Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z polskiego na nasze: Krzyż na drogę

Andrzej Górny
Na długo przed epoką chrześcijaństwa symbolu krzyża używały różne ludy i religie. Wyznawcy skandynawskiego Odyna, greckiego Dionizosa i perskiego Mitry. W Asyrii, Babilonie, Chinach, wśród Azteków, Majów i Słowian. Widnieje na monetach z podobiznami Juliusza Cezara i Oktawiana Augusta. Bywał symbolem ognia, słońca, życia, a nawet równowagi wszechświata.

Po męce Chrystusa na krzyżu owo hańbiące niegdyś narzędzie kaźni stało się symbolem (dzisiejsi marketingowcy rzekliby - logo) chrześcijaństwa. Mamy więc drogę krzyżową, wyprawy krzyżowe, żegnanie się znakiem krzyża, krzyże przydrożne i cmentarne, a także bardziej świeckie pochodne - od Czerwonego Krzyża, przez Krzyż Grunwaldu, Krzyż Virtuti Militari, krzyże kawalerskie i oficerskie, aż po słowa piosenki o białym krzyżu w szczerym polu.

Krzyż pański nabrał potocznego znaczenia na określenie kłopotów, utrapień, co skłania ludzi pióra do gierek słownych. "Krzyż pański z tym krzyżem smoleńskim" - przeczytałem niedawno w którejś z gazet.

Może jest nawet i gorzej - ponownie idzie w świat (miałem nadzieję, że zamierzchły i coraz mniej aktualny) wizerunek naszego kraju jako siedliska religijnych oszołomów, łatwych do zmanipulowania przez cynicznych graczy wykorzystujących wiarę do własnych politycznych celów. Jeśli nawet duchowni gorszą się "obroną" krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, a biskup Pieronek mówi wręcz o sekcie, która owego symbolu nie strzeże, tylko go kompromituje, to chyba czytelny sygnał, że czas zakończyć tę żałosną aferę. Jednak nawet czytelnych sygnałów nie odczytają zaślepieni polityczni analfabeci, wśród których wielu mądrzejszych od papieża.

Ponownie idzie w świat wizerunek naszego kraju jako siedliska religijnych oszołomów

Chciałoby się im rzec - krzyż na drogę, ale przecież tak łatwo nie odejdą. Jeszcze powalczą i pocierpią, tanim kosztem, bo nikt ich ani nie torturuje, ani nie wysyła na wojnę krzyżową. Mają ją tu, na miejscu, a nie przyjdzie im na myśl, że na terenie każdej wojny dochodzi do spustoszeń. Ale dość o krzyżu, bo już mnie krzyż rozbolał.

Jeden z redaktorów naczelnych tej gazety, zaraz po objęciu władzy, podczas zebrania zespołu uprzedził - po przyjściu do pracy legitymacje partyjne zostawiamy na portierni. Było to po roku 1989 i mało kto jeszcze jakąś legitymacją dysponował, ale wszyscyśmy zrozumieli, że wreszcie nie ma jedynie słusznej kierowniczej siły, ale też nie wolno mieć faworytów z żadnej formacji ani kierować się choćby osobistymi sympatiami dla lewych, prawych czy środkowych.

Nie dla wszystkich podobny obiektywizm jest zrozumiały, tym bardziej, że przecież istnieją tytuły wyraźnie popierające konkretne partie lub polityków z imienia i nazwiska Niejeden Czytelnik, znajomy lub nie, dzieli moje felietony na fragmenty: tu napisałeś słusznie, ale z tamtym kawałkiem się nie zgadzam, bo dowalasz komuś, na kogo głosowałem. Wtedy doradzam, żeby ów krytyk, zależnie od orientacji, czytywał tylko "Gazetę Polską" lub "Gazetę Wyborczą". Wtedy ujrzy w druku wyłącznie to, z czym się zgadza.

Jestem w tej komfortowej sytuacji, że mało któremu mężowi stanu dowierzam i nie widzę partii pozbawionej wad. Może dlatego wpadłem na pomysł, który można nazwać turecką drogą do sukcesu. Zainspirowały mnie lekkoatletyczne mistrzostwa Europy. Podczas transmisji dowiedziałem się, że Turcy kupili sobie biegaczki z Etiopii i nadali im obywatelstwo. Tym sposobem, znacznie tańszym i szybszym niż wychowywanie własnych juniorek od dziecka, zapewnili swemu krajowi medale.

Może wziąć z nich przykład i zakupić dla Polski kilku wybitnych zagranicznych polityków? Choć istnieje niebezpieczeństwo, że znów skończyłoby się na jakimś Tymińskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska