Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z okazji świąt życzę Państwu, aby nie wszystko było "zajebiste"

Arkadiusz Franas
Paweł Relikowski
Przepraszam za to nieobyczajne słowo w tytule, ale inaczej się nie dało. Zwłaszcza, gdy chce się pisać o wulgaryzmach atakujących nas zewsząd.

A i jeszcze jedno. Oczywiście, święty nie jestem i czasami też coś "urwę" lub co gorszego. Ale nie nadużywam. W przeciwieństwie do wielu innych. Na przykład gimnazjalistów. Przytoczyłbym Państwu całą rozmowę dwóch nastoletnich uczennic, ale generalnie musiałbym używać kropek. Bo ich dialog wyglądał mniej więcej tak: Ja pier... widziałaś tego je.... ch.... Oci... czy co?

Owe pannice 16 lat jeszcze nie miały. Skąd taki "barwny" zasób słów? Nie wiem, jakim językiem posługują się ich rodzice, więc oskarżeń nie będę rzucał. Wiem natomiast, czego słuchają i co oglądają. I to mnie przeraża. Z dnia na dzień coraz bardziej. Sam mam małoletnią córkę, która w drodze do szkoły zmusza mnie do słuchania pewnej stacji radiowej.

Muzyka jak muzyka. De gustibus non est disputandum - że tak rzucę łaciną, choć jednak tą klasyczną. I nie nie chcę upraszczać, że Lady Gaga jest gorsza od Janis Joplin, bo wbrew pozorom , ta pierwsza jest nawet lepiej wykształcona muzycznie i wie, na czym polega harmonia dźwięków. Nie muzyką jednak będę się tu zajmować. Otóż, słucham ja z córką owej rozgłośni, gdzie prowadzący doskonale bawią się w swoim towarzystwie. I normalnie czerwony się robię na pysku, bo nagle słyszę dowcip o tym, jak najładniej powiedzieć kobiecie przy kolacji, że panu chce się do toalety. Jak? Idę podać dłoń komuś, kogo mam nadzieję pani przedstawić po kolacji... Ludzie!!! Jest godzina siódma rano, tysiące słuchaczy w wieku mojej córki, a owi prowadzący rechoczą.

Albo, jak to przed Wielkanocą, częstym tematem są jajka. Tylko że jeden z gadających uważa, że szczytem inteligencji jest wykazanie wieloznaczności tego słowa i wszystko robi, by ludziom nabiał drobiowy kojarzył się z nabiałem męskim. Kończy więc dialog ze swoją koleżanką: To czas najwyższy, byś temu czy owemu zamieszała w jajkach... Ja też nie będę przebierał w słowach.

To totalne chamstwo. Obrońcy wolności wszelakiej oczywiście zakrzyczą, że nie można dziecka wychowywać w świecie idealnym i musi poznać różne strony tego życia. Jak najbardziej. Tylko wolałbym, aby jej się hierarchia nie pokiełbasiła. I nie doszła do wniosku, że to, co każdego poranka słyszy, to polszczyzna najwyższych lotów. Mam nadzieję, że nadal będzie uważała za profesorem Andrzejem Markowskim: "Słowa nieprzyzwoite istniały od zawsze i były one używane przez wiele osób, tylko nigdy nikt się tym nie chwalił. Takimi wyrazami posługiwał się od zawsze tzw. margines społeczny, ale nie słyszało się tego w centrum miasta".

Ja naprawdę zdaję sobie sprawę, że język młodzieżowy jest żywy, pełen genialnych konstrukcji logicznych, ale nie musi być wulgarny. Nie można kilku tysięcy przymiotników w języku polskim zastąpić magicznym słowem "zajebisty". Gdy mnie przysposabiano do zawodu dziennikarza, to cały czas słyszałem o odpowiedzialności za słowo. Oczywiście, każdy popełnia błędy, ale nie można świadomie niszczyć dobra wspólnego, jakim jest język polski. Co więcej, to już jest karalne.

Art. 141 kodeksu wykroczeń głosi: Kto w miejscach publicznych umieszcza nieprzyzwoite napisy, rysunki albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze grzywny do 1500 złotych. Takich martwych praw mamy mnóstwo. Bo rzecz nie w jurysdykcji, ale lenistwie i ubożeniu naszej kultury. Skąd nasze dzieci mają czerpać nowe słowa, jak można ukończyć studia bez przeczytanie jednej książki, a kanony lektur są obcinane o ko-lejne pozycję, by pociechy nie daj Boże się nie spociły, sylabizując.

Postęp cywilizacyjny nam nie ułatwia edukacji językowej, bo w końcu ilu słów potrzeba, by porozumieć się esemesem czy Gadu-Gadu? Na ogół wystarczą dwie literki OK. Ewentualnie rozrzutnie: pozdro. Zgoda, ale poza tym rozmawiamy przez telefon, spotykamy się. Jest jeszcze wiele okazji, by się wykazać. No i oczywiście zawsze możemy wyłączyć radio czy telewizor.

Nie ma obowiązku oglądania różnych tok szołów, na których pan prowadzący, by być bardziej atrakcyjny, pokazuje pupę, a tzw. piosenkarz o czerwonych włosach romantycznie charakteryzuje swoją kolejną żonę prasłowiańskim: zajebista. Nic tylko zakochać się w takim czarusiu. I takie to są moje refleksje przedświąteczne. Bo przecież Boże Narodzenie czy Wielkanoc to czas spotkań i rozmów. Dajmy szansę wyobraźni i językowi. Zakończę Juliuszem S. : "Chodzi mi o to, aby język giętki/Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:/A czasem był jak piorun jasny, prędki,/ A czasem smutny jako pieśń stepowa,/ A czasem jako skarga nimfy miętki,/ A czasem piękny jak aniołów mowa". To z "Beniowskiego", który już dawno nie jest w kanonie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska