Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Z najwyższego puntu widzenia” Marcin Możdżonek: Lekkoatletyka staje się powoli naszym sportem narodowym [FELIETON]

Marcin Możdżonek
Adrianna Sułek nie boi się mówić o problemach lekkoatletów. Z drugiej strony - organizacyjnie też nie jest łatwo działaczom operować na taką odległość.
Adrianna Sułek nie boi się mówić o problemach lekkoatletów. Z drugiej strony - organizacyjnie też nie jest łatwo działaczom operować na taką odległość. brak
Lekkoatletyka staje się powoli jednym z naszych sportów narodowych. I nie bez kozery jest nazywana Królową Sportu. Piękna dyscyplina, wielowymiarowa, w której mamy wielu wspaniałych i utalentowanych zawodników odnoszących sukcesy. Obecnie można nawet ponownie nazwać naszą reprezentację „wunderteamem”; tyle radości przyniósł przecież choćby worek medali na IO w Tokio.

Jesteśmy potęgą w konkurencjach rzutowych, co pokazał finał mężczyzn w rzucie młotem i dwa najwyższe stopnie podium zajęte przez Pawła Fajdka i Wojciecha Nowickiego. To dominacja! Szkoda, że do USA nie mógł polecieć Marcin Krukowski, nasz oszczepnik, bo prawdopodobnie mielibyśmy o jeden medal więcej.

Imponuje mi też Katarzyna Zdziebło, która konsekwentnie realizuje swój „American Dream” i w Eugene zdobyła aż dwa srebrne medale! Po sukcesie na dystansie 20 kilometrów dołożyła krążek na dłuższym, 35-kilometrowym. Została tym samym jednym z nielicznych polskich sportowców, którym udało się przywieźć dwa medale z jednej imprezy rangi mistrzostw świata. Ostatni raz taka sztuka udała się aż 15 lat temu, gdy Marek Plawgo zdobył dwa brązowe medale w Osace w 2007 roku; indywidualnie na 400 metrów przez płotki i w sztafecie 4x400 metrów. Można śmiało powiedzieć, że w chodzie sportowym, jesteśmy liczącym się na świecie krajem.

Szkoda tylko występów indywidualnych na 400 metrów pań. Anna Kiełbasińska awansowała do finału, ale zajęła w nim ósme miejsce. Dramat przeżyła Natalia Kaczmarek, której nie poszedł bieg półfinałowy i musiała obejść się smakiem.

Niestety, dla Kiełbasińskiej, finał odbywał się po jej kontrowersyjnej decyzji o opuszczeniu sztafety mieszanej 4x400 m i po fiasku organizacyjnym zespołu. Z jednej strony ją rozumiem, bo ma już 32 lata, zatem sporo jak na sportowca zawodowego. I nie wiadomo, ile jeszcze będzie mogła ścigać się na najwyższym poziomie. Jej organizm już nie regeneruje się jak u młodszych koleżanek. Dwa dodatkowe biegi na pewno by się na niej odbiły. Anna jest w życiowej formie, chciała postawić na siebie i tak zrobiła, ale z drugiej strony - jest drużyna. Tak jak siatkówka jest sportem z natury drużynowym i tu zespół był i zawsze będzie najważniejszy. Choć oczywiście w trakcie kariery grałem także z zawodnikami, którzy czasami stawiali wyżej indywidualne osiągnięcia i statystyki nad sukcesy zespołowe. Były też sytuacje, w których zawodnik nie chciał grać w kadrze, gdyż parę rzeczy mu nie odpowiadało. A inni je akceptowali i wybierali dobro kadry. W lekkoatletyce chyba mimo wszystko bardziej liczą się jednak te indywidualne osiągnięcia. Być może dlatego Kiełbasińska nie zachowała się drużynowo, ale problem jest bez wątpienia bardziej złożony.

Polscy lekkoatleci nie mieli też niestety najlepszych warunków na miejscu. Rozumiem doskonale, o czym mówiła wieloboistka Adrianna Sułek, która krytykowała jedzenie oraz inne aspekty zakwaterowania i podróży. Wiem bowiem, jak ważne są to rzeczy dla sportowców, a tym bardziej dla lekkoatletów, którzy pchają swoje organizmy do granic możliwości. Z drugiej strony - organizacyjnie też nie jest łatwo działaczom operować na taką odległość.

Natomiast komunikacja między Sułek a kapitalnym niegdyś kulomiotem, obecnie wiceprezesem PZLA Tomaszem Majewskim, była, delikatnie mówiąc, nie najlepsza. Osobiście też przeżywałem podobne historie. Na turniejach siatkarskich wyżywienie zazwyczaj było średnie i po dwóch, trzech dniach trudno było dalej jeść, ale menedżer drużyny zawsze starał się urozmaicać nasze posiłki, dzięki czemu mogliśmy się skupiać na meczach.

Mam nadzieję, że lekkoatletyka będzie coraz popularniejsza. Rozwija całe ciało i jest punktem wyjścia do uprawiania wielu innych dyscyplin sportu. Niestety, zainteresowanie tą piękną dyscypliną w Polsce widoczne jest głównie przy okazji wielkich imprez. Wątpię zatem, żeby przebiła popularnością moją ukochaną siatkówkę . Osobiście - uwielbiam oglądać królową sportu, ale jeśli sam miałbym ją uprawiać, to mógłbym robić chyba tylko za... tyczkę!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska