Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystarczy trochę tajemnicy i oświecony Europejczyk zaczyna odczuwać strach

Agata Grzelińska
Kogo Państwo widzą, gdy słyszą określenie „Europejczyk”? Człowieka nowoczesnego, wykształconego, pewnego siebie, przebojowego, tolerancyjnego, otwartego na inność i co najważniejsze - nie bojącego się nieznanego? Dobrze brzmi, prawda? Ale…

No właśnie. To przecież otwarci i tolerancyjni Europejczycy zaczynają ostatnio, zwłaszcza po zamachach w Belgii, odczuwać lęk przed innym, czyli przed imigrantem. I chociaż nikt, kto mieni się oświeconym i postępowym Europejczykiem, głośno się do tego nie przyzna, to jakaś niepewność wisi w powietrzu. Inna sprawa, czy jest to lęk uzasadniony.

Pozostańmy jednak na naszym, nie tylko polskim, ale dolnośląskim podwórku. Zanim poważymy się oceniać innych, spójrzmy na siebie. I na naszą nowoczesność, szerokość horyzontów, odwagę, tolerancję i otwartość w myśleniu. Po europejsku spójrzmy, rzecz jasna. W niedzielę w Legnicy biskup Zbigniew Kiernikowski poinformował, że w tamtejszym kościele pw. św. Jacka dwa lata temu doszło do wydarzeń o znamionach cudu. Proszę zwrócić uwagę na ostrożność tego sformułowania - hierarcha nie pisze o „cudzie”, ale o „wydarzeniach o znamionach cudu”. Czyż można ostrożniej? W komunikacie biskup podaje, że na Hostii, która upadła przy udzielaniu Komunii świętej i złożona została do naczynia z wodą, po pewnym czasie pojawiły się przebarwienia koloru czerwonego. Naukowcy z Zakładu Medycyny Sądowej stwierdzili, że są to fragmenty tkankowe mięśnia poprzecznie prążkowanego, podobne do mięśnia sercowego i że badania genetyczne wskazują na ludzkie pochodzenie tkanki. Do Legnicy zjechały wszystkie mniejsze i większe media, podają wieści o tajemniczym zdarzeniu, informują, że naukowcy przyznają, że racjonalnie wytłumaczyć tego tajemniczego zjawiska nie potrafią.

I cóż na to mówią zamieszkujący Dolny Śląsk Europejczy? Jedni wierzą w cud eucharystyczny, nie mają wątpliwości, zadają sobie pytanie, co Bóg chce im przez to powiedzieć. Inni przyjmują te wiadomości sceptycznie, z niedowierzaniem, jeszcze inni obojętnie. Ale jest też grupa, wcale niemała, która czuje silny przymus, by wyśmiać, nierzadko bardzo brutalnie i wulgarnie, to „zdarzenie o znamionach cudu”. Wciąż przecież jeszcze nie wiadomo, czy na pewno cud. Słuchając tych ostatnich, jakże światłych, tolerancyjnych i otwartych także w sensie horyzontów myślowych Europejczyków, zastanawiam się, dlaczego ta wiadomość budzi w nich aż taką agresję? Czyżby ze strachu?

Odpowiedź na to pytanie znalazłam u pewnego krytyka współczesnej Europy, którego raczej trudno posądzić o religijny fanatyzm. W „Cząstkach elementarnych” Michel Houellebecq stwierdza: „lecz w gruncie rzeczy nic nie liczyło się w jego [Zachodu- przyp. AAG] historii tak, jak potrzeba racjonalnej pewności. Dla owej potrzeby Zachód poświęcił właściwie wszystko: religię, szczęście, nadzieje i w końcu życie.”

Przypomina mi się też film „Biała sukienka”, w którym młody gniewny pracownik korporacji rozbijający się drogim autem okazuje, jak śmieszy go to całe chrześcijaństwo. Nagle podczas wypadku na drodze omal nie ginie. Gdy otwiera oczy, widzi, że jego kompan podróży, który okazuje się księdzem, modli się nad nim. Gdy nabiera pewności, że żyje, odzyskuje swój drwiący uśmieszek i mówi do kolegi: „Chyba nie myślisz, że wierzę, że...” Ksiądz też się uśmiecha i odpowiada: „Ale pewności nie będziesz miał nigdy...”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska