Do pożaru doszło 2 września ubiegłego roku. Zdaniem prokuratury Paweł B. podpalił przedmioty, które leżały koło lokatorskich komórek. Był tam m.in. dziecięcy wózek.
- Ja już spałam. Obudziła mnie siostra – opowiadała nam kilka dni po pożarze pani Judyta, jedna z lokatorek. - Mówiła, że był huk. Otworzyłyśmy drzwi na korytarz, a stamtąd buchnął na nas dym. Zamknęłyśmy drzwi. Na szczęście bardzo szybko przyjechała straż pożarna. Chodzili potem po mieszkaniach sprawdzać czy wszystko jest w porządku.
Zadymiona była cała klatka schodowa. Zdaniem prokuratury podpalaczem jest Paweł B. Mężczyzna był w związku z jedną z lokatorek. Rozstali się kilka miesięcy wcześniej. Od tego czasu nękał ją. Wydzwaniał na policję, pogotowie fałszywie informując, że kobieta potrzebuje pomocy. Nachodził ją w domu, śledził. Raz zobaczył ją z innym mężczyzną. Wtedy postanowił spalić kamienicę.
Paweł B. - czytamy w uzasadnieniu aktu oskarżenia – przyznał się do spowodowania pożaru. Wyjaśnił, że zrobił to w złości. Przyznał się też do grożenia byłej partnerce. Choć gróźb tych nie miał zamiaru spełnić.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?