Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił żonę? Zapewnia że lunatykowała. Za mało dowodów na więzienie

Małgorzata Moczulska
Kobieta nie mogła przez okno wypaść. Albo sama wyskoczyła, albo została wyrzucona - mówi sędzia
Kobieta nie mogła przez okno wypaść. Albo sama wyskoczyła, albo została wyrzucona - mówi sędzia archiwum Polska Press Grupa
Mówił, że lunatykowała i sama wypadła w nocy przez okno. Siostra ofiary była pewna, że to on ją zamordował i wymyślił historyjkę z chodzeniem we śnie... Nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę.

To był proces wyjątkowy, bo linia obrony mężczyzny oskarżonego o zabójstwo żony była niespotykana. Twierdził on, że kobieta chodziła we śnie i tego wieczoru sama weszła na parapet i skoczyła z drugiego piętra kamienicy.

Kiedy w Sądzie Okręgowym w Świdnicy sędzia Tomasz Białek wypowiadał słowo "uniewinnić" po policzku Kazimierza K. popłynęły łzy. Wyrok, na który z taką niecierpliwością czekał, odliczając dni w celi aresztu, oczyścił go z zarzutu zabójstwa. W tym czasie, po drugiej stronie sali rozpraw siedział siostra jego nieżyjącej żony. Ona wyroku słuchała w skupieniu, jakby z niedowierzaniem. Była smutna. Przez lata walczyła, by winny śmierci jej ukochanej siostry został ukarany i była przekonana, że jest nim jej były szwagier.

Miała córeczkę, którą kochała
- Danusia nigdy by sama nie wyskoczyła przez okno, przecież miała małą córeczkę, którą tak kochała. Nie uwierzę w to, że odebrała sobie życie. To niemożliwe. Nie zostawiłaby dziecka. Nigdy też nie mówiła, że ma problemy z lunatykowaniem. Jestem pewna, że ktoś ją przez to okno wyrzucił - od samego początku twierdziła siostra nieżyjącej kobiety.

To ona, swoją determinacją, doprowadziła do tego, że sprawa trafiła w końcu na wokandę sądu. Wcześniej prokuratura umarzała ją dwukrotnie. Raz, kiedy stwierdzono, że nie ma żadnych dowodów na to, że ktoś wypchnął kobietę przez okno. A drugi, kiedy biegły potwierdził, że kobieta mogła lunatykować i mieć do tego skłonności.

CZYTAJ DALEJ: Mąż tłumaczył: - Zabroniła wzywać pogotowie. Chciałam zadzwonić mimo wszystko, ale nie chciałem jej denerwować. Nie miałem pojęcia, że jej stan jest tak ciężki
Tragiczne wydarzenia sprzed lat
Za kilka dni minie dziesiąta rocznica śmierci Danuty. Był mroźny wieczór. Kobieta wraz z mężem wrócili do domu z imienin u znajomych. Wypili tam kilka drinków. Zaraz po powrocie do domu doszło między nimi do kłótni. Kazimierz nie pamiętał nawet o co. Ostatnimi czasy często się sprzeczali. Danuta skarżyła się, że kilka razy była pobita, chciała wziąć z mężem rozwód. Co wydarzyło się potem, pozostaje tajemnicą.

Kazimierz twierdzi, że położyli się spać, a obudził go huk. Wstał z łóżka. Okno było otwarte. Podszedł do niego i wychylił się. - To co zobaczyłem kilka metrów niżej przeraziło mnie. Na betonowym chodniku leżała Danuta w samej koszuli nocnej. Wystraszyłem się. Nie wiedziałem, co robić. Narzuciłem na siebie kurtkę i zbiegłem na dół. Było zimno i ciemno. Danusia żyła, majaczyła coś, nie do końca ją rozumiałem - zeznawał przed sądem.

Zabroniła wzywać pogotowie
Mówił, że wziął kobietę na ręce i niósł na górę do mieszkania. Na schodach spotkał znajomego, który wracał z imprezy u sąsiada. Ten zdziwił się, że Danuta jest w samej koszuli nocnej. Spytał, czy coś się stało, ale Tadeusz miał odpowiedzieć, że wszystko w porządku. Wniósł Danutę do mieszkania i położył na łóżku.

- Kilka razy pytałem, co jej jest. Mówiła, że boli ją wszystko, ale że to tylko potłuczenia i zabroniła wzywać pogotowie. Chciałam zadzwonić mimo wszystko, ale nie chciałem jej denerwować. Nie miałem pojęcia, że jej stan jest tak ciężki. Nie wiedziałem. Położyłem się spać w salonie, żeby było jej wygodnie. Kiedy rano wstałem od razu poszedłem do sypialni. Danuta leżała nieruchomo. Myślałem, że śpi, ale kiedy się zbliżyłem, zauważyłem, że nie oddycha. Przeraziłem się. Zadzwoniłem po pomoc na pogotowie, ale lekarz powiedział, że już jest za późno, że moja zona nie żyje - dodawał mężczyzna.

CZYTAJ DALEJ: Zbrodnia zaplanowana? Chciał zatrzeć ślady?
Zaplanowana zbrodnia
Jednak prokuratorzy w tę wersję tragicznych zdarzeń nie uwierzyli. - Pewne rzeczy wyglądają tak jakby były z góry zaplanowane - mówiła na sali rozpraw pani prokurator. - Kobieta leżała na ziemi w koszuli, a jej mąż wyszedł w kurtce i ubraniu, jakby wcale nie spał, nie obudził się nagle, jak twierdzi. Miejsce, gdzie upadła, dokładnie posprzątał, jakby chciał zatrzeć ślady.

Dla prokuratury ważne były też zeznania świadków. Sąsiedzi mówili, że widzieli tej nocy w otwartym oknie Kazimierza K., który szamotał się z żoną. Kilkanaście minut później doszło do tragedii.

Bywał agresywny
- Kazik bywał agresywny zwłaszcza po alkoholu. Danusia nie raz skarżyła się na jego porywczość. Czasem miałam wrażenie, że ona się go boi - pogrążała swojego szwagra siostra ofiary. Opowiadała, że Danuta chciała się rozwieść, że ciągle się kłócili. - Nigdy nie uwierzę w to, że sama przez to okno wyszła w dodatku we śnie! Nie wierzę też że mogła popełnić samobójstwo. Była oddaną i kochającą matką, nigdy by nie skrzywdziła w ten sposób własnego dziecka - mówiła.

W efekcie prokuratura oskarżyła Kazimierza K. o zabójstwo. Nie miała wątpliwości, że kobietę przez okno wyrzucono i że zaplanował i zrobił to jej mąż. Jednak sędziowie od samego początku mówili, że proces jest trudny, że opiera się na poszlakach, że nie ma niezbitych dowodów. Wydając wyrok uniewinniający oskarżonego mężczyznę, wskazywali właśnie na wątpliwości.

Nie był to wypadek, ale winnych nie ma
- Niezbitym jest w tej sprawie jedno: kobieta nie mogła sama przez to okno wypaść, to nie był wypadek - mówił sędzia Tomasz Białek z Sądu Okręgowego w Świdnicy. - Albo została przez nie wyrzucona, albo sama wyskoczyła. Może to był akt desperacji. Mąż znęcał się nad nią, źle się między nimi układało, może miała dość życia. Nie wykluczamy, że mogła to zrobić podczas lunatykowania we śnie, ale też nie mamy dowodów, które by oczyściły oskarżonego. Nie można jednak na podstawie poszlak i domysłów skazać człowieka na więzienie, wymierzyć mu surową karę za zabójstwo - podkreślał.

Dlatego Kazimierz K. usłyszał tylko wyrok 1,5 roku więzienia za znęcanie nad żoną i nieudzielenie jej pomocy. - Współczuję rodzinie zmarłej, bo to była dobra kobieta, współczuję jej córeczce, bo straciła ukochaną mamę, ale współczuję też, jeśli oskarżony naprawdę jest niewinny i jemu, bo on też swoje przeszedł i spędził w więzieniu wiele miesięcy - mówił zamykając rozprawę sędzia Tomasz Białek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska