Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wziął 2 miliony za rozminowanie lasu, którego nie rozminował? Tak twierdzi prokuratura

Marcin Rybak
fot. Grzegorz Mehring/Polskapresse
Ciąg dalszy afery z przetargami na rozminowanie lasów państwowych. Przedsiębiorca z Oławy jest podejrzany o to, że wziął pieniądze za rozminowanie dużych powierzchni lasów, a nie wykonał prac. Zdaniem prokuratury dostał niesłusznie, bo robót nie wykonał, około 2 mln zł.

Co ciekawe, firma owego przedsiębiorcy, byłego wojskowego Lesława M., w imieniu Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych nadzoruje rozminowanie lasów wykonywane przez inne firmy. Kontroluje jakość saperskich robót. Niedawno pisaliśmy o kontrowersjach, jakie wywołuje ta działalność Lesława M. A to dlatego, że wśród firm startujących w przetargach na rozminowanie lasów jest też firma należąca do jego żony. Do dyrekcji lasów wpływają skargi, z których wynika, że firma żony jest faworyzowana, a jej konkurentom mąż utrudnia życie jak może. Pod byle pretekstem nie odbiera prac.

Lesław M. zapewniał nas, że firma jego żony jest traktowana jeszcze surowiej niż konkurenci. Zaprzeczał wersji, jakoby złośliwie utrudniał odbiór robót saperskich w lasach. Twierdził, że wszystko dzieje się zgodnie z obowiązującymi procedurami.
Kilka dni temu Lesław M. usłyszał zarzuty za kontrakty, jakie wykonywał w latach 2005-2007 na terenie Nadleśnictwa Borne-Sulinowo w województwie zachodniopomorskim. Wtedy był wykonawcą prac. Były to cztery kontrakty na rozminowanie posowieckich poligonów.

CZYTAJ TEŻ: Saperzy pokłócili się o kontrakt za wielkie pieniądze. Sprawą zajęło się CBA

Sfinansowane z dotacji Ministerstwa Środowiska prace zostały odebrane i opłacone. Kilka miesięcy temu Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Szczecinku nabrała podejrzeń wobec rzetelności tych robót. W lasach - teoretycznie rozminowanych - wciąż znajdowano niewypały. Latem ubiegłego roku dyrektor lasów ze Szczecinka nakazał kontrolę. Przeprowadzono wizję lokalną i na rozminowanych jakoby terenach znaleziono niewypały i niewybuchy. Później na tych terenach raz jeszcze wykonano prace saperskie - już na zlecenie prokuratury.

Kilka dni temu Lesławowi M. szczecinecka prokuratura postawiła cztery zarzuty oszustwa, poświadczenia nieprawdy w dokumentach i wyłudzenia dotacji. Lesław M. do zarzutów się nie przyznaje. W prokuraturze złożył obszerne wyjaśnienia. Przekonuje, że roboty na terenie Bornego-Sulinowa wykonał rzetelnie, na co ma stosowną dokumentację. Są zdjęcia dokumentujące wykopywane w czasie prac niebezpieczne przedmioty. Jak mówi, było ich przeszło 200 tys.

Oławski biznesmen sugeruje, że wizje lokalne i prace zlecone przez dyrekcję lasów oraz prokuraturę wykonano nierzetelnie. Niewypały kontrolerzy znajdowali - przekonuje Lesław M. - na ziemi, a nie zakopane. To niemożliwe, by dopiero kilka lat po zakończeniu prac leśniczy zaczęli znajdować niewypały, których wcześniej nie widzieli. Musiały się tam pojawić później. Zdaniem Lesława M. cała sprawa to rozgrywka firm, które chcą go zdyskredytować i doprowadzić do tego, by przestał zajmować się nadzorowaniem prac saperskich w imieniu Generalnej Dyrekcji Lasów.

Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów ze Szczecinka Jarosław Przygodzki mówi, że niewybuchy na terenach rozminowywanych przez firmę z Oławy znajdowano od dawna. W ubiegłym roku była kontrola doraźna, której efektem stało się zawiadomienie prokuratury.

Nadleśniczy z Bornego-Sulinowa, odpowiedzialny za nadzór nad rozminowaniem lasu, został odwołany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska