– To nie będzie taki mecz, jak z Resovią, jesteśmy tego pewni, że takie spotkanie się nie powtórzy – mówił przed pierwszym finałowym starciem Bartosz Kurek. W spotkaniu półfinałowym z rzeszowianami bełchatowianom wychodziło wszystko, a rywalom – nic. To była deklasacja, ale w środę do Atlas Areny przyjechał zespół lepszy, dojrzalszy, z lepszym trenerem.
Wielkim atutem w tamtym meczu PGESkry była zagrywka, a właściwie brak zagrywki u rywali. Kędzierzynianie nie przestraszyli się pełnej Atlas Areny, na zagrywce grali tak, jakby w tej hali codziennie trenowali. I mieli nieprawdopodobnie skutecznego atakującego. Jeśli ZAKSA w niedzielę będzie cieszyła się ze złotego medalu, to w głównej mierze będzie to zawdzięczać Dawidowi Konarskiemu.
Już w pierwszym secie, który zaczął się fantastycznie dla PGE Skry, bo od prowadzenia 4:1, Konarski dał popis swoich umiejętności. W zaciętej partii, która kończyła się na przewagi, „Konar” zdobył aż jedenaście punktów. Kibicom PGE Skry, zwłaszcza tym starszym, musiał przypomnieć się finał z 2012 roku, gdy bełchatowianie przegrali właściwie z samym Georgiem Grozerem z Asseco Resovii. Konarski zdobył cztery ostatnie punkty w pierwszym secie – blokiem, zagrywką i atakiem.
Atakujący ZAKSY miał jednak duże wsparcie. Z przebiegiem gry rysowała się bowiem przewaga kędzierzynian na innych pozycjach. Gdy w drugim secie znów Konarski zablokował Mariusza Wlazłego, trener Philippe Blain zmienił rozgrywającego. Nicolasa Uriarte zastąpił Mariusz Janusz i bełchatowianie zaczęli prowadzić bardziej wyrównaną grę. Ale, gdy przyszło co do czego, to Konarski znów kończył akcję za akcję i ZAKSAbez większych problemów wygrała drugiego seta.
Sytuacja zrobiła się ekstremalnie trudna, gdy po czterech pierwszych piłkach Blain musiał brać czas, bo na świetlnej tablicy był wynik 4:0 dla ZAKSY. Przed trzecim setem francuski trener wrócił do wyjściowego składu, z Uriarte i Karolem Kłosem, którego w drugiej partii zmienił Jurij Gladyr. Efekt na początku był jednak mizerny, bo ZAKSAwygrywała 3:8, ale kilka udanych akcji, zwłaszcza w bloku, dały drugie życie PGESkrze. Bełchatowianie zdobyli cztery punkty z rzędu i wrócili do gry, ale chwilę później znów stracili w głupi sposób dwa punkty.
O zwycięstwie PGE Skry nie było mowy – bełchatowianie mieli za wiele słabych punktów, a ZAKSAza dużo mocnych. Jeśli nie zmieni się to do niedzieli, to mistrza Polski możemy poznać nawet po pierwszych dwóch setach rewanżu. Ale bełchatowski zespół w półfinale pokazał, że potrafi grać znacznie lepiej. By sięgnąć po mistrzostwo Polski musi jednak zagrać najlepiej, jak tylko to potrafi. W środę Blain wypróbował wszystkich graczy z wyjątkiem kontuzjowanego Michała Winiarskiego, którego w piękny sposób pożegnali kibice w Atlas Arenie. Właściwie żaden z nich nie zagrał tak, jak umie.
PGE Skra Bełchatów – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (25:27, 21:25, 19:25)
PGE Skra: Uriarte, Penczew, Lisinac, Wlazły, Kurek, Kłos, Piechocki (libero) oraz Bednorz, Janusz, Gladyr, Milczarek (libero), Szalpuk. Trener: Philippe Blain.
ZAKSA: Toniutti, Deroo, Wiśniewski, Konarski, Buszek, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Czarnowski. Trener: Ferdinando De Giorgi.
MAGAZYN SPORTOWY24 - RAFAŁ JACKIEWICZ PROSTO Z MOSTU (CZĘŚĆ 2)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?