Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: Pany na wywczasach

Andrzej Górny
Trafiłem do Egiptu w 1999 r. i chyba globalna wiocha nie była jeszcze rozdęta do dzisiejszych rozmiarów, bo i mnie, i większość dziennikarzy wchodzących w skład wycieczki zadziwiło powitanie w porcie. Okazało się, że do Kairu kilkanaście autokarów przybyłych promem będzie się przemieszczać w eskorcie wojska. Powód - niedawny atak terrorystów, którzy zabili ponad 20 turystów europejskich i azjatyckich. Rzeczywiście, jechaliśmy w obstawie wojskowych gazików, co jakiś czas mijaliśmy ustawione na szosie posterunki, czasem nawet zaopatrzone w czołg, a dowódca naszego konwoju bardzo ekspresyjnie wymieniał z nimi informacje przez radiostację.

W każdym z autobusów strzegł pasażerów ochroniarz; nasz był niewielkim facecikiem w garniturze, a jego urok uwidocznił się, gdy rozpiął marynarę i ukazał zwisający mu na brzuchu pistolet maszynowy podobny do uzi. Od tego momentu cieć nie mógł się opędzić od dam, każda musiała się z nim i jego pukawką sfotografować.

Czy się bałem? Właściwie nie, ale też chciałem podejść i obejrzeć jego peema, aby stwierdzić, czy w razie czego potrafię go użyć. Jakoś nie wypadało i się obeszło.

Temat broni był mojemu pokoleniu znany jak wszystkim urodzonym tuż po wojnie. Zanim dostałem pierwsze autko na kluczyk, już miałem pochowane w różnych dziuplach naboje, proch, bagnety i nawet jedną parabelkę. Teraz się dziwię odwadze (czy głupocie) tysięcy rodaków, którzy w zrewoltowanym Egipcie nadal szukają relaksu, często z dziećmi. Opalają się nad morzem czy basenem, nieraz widząc na horyzoncie kłęby dymów z płonących miast. Jakoś to będzie - powiada niejeden przygłup. Może…

Choć czy w ojczyźnie o wiele bezpieczniej? Kibice (?) Lecha Poznań wywiesili na stadionie ogromny napis: "Litewski chamie klękaj przez polskim panem". W Łomiankach kibole Legii tak narozrabiali, że mecz przerwano. Na plaży w Gdyni zwolennicy Ruchu pobili meksykańskich marynarzy.

Zupełnie jak w starym powiedzeniu: panu chamstwo za cnotę uchodzi. Miejmy nadzieję, że tylko do czasu. Z panami bandytami, których wielkie stada wyposażone bywają w znikomą liczbę szarych komórek, skoro piąchy i glany przydatniejsze, rywalizują czasem panowie ideologowie.

Ostatnio padło na pana euro(p)osła Migalskiego. Zażądał on większej wolności wewnątrz auta swojego i innych uciśnionych Polaków. Zaprotestował przeciw ograniczeniu prędkości, zakazowi pogaduszek podczas jazdy przez komórki i przymusowi używania pasów bezpieczeństwa. Powiada, że Polacy to naród rozsądny i potrafiący zadbać o bezpieczeństwo własne tudzież rodziny, po co więc ich do czegokolwiek zmuszać?

Radzę mu co tydzień sprawdzić liczbę pijanych kierowców przyłapanych podczas weekendu. Ostatnio takich wykryto 2200, a to pewnie z dziesięć razy mniej od ich liczby całkowitej.

I co p. Migalskiemu z tego, że jedzie trzeźwy, jak mu wolny Polak na dwóch gazach wjedzie w kufer? Wolność cenna, ale nie każdemu bezpieczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska