Profesor Ż. został zatrzymany w lutym 2013 roku przez policjantów wydziału do walki z korupcją. Pisaliśmy o tym obszernie na GazetaWroclawska.pl. Wtedy naukowiec usłyszał dwa najpoważniejsze zarzuty – udziału w gwałcie zbiorowym. Ofiara – pani C. - miała być przez profesora oszołomiona drinkiem z „substancją wyłączającą świadomość”, a potem paść ofiarą gwałtu. Oskarżony dziś polityk i naukowiec miał się tego dopuścić wspólnie ze swoim znajomym, teraz drugim oskarżonym w tej sprawie. Co więcej, zdaniem oskarżenia, ów gwałt zbiorowy miał się powtórzyć. Pani C. pierwszy raz miała paść jego ofiarą w styczniu 2011, a kolejny raz - w marcu tego samego roku.
W lutym 2013 roku wrocławski sąd odmówił aresztowania Piotra Z. Ocenił dowody obciążające go jako słabej jakości. Bo też i sam zarzut oparty jest jedynie o relację pokrzywdzonej, dokonaną w prokuraturze w 2013 roku.
Znajomość pani C. z profesorem trwać miała wiele miesięcy. Prokuratura zarzuca naukowcowi m.in., że zmuszał ją do „kontynuowania znajomości” grożąc opublikowaniem jej zdjęć w bieliźnie. Koniec końców zdjęcia te miał opublikować na erotycznym portalu. Wraz z anonsem jakoby kobieta była zainteresowana grupowym seksem.
Czy prokuratura ma wiarygodne dowody na używanie „substancji wyłączającej świadomość”? Z naszych informacji wynika, że jedyny dowód to relacja samej pokrzywdzonej kobiety. Ale jest jeszcze jedna kobieta, która – jak chce oskarżenie – padła ofiarą identycznej sytuacji. Choć nie był to gwałt zbiorowy. Ale miejsce i okoliczności są te same: pokój w domu profesora. Do zdarzenia dojść miało w maju 2012. Ofiara – relacjonuje oskarżenie – miała wypić drinka.
Prokuratura opisuje jeszcze kilka prób gwałtu. Do samych gwałtów nie doszło z powodu oporu napastowanych kobiet. Jedna z nich miała być aż dwa razy przedmiotem takiego zachowania. Było to w drugiej połowie 2007 roku. Raz we wrocławskim mieszkaniu a drugi raz - w zagajniku na drodze pod Wrocławiem.
Akt oskarżenia napisany na podstawie nowych przepisów i nie ma uzasadnienia. Nie wiadomo więc ani jakie były okoliczności, ani dlaczego ta sama osoba dwa razy spotykała się ze swoim prześladowcą. Według nieoficjalnych informacji z ustaleń śledztwa wynikać ma, że kobieta była szantażowana.
ZALICZENIE ZA SEKS - Na następnej stronie więcej o tym jak profesor miał uzależniać stopień w indeksie od seksualnych spotkań
Pozostałe zarzuty dotyczą relacji profesora ze studentkami socjologii z Wrocławia i jednej z prywatnej uczelni w Lesznie. Opisy przestępstw są podobne. Piotr Ż. miał uzależniać zaliczenie albo uzyskanie wyższej oceny na egzaminie od zgody na prywatne spotkanie. W większości zarzutów miało to być „spotkanie o charakterze seksualnym”, choć w kilku przypadkach profesorowi wystarczać miał tylko prywatny telefon studentki albo spotkanie w restauracji, wyjście na drinka czy – w jednym przypadku – wyjście do teatru. W kilku przypadkach prokuratura podaje nazwy przedmiotów: „współczesne społeczeństwo polskie”, „socjologia polityki”, „media a polityka”.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus mówi, że profesor Ż. odmawiał wyjaśnień i nie przyznawał się do postawionych mu zarzutów. - Zatrzymano mnie, gdy wyjeżdżałem na pogrzeb ciotki. Przed domem czekały na mnie cztery samochody. Policjanci powtarzali, że zrobią wszystko żeby mnie zniszczyć - mówił nam w lutym 2013. - Zatrzymanie wiążę z moją działalnością publiczną i sprzeciwem wobec inwigilacji. A także z nieudanymi próbami skłonienia mnie do współpracy ze służbami specjalnymi. To miało być pierwsze uderzenie, które miało mnie złamać - stwierdził profesor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?