Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadźgała nożem swoje dwie córeczki. Czy żałuje?

Ewa Chojna
fot. ewa chojna
Dożywocie grozi Natalii W., która w styczniu tego roku z zimną krwią zamordowała swoje dwie córki. Dziewczynki, 12-letnia Emilka i zaledwie 13-miesięczna Laura, nie miały szans obronić się przed matką, która rzuciła się na nie z nożem. Kobieta dźgała, gdzie popadło: w szyję, klatkę piersiową, nogi i ręce...

Odczytując akt oskarżenia przeciwko mieszkance Lubina Natalii W. prokurator Marek Bartosiewicz opisał dokładnie rany jakie odniosły 12-letnia Emilka i 13-miesięczna Laura. Obie dziewczynki bardzo cierpiały. Młodsza zmarła na miejscu, starszą zabrało pogotowie ratunkowe do lubińskiego szpitala. Po kilku godzinach również i 12-latka zmarła.

Ten feralny dzień przeżyła jedynie Natalia W. która po tym jak skończyła pastwić się nad dziećmi sama probowała odebrać sobie życie, ale bezskutecznie. Lekarze odratowali kobietę, która wczoraj stanęła przed wymiarem sprawiedliwości.

Pytana przez sąd kobieta przyznała się do zabicia dzieci, odmówiła składania wyjaśnień i odpowiadała na pytania.

- Zgromadzony materiał do-wodowy w postaci opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej oraz daktyloskopii, biologii, jak również biegłych psychiatrów pozwolił na przedstawienie oskarżonej zarzutów - mówił prokurator Prokuratury Rejonowej w Lubinie Marek Bartosiewicz. - Oskarżona dwukrotnie była słuchana w charakterze podejrzanej i za każdym razem przyznała się do popełnienia tego czynu.

33-latka przez cały czas płakała. - Żałuję, przepraszam całą rodzinę. Nie chciałam tego - powiedziała tylko.

Odpowiadając na pytania stron Natalia W. niepochlebnie wypowiadała się o swoim ostatnim partnerze i jednocześnie ojcu młodszej córki. Przekonywała, że mężczyzna nie interesował się rodziną, nie dbał o nią, dużo pił i nie lubił starszej córki.

- Czepiał się ciągle starszej córki, raz jej nawet powiedział: „Czemu tak dużo żresz?” - zeznała kobieta.

Temu jednak zaprzecza nie tylko sam mężczyzna, ale nawet babcia oskarżonej, która była z nią w bliskich relacjach. Starsza pani bardzo przeżywa proces ukochanej wnuczki, ale zgodziła się zeznawać przed sądem. Przyznała, że na kilka godzin przed tragedią Natalia W. zachowywała się dziwnie. Najpierw obudziła ją w środku nocy i wepchnęła do małego pokoju. Potem wyrzuciła za drzwi.

- Wcześniej też chodziła w kółko po pokoju, mówiła o tym, że jest podsłuchiwana. Zadzwoniłam po pogotowie, lekarz mówił, że trzeba z nią iść do psychiatry - przyznała kobieta.

Jednak jak przyznają bliscy Natalii W. kobieta nie chciała słyszeć o żadnym leczeniu. Ostatecznie zgodziła się skorzystać z pomocy psychologicznej, ale do specjalisty już nie trafiła.

Na sali sądowej pojawił się pierwszy mąż Natalii W. i zarazem ojciec starszej z córek kobiety.

- Coś z nią było nie tak - zeznał w sądzie. - Wystarczy pomyśleć, że po tym, jak w wypadku złamałem kręgosłup, nie chciałem z nią być. Zdecydowałem się ją zostawić i płacić alimenty. Nie chciałem marnować sobie życia.

Na kolejnej rozprawie zeznawać mają biegli sądowi powołani do zbadania 33-latki, która trzy miesiące tymczasowego aresztu spędziła na oddziale szpitalnym, gdzie zajmowali się nią psychiatrzy. Ich zdaniem Natalia W. w momencie popełnienia czynu była całkowicie poczytalna.

Natalii W. za zamordowanie własnych dzieci grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 12 lat, 25 lat pozbawienia wolności albo kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska