- Zdziwiłem się, bo na podwórku zawsze stał taki kosz - opowiada Bartłomiej Janaczyk, który mieszka przy ul. Szczęśliwej. Jest właścicielem psa, a także pracownikiem laboratorium weterynaryjnego. Kilka dni temu odkrył, że z jego ulicy zniknął pomarańczowy pojemnik na psie odchody. - Myślałem, że może ktoś go ukradł. Może złomiarze? - dodaje weterynarz.
Miasto ustawiło na skwerkach i przy chodnikach dokładnie 1250 takich pojemników. W innych częściach miasta też trudno je znaleźć. Nie ma ich m.in. przy ul. Długiej, tuż obok Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta, który zajmuje się całą akcją.
- Niedawno rozstrzygnęliśmy przetarg na firmę, która za ok. 6 mln zł ustawi je na nowo i będzie je opróżniać przez kolejne trzy lata - uspokaja Ewa Mazur ze ZDiUM. - Mieszkańcy również nas pytają, co się stało z tymi starymi. Były po prostu zniszczone, a wymiana na nowe trochę potrwa - dodaje Mazur.
Według urzędników z magistratu akcja "Stop psim kupom!", którą finansowo wspiera Gminny i Powiatowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, cieszy się coraz większym powodzeniem. Tylko w ubiegłym roku zebrano po-nad 120 ton odchodów.
- Są bardzo popularne. Opróżniamy je 2-3 razy w tygodniu, bez względu na to, na ja-kim osiedlu stoją - zapewnia Łukasz Mielczarek z firmy Trans-Formers, która już wcześniej zajmowała się pojemnikami, a teraz znów wygrała przetarg.
Wrocławianie są jednak sceptyczni. Uważają, że tony nieczystości po czworonogach walają się po chodnikach i trawnikach. - Wystarczy, że się zrobi zimniej. Ludziom nie chce się spacerować, stają pod bramą i czekają, aż pies się załatwi. A potem "to" leży - denerwuje się Janina Matysiak z Muchoboru Małego.
Za taką beztroskę teoretycznie można słono zapłacić. Straż miejska może ukarać właściciela psa nawet 500-złotowym mandatem. Tyle że w praktyce jest inaczej.
- Niestety, najczęściej nikt nie zawraca sobie głowy sprzątaniem - mówi Anna Kubiak, strażniczka osiedlowa z Muchoboru Małego. Jej zdaniem właściciele czworonogów czują się całkowicie bezkarni, nawet gdy w pobliżu czai się patrol straży miejskiej.
- Widać nas z daleka. Nawet jeśli zauważę, że pies przycupnął, zanim podejdę, jego właściciel odejdzie już kawałek dalej. A później tłumaczy nam, że to było tylko siku, zaś to, co leży na trawniku, nie pochodzi od jego psa. I jak mu udowodnić, że kłamie? - rozkłada ręce strażniczka.
Bartłomiej Janaczyk, laboratorium weterynaryjne Vetlab we Wrocławiu:
Odchody zwierząt, a zwłaszcza psów, bo ich jest w mieście najwięcej, mogą przenosić wiele chorób i pasożytów. Ten problem dotyczy bardzo często piaskownic. Tam również zalegają nieczystości po psach. Pasożyty występują w nich nawet mimo wielokrotnego odrobaczania psów. Im więcej takich nieczystości, tym ryzyko zarażenia jest większe. A najbardziej narażone są dzieci, które bawią się w piasku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?