lub nawet mniej niż roku więzienia. Natomiast pełnomocnik kobiety, która została ranna w wybuchu, zaapelował dziś do sądu o nadzwyczajne złagodzenie kary dla Pawła R., ale wyrok nie niższy niż 12 lat więzienia.

Paweł R. nie przeprosił dziś za skonstruowanie bomby oraz podłożenie jej w autobusie. Zrobił to w marcu, gdy przyznał, że "chce normalnie funkcjonować z ludźmi i żyć".

Zobacz jak prokurator opowiadał o zamachu w autobusie [KLIKNIJ]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska