Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagłębie - Cracovia 2:2. W piłkę gra się do końca...

Michał Rygiel
Tak przez większość czasu wyglądało spotkanie Zagłębia z Cracovią. Piłka swoje, a piłkarze swoje...
Tak przez większość czasu wyglądało spotkanie Zagłębia z Cracovią. Piłka swoje, a piłkarze swoje... Piotr Krzyżanowski
KGHM Zagłębie Lubin zremisowało 2:2 z Cracovią w meczu 31. kolejki Lotto Ekstraklasy. Choć goście przez cały mecz kontrolowali przebieg spotkania, „Miedziowym" wystarczyły trzy minuty, żeby podzielić się punktami

Mało kto spodziewał się w tym meczu fajerwerków. I rzeczywiście, w pierwszych kilkunastu minutach obie drużyny grały niezwykle ospale, bez większego ładu i składu. Upłynął kwadrans, a konkretów pod którąkolwiek z bramek, nie mówiąc już o jakichkolwiek strzałach próżno było szukać.

Ale wraz z upływem czasu to Cracovia zaczęła przejmować inicjatywę. Zagłębie początkowo radziło sobie z poczynaniami ofensywnymi „Pasów”, lecz nikt na stadionie nie mógł przewidzieć prezentu od Zbigniewa Małkowskiego.

Sam zainteresowany był zaskoczony, gdy w 32. minucie nie złapał łatwego dośrodkowania autorstwa Diego Ferraresso. Piłka zamiast znaleźć się w rękawicach doświadczonego golkipera wypadła na trzeci metr, a Mateusz Szczepaniak takiej okazji nie miał prawa zmarnować. Trudno sobie wyobrazić gorszy debiut.

Ataki Cracovii przybierały na sile, a Zagłębie nie robiło zbyt wiele żeby odwrócić losy spotkania na swoją korzyść jeszcze przed przerwą. Jedynym pomysłem było granie piłki do skrzydłowych, którzy jednak zazwyczaj dośrodkowywali za plecy wbiegających piłkarzy z Lubina.

Kontrolujące tempo spotkania „Pasy” nie musiały długo czekać, żeby podwyższyć prowadzenie. Już w 39. minucie przebitkę na 16 metrze wygrał Damian Dąbrowski, dograł piłkę do Krzysztofa Piątka, a ten pewnym plasowanym strzałem pokonał Małkowskiego.

Rezultat do przerwy nie mógł zadowalać Piotra Stokowca, który zmianami chciał pobudzić swoją drużynę. Na całą drugą połowę wprowadził Filipa Jagiełłę, chwilę później Łukasza Janoszkę, a ostatnim dżokerem był Adam Buksa. Co zmiana to bardziej ofensywna, ale żaden z trójki piłkarzy przez długi czas nie wnosił zbyt wiele do gry Zagłębia.

A Cracovia wyszła z założenia, że nie musi się spieszyć i wystarczy lubinian przeczekać. Ta strategia działała przez lwią część drugiej połowy, lecz kunktatorstwo zespołu Jacka Zielińskiego zostało ukarane. Gdy kibice kierowali się do wyjść, Łukasz Janoszka po indywidualnym rajdzie wyłożył piłkę Martinowi Nesporowi, który mocnym strzałem trafił pod poprzeczkę.

Zatlił się płomień nadziei i to wystarczyło, żeby gospodarze zeszli z boiska z punktem. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym najprzytomniej zachował się Lubomir Guldan i kapitan Zagłębia z najbliższej odległości pokonał Grzegorza Sandomierskiego.

To jednak nie usprawiedliwia bardzo słabej gry lubinian przez 89 minut. Remis nie był sprawiedliwym wynikiem, ale Cracovia sama jest sobie winna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska