Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyplatają cudeńka z wikliny

Grażyna Szyszka
Kiedy ponad 20 lat temu zrobili i sprzedali swoje pierwsze kosze na kartofle, nie sądzili, że właśnie to zajęcie pochłonie ich na resztę życia. Dziś nie wyobrażają sobie innego zajęcia, choć rynek psują im tandetne wyroby z marketów.

Bracia Waldemar i Zbigniew Załudzcy to właściciele sklepu "Świat Wikliny" przy ulicy Słodowej na Starym Mieście. Wystarczy do niego wejść, przy przekonać się, jak wygląda robota z cienkich, wiklinowych witek, bo oprócz gotowego towaru, na zapleczu wyplatają to, co klient sobie zamówi.
- Pierwszy kosz zrobiłem mając 18 lat - wspomina Waldemar Załudzki. - Życie tak się potoczyło, że razem z młodszym bratem szukaliśmy sposobu na zarobek. Zbyszek miał wtedy zaledwie 13 lat. Wpadliśmy na pomysł, by zrobić i sprzedać kosze do ziemniaków.
Bracia mieszkali wówczas w Wietszycach, więc wycinali trzcinę z nad Odry, a potem kolega przyuczał ich, jak z takiego materiału zrobić solidny kosz.
- Pierwszy kosz robiłem dziewięć godzin, a dziś zajmuje mi to 40 minut - śmieje się pan Waldemar. - Pamiętam, że dwa pierwsze, które mi wyszły, kupiła ode mnie sąsiadka z Wietszyc. Za dwa dała 30 złotych. Oj, jak ja się wtedy cieszyłem... .
Waldemar Załudzki skończył szkołę hutniczą i ma uprawnienia w zawodzie ślusarz - spawacz. Twierdzi, że w jego branży bardzo się przydają, ponieważ jest w stanie zrobić niemal wszystko, co klient zamówi. Po skończeniu szkoły pan Waldemar poszedł do pracy, a popołudniami nadal uczył się sztuki wyplatania. Potem była dwuletnia przerwa, na czas kontraktu w Niemczech.

Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku bracia podjęli decyzję, że świat wikliny, to ich świat i z tego będą się utrzymywać.
Pierwsze lata pracy z wikliną bracia Załudzcy poświęci na wyplataniu koszy. Gotowe pakowali do samochodu i objeżdżali okoliczne wsie.
- Dobrze się sprzedawały, a ludzie chwalili, że są solidne i mocne - opowiada głogowianin. - Zresztą do dziś słyszę takie opinie.
Pierwszy sklep bracia Załudzcy otworzyli na osiedlu Kopernika. Potem był drugi - przy ulicy Głowackiego, a następnie trzeci - aż w Gostyniu.
- Sześć lat temu mieliśmy trzy sklepy - mówi pan Waldemar. - Był plan utworzenia własnej sieci , ale jak do miasta weszły markety, to klientów, niestety, ubyło i teraz mamy jeden. Ludzie zaczęli kupować tandetne produkty, które nie przetrwają kilku miesięcy. Na naszych skrzyniach, czy koszach na bieliznę można nawet siedzieć, a ceny mamy przecież niższe. Nie boję się powiedzieć, że nasze wyroby wytrzymają nawet trzydzieści lat.

W swojej ponad 20-letniej praktyce wyplatania, bracia Załudzcy realizowali nie jedno dziwne zamówienie z wikliny. Największe, ponad dwumetrowe, które wyszło spod ich ręki to dekoracja do baru "Miś". Na wykonanie dużej maskotki baru bracia zużyli około 30 kilogramów wikliny.
- Zrobiliśmy replikę słynnego misia z filmu Stanisława Barei - wspomina Waldemar Załudzki. - Zajęło nam to dwa dni i uważam, że wyszło jak trzeba. Był też klient, który zamówił wiklinowy konar drzewa.
W ostatnim czasie sporo zamówień dotyczy przydomowych balustrad, a przed Wielkanocą dobrze sprzedawały się różnej wielkości koszyczki, ale też oprawy do obrazów i luster. Mały koszyczek to praca na 20 minut, natomiast zrobienie krzesła zabiera około 5 godzin.

Ich klientami są nie tylko głogowianie. Wielu kupujących to od lat wierni miłośnicy talentu braci Załudzkich z Polski oraz Niemiec.
O materiał do pracy nie muszą się martwić, bo od kilkunastu lat bracia mają kawałek swojej ziemi, na której rośnie wiklina.
- Jak trzeba, to kupujemy też w Zbąszyniu, gdzie rolnicy mają duże plantacje - dodaje pan Waldemar. - Wiklinę trzeba wcześniej przetworzyć. Taka surowa, ścinana z pola, jest parzona i ma brązowy kolor. Robimy z niej, na przykład, korytka czy kosze ogrodowe do kwiatów. Natomiast kosze na bieliznę, skrzynki czy koszyczki robione są z wikliny korowanej. Oczywiście można ją też barwić na różne kolory - opowiada głogowianin przyznając, że w domu też ma przedmioty własnoręcznie wykonane. - Może nie jest tego dużo, bo nie ma czasu na zabawę dla siebie, ale wciąż w świetnym stanie są zrobione dawno temu kufry na zabawki dla moich dzieci - śmieje się pan Waldemar.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska