Mecz zaczął się w niezłym tempie. Śląsk miał trochę problemów z pressingiem Zagłębia, które bardzo sprawnie atakowało w ten sposób, gdy gospodarze próbowali wyprowadzić piłkę z własnej połowy. Tak właśnie gospodarze zmusili do błędu na przykład Mariusza Pawełka, który wznawiając grę wybił piłkę na aut.
Po 10 min. jednak tempo nam siadło i zaczęły się piłkarskie szachy. Pierwszy strzał na bramkę mieliśmy w 17 min. Kamil Biliński dostał piłkę kilkanaście metrów przed polem karnym i ruszył do przodu. Miał z lewej stronie dobrze wbiegającego Marcela Gecova, ale zrobił kółeczko i zdecydował się na strzał - po koźle, w światło bramki, ale jednak za słabo, by zaskoczyć Konrada Forenca.
W 26 min. Mateusz Machaj przerzucił piłkę na prawe skrzydło, tam niepilnowany Paweł Zieliński dośrodkował, ale Lubomir Guldan uprzedził Bilińskiego i mieliśmy rzut rożny. Pierwszy był nieudany, ale przy drugim do uderzenie głową doszedł Adam Kokoszka, miał sporo swobody i powinien przymierzyć lepiej, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Odpowiedzią był słabo słabe uderzenie Jarosława Kubickiego.
Zagłębie najlepszą okazję miało w 36 min. Jakub Tosik dośrodkował, a Krzysztof Piątek nieźle uderzył głową, jednak Pawełek złapał. Młody napastnik miał też szansę, kiedy dostał dobrą piłkę z głębi pola od Dąbrowskiego, ale i tym razem szybszy okazał się kapitan przyjezdnych.
Pod koniec pierwszej części lubinianie starali się przejąć inicjatywę, byli częściej na połowie rywala. - Do boku i do środka - pokrzykiwał do swoich piłkarzy Piotr Stokowiec. To jednak Śląsk tuż przed przerwą miał znakomitą okazję, by otworzyć wynik tego spotkania. Po wrzucie z autu dobrze zastawił się przy linii bocznej Flavio, zostawił Dąbrowskiego, założył siatkę Guldanowi zszedł do środka i uderzył w kierunku krótkiego słupka, ale nie z nie z tej strony...
- Co Flavio mógł zrobić lepiej? Na pewno trafić w światło bramki. Prowadzilibyśmy 1:0 - mówi w przerwie reporterowi Canal+ Kamil Biliński.
Drugą połowę z wysokiego C mogli zacząć gospodarze. Tuż po wznowieniu gry w słupek przymierzył wpadający z lewej strony Cotra. W tej akcji spóźnił się Paweł Zieliński, a Pawełek rozłożył ręce przekonany, że uderzenie nie leci w światło bramki.
Co się odwlecze, to nie uciecze. W 49 min. Todorovski dośrodkował na głowę Papadopulosa, znów spóźnił się Zieliński, Czech uderzył głową, piłka odbiła się jeszcze do Celebana i wpadła do siatki obok bezradnego Pawełka. Pawłowski błyskawicznie zareagował wprowadzając przeziębionego Jacka Kiełba oraz Petera Grajciara, ale WKS nie potrafił poważnie zagrozić bramce Forenca. Za to Zagłębie w 60 min. powinno prowadzić 2:0, schemat znów ten sam: piłka do boku, wyskakuje Papadopulos, ale tym razem nad poprzeczką.
Wydawało się, że piłkarze Stokowca kontrolują sytuację. Bardziej myśleli już chyba o obronie, bo Piątka-napastnika zmienił Piątek-pomocnik. Wrocławianie odpowiadali groźnymi akcjami z rzadka. Najlepszą znów zmarnował w 68 min. Flavio, który całkiem przypadkiem dostał piłkę w polu karnym rywali, ale przycelował fatalnie. Na szczęście dla niego - szybko się zrehabilitował. Kilka minut później na oślep wybijał piłkę Pawelec, Biliński skiksował przyjmując i dopadł do niej Portugalczyk, który nie zmarnował okazji sam na sam z bramkarzem.
Zagłębie słusznie czuło, że bardziej zasługuje na zwycięstwo, dlatego starało się przycisnąć w samej końcówce. Kilka razy nieźle zakotłowało się w polu karnym Pawełka, a piłkę meczową miał już w doliczonym czasie gry Jakub Tosik. uderzył w trybuny.
Odnotujmy, że debiut w pierwszym składzie zanotował wychowanek Śląska napastnik Mariusz Idzik.
Remis bardziej cieszy z pewnością Śląsk niż Zagłębie.
Jakub Guder, Twitter - @JakubGuder
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?