Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek w hucie! O włos od tragedii

Kacper Chudzik
Kadź pełna ługu sodowego spadła w miejsce, gdzie chwilę wcześniej pracowali hutnicy. Blisko 800 litrów żrącej substancji rozlało się po całej okolicy. - Praca na hucie bywa tak samo groźna, jak w kopalni - mówi nam emerytowany hutnik

Gdy mówi się o niebezpieczeństwach pracy w KGHM, najczęściej myśli się o górnikach pracujących pod ziemią. Niemniej jednak również w Hucie Miedzi Głogów może być groźnie. Niewiele brakowało, by przed Świętami Wielkanocnymi doszło tam do tragedii.

Podczas prac na jednym z wydziałów z suwnicy spadł ładunek, pojemnik przewożący kilkaset litrów ługu sodowego. Kontener spadł w miejsce, gdzie jeszcze kilka minut wcześniej pracowali hutnicy. Już samo przygniecenie mogło zakończyć się tragicznie, ale to nie wszystko. Siła uderzenia rozerwała zbiornik, z którego wylała się żrąca substancja. Gdyby dookoła znajdowali się pracownicy, święta w wielu domach byłyby w tym roku tragiczne.

- Na szczęście pracownicy, akurat byli w innym miejscu. Dyrekcja huty powołała specjalną komisję, która ma zbadać przyczyny zdarzenia. Przez 30 lat wszystko działało tam bezwypadkowo i musimy dowiedzieć się dlaczego tym razem tak nie było - mówi nam Jolanta Piątek, rzecznik prasowy KGHM.

Wiele wskazuje na to, że do wypadku mógł doprowadzić błąd któregoś z pracowników, jednak władze huty nie chcą tego przesądzać, dopóki wszystkie wątpliwości nie zostaną ostatecznie wyjaśnione przez komisję. Zapewniają jednak, że dołożą wszelkich starań, aby do podobnego zdarzenia już nie doszło.

Trzeba mieć oczy dookoła głowy

Ryszard Kucharzyszyn, emerytowany hutnik z HM Głogów przyznaje, że praca w takim zakładzie może być równie niebezpieczna co w kopalniach.

- Oczywiście pod ziemią są rzeczy, których nie przewidzimy, takie jak wstrząsy. Ale również na powierzchni, podczas pracy trzeba mieć oczy dookoła głowy. Mam porównanie, ponieważ pracowałem zarówno w kopalni, jak i w hucie. I w tym drugim zakładzie też może być niebezpiecznie, dlatego trzeba zawsze być czujnym. Kilkanaście lat temu był przecież bardzo drastyczny przypadek, gdy pracownik wpadł do kadzi pełnej gorącego materiału. Do groźnych sytuacji może dojść zawsze - mówi Ryszard Kucharzyszyn.

Przypomnijmy, że w tym roku w hucie doszło już do śmiertelnego wypadku. Zginął w nim 28-letni budowlaniec z Ukrainy, pracownik zewnętrznej firmy, który pracował przy rozbiórce jednego z budynków. Mężczyzna spadł z wysokości kilkunastu metrów. Zmarł mimo reanimacji. Dochodzenie w sprawie tego zdarzenia wciąż prowadzone jest w głogowskiej prokuraturze.

- Świadkowie byli już przesłuchani, przeprowadzono też wizję lokalną z udziałem biegłego. Po zakończeniu czynności procesowych powołamy biegłego z zakresu BHP i od jego wniosków będzie zależało to, jak zakończymy sprawę. Czy będą jakieś zarzuty, dla kogokolwiek - mówi Marcin Knurowski, Zastępca Prokuratora Rejonowego w Głogowie. - Ciężko jest przewidywać ile to może jeszcze potrwać. Na pewno to kwestia kilku miesięcy. Biegli nie wydają w takich sprawach opinii zbyt szybko, jest za dużo rzeczy do przeanalizowania - dodaje prokurator.

W ostatnich latach w głogowskiej hucie nie dochodziło do zbyt wielu groźnych zdarzeń z udziałem hutników. Większość wypadków, także tych śmiertelnych, było związanych właśnie z robotami budowlanymi. Warto jednak dodać, że w innej należącej do KGHM hucie sytuacja ma się już inaczej. Mowa o zakładzie w Legnicy. W poprzednim roku doszło tam do dwóch śmiertelnych wypadków z udziałem pracowników huty. Zginęli w nich 48-letni suwnicowy oraz 23-letni elektryk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska