Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wydawnictwo Warstwy odkrywa twórczość wrocławian

Małgorzata Matuszewska
Jarosław Borowiec
Jarosław Borowiec Bartek Sadowski
Wydawnictwo Warstwy debiutowało jesienią zeszłego roku. Jarosław Borowiec, redaktor naczelny, na biurku ma kartkę, którą dla niego napisał Tadeusz Różewicz, odpowiadając krótko na pytania.

Niedawno wydaliście Cztery szkice Andrzeja Falkiewicza, znakomitego krytyka literackiego, kiedyś kierownika literackiego w Teatrze Współczesnym. Po Bizarach Ewy Szumańskiej to kolejna prezentacja twórczości znanych, nieżyjących wrocławian.
Ten krótki moment, który upływa od śmierci autora, to najlepszy czas, żeby raz jeszcze przyjrzeć się randze czyjejś twórczości. Spróbować ją podsumować, obejrzeć z pewnego dystansu. To niekiedy jedyna chwila, kiedy można nadrobić jeszcze jakieś zaległości. I nie jest to nawet kwestią rangi danego twórcy, ale czegoś, co można by określić mianem dynamiki pamięci i zapominania. W 2012 roku udało mi się wspólnie z prof. Tomaszem Mizerkiewiczem zorganizować w Poznaniu ogólnopolską sesję naukową poświęconą osobie i dziełu Andrzeja Falkiewicza. Jej pokłosiem jest obszerna książka Nie przeczytane. Studia o twórczości…, która dzięki wsparciu miasta Wrocławia ukazała się niedawno w Oficynie Wydawniczej Atut. Ten sprawdzian wspólnej lektury, któremu poddaliśmy poglądy autora, utwierdził nas w przekonaniu, że Falkiewicz na mapie krytyki literackiej i teatralnej zajmuje w Polsce niezwykle ważne, a zarazem odrębne miejsce. Cztery szkice, to książka, którą autor przygotował do druku jeszcze za swojego życia. W lutym chcemy jako wydawnictwo zorganizować spotkanie wspomnieniowe poświęcone Andrzejowi Falkiewiczowi, zaprosimy osoby, które go znały, z którymi współpracował, przypomnimy ostatnio opublikowane książki…

Warstwy wydały też Wiersze przeczytane Tadeusza Różewicza, dość niezwykły tom.
To publikacja, dla której punktem wyjścia były nie tyle same teksty, co ich autorska interpretacja. Wiedziałem o archiwalnym materiale radiowym, który powstał pod koniec lat 90. w Polskim Radiu Kraków, w reżyserii Romany Bobrowskiej – nieżyjącej już, znakomitej osobowości radiowej. Udało jej się namówić Tadeusza Różewicza do wyboru wierszy i przeczytania ich w studiu. Powstał w ten sposób niezwykły materiał, który jest nie tylko poetycką biografią, ale również stawianiem pytań o sens i potrzebę pisania poezji. Pewien rodzaj podsumowania wieloletnich rozmyślań. Oddzielenia poezji od wiersza, bo dla Różewicza te dwa pojęcia nie były tożsame. Na spotkaniu z okazji premiery tej publikacji świetną rzecz powiedział prof. Jacek Łukasiewicz, że w chwili, gdy odchodzili Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Wisława Szymborska, zamykały się kolejne drzwi historii literatury XX wieku, śmierć Różewicza ten XX wiek domknęła. To niezwykle ciekawe, żeby przyjrzeć się teraz temu procesowi pamiętania i recepcji. Dobrze wiemy, że ranga tej twórczości jest wielka, ale rzadko zdajemy sobie sprawę, że Różewicz to nie tylko literatura i nie tylko teatr, ale także jego udział w polskiej szkole filmowej wspólnie z bratem Stanisławem Różewiczem, jego związki z kręgiem drugiej Grupy Krakowskiej – m.in. Tadeuszem Kantorem, Jerzym Nowosielskim. Niezwykłe relacje z Mieczysławem Porębskim, Ryszardem Przybylskim, Henrykiem Tomaszewskim. Marzy mi się we Wrocławiu duża wystawa z prawdziwego zdarzenia, która pozwoliłaby pokazać te wszystkie obszary aktywności Różewicza. Wydaliśmy więc płytę, której towarzyszy książka z przeczytanymi wierszami. Warto posłuchać tych tekstów w samotności i ciszy, w autorskiej interpretacji brzmią niezwykle silnie.

Tak wyglądały spotkania autorskie Różewicza, nie opowiadał o swoich wierszach, tylko je czytał.
Kilka razy miałem możliwość uczestniczyć w takich spotkaniach. Pamiętam, gdy kilkanaście już lat temu Tadeusz Różewicz przyjechał do Poznania. W wypełnionym po brzegi Teatrze Polskim czytał swoje teksty. Poprosił, że jeśli ktoś ma do niego jakiekolwiek pytanie, może zapisać je na kartce, podając w nawiasie swój wiek. Myśleliśmy, że to żart, że przecież Różewicz tych kartek nie weźmie do ręki. Wiele osób nie potraktowało tego na serio. Jakież było zdziwienie, gdy kilka dni później zostały nam te kartki oddane. Zapisałem wówczas dwa pytania: czy poezja potrzebuje eksperymentu? i czy Pan ufa językowi?. Różewicz odpisał mi: poezja potrzebuje eksperymentu jak nasz organizm witaminy, a język myślom kłamie. Mam tę kartkę do dziś na biurku…

Planujecie następną publikację Tadeusza Różewicza?
Przygotowujemy obszerną korespondencję Różewicza z Karlem Dedeciusem, która powstaje w opracowaniu prof. Marka Zybury i prof. Andreasa Lawatego, którzy pracują nad tym materiałem od dłuższego już czasu. Mamy także i inne pomysły, o których więcej będę mógł powiedzieć, gdy zapadną konkretne ustalenia.

Wydawnictwo Warstwy jest bardzo poważne, publikuje piękne, czasem trudne książki. Jest rynkowe?
Nie jest rynkowe w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, to znaczy, nie kierujemy się gustami, które są kreowane przez rynek. Kiedy pojawiała się we Wrocławiu idea powołania i założenia wydawnictwa miejskiego i zostałem zaproszony do tych rozmów, naturalnie wielu rzeczy się obawiałem. Z jednej strony słyszymy przecież, że ostatnie lata nie są najlepszym czasem dla książek, z drugiej powoływanie wydawnictwa, które miałoby jedynie skupić się na miejskości Wrocławia byłoby nieporozumieniem. Wierzyłem i wierzę, że ta instytucja ma w sobie niezwykły potencjał. Zależy mi na tym, aby upominała się o konkretnych twórców związanych z miastem, aby promowała miasto jako miejsce, które upomina się o wartościową literaturę, niekoniecznie taką, która jest atrakcyjna dla komercyjnego wydawcy. W listopadzie wydaliśmy odnalezione w archiwum Erny Rosenstein teksty jej bajek. To wybitna artystka, przedstawicielka surrealizmu, niewiele osób zna ją jednak od tej strony. Teksty te można odczytywać na kilka sposób, ukryta jest w nich trauma przeżyć wojennych autorki. Jesteśmy dumni z tej książki, bo ukazała się ona w dziesiątą rocznicę śmierci artystki i została dostrzeżona przez wiele ważnych dla nas środowisk. Nie mamy budżetu, który pozwalałby nam na organizowanie kampanii reklamowych. Wiem jednak, bo tego doświadczamy, że jeśli potraktuje się poważnie swoich odbiorców, to oni to docenią.
Na Pani pytanie odpowiem tak: jesteśmy niewielkim wydawnictwem, ale przez trzy miesiące naszego funkcjonowania wydaliśmy siedem tytułów, mamy bardzo dobrą ogólnopolską dystrybucję, w grudniu uruchomiliśmy sklep internetowy, żeby nie zapeszyć, osiągnęliśmy świetny wynik finansowy podczas Wrocławskich Targów Dobrych Książek, które odbywały się w grudniu. Myślę o Warstwach, jako o miejskiej instytucji, która może dobrze funkcjonować na trzech płaszczyznach, które sobie wyznaczyliśmy.

Jakich?
Pierwsza to książka wydawana na wysokim poziomie edytorstwa i typografii. W ostatnich latach zmienił się nie tylko rynek książki, ale zmienił się jej charakter. Książka musi być ładnym przedmiotem, być robiona przez świetnych grafików i projektantów, żeby czytelnik chciał wziąć ją do ręki. Dziś nie jest żadną sztuką wydanie książki, ale sprawienie, żeby wyprzedziła ona czas, w którym powstaje. Paradoksalnie – wydanie ładnej i brzydkiej książki kosztuje tyle samo. Na tej drugiej płaszczyźnie, czy też warstwie, spotykamy książkę z multimediami.

Np. audiobookami?
Nie, profesjonalne przygotowanie audiobooków jest wbrew pozorom kosztowne. Widać także, spoglądając na rynek książki, że nie jest to najczęściej kupowany materiał. Oczywiście wiele projektów ma dużą rangę, ale bardziej ze względu na swoją wartość artystyczną. Mówiąc o multimediach mam na myśli publikacje, które, jak w przypadku Różewicza, uzupełnione są o autorską interpretację. Myślę, o przypominaniu dobrych filmów dokumentalnych, które dotyczą konkretnych twórców, czy też filmów, dla których książka były punktem wyjścia, podstawą scenariusza. Nie jesteśmy tu pionierami, takie rzeczy robią i inni, my chcemy wyróżniać się jednak konsekwentnie realizowanym programem wydawniczym. W marcu wydamy Dziennik we dwoje, pisany przez Jadwigę Stańczakową i Mirona Białoszewskiego, właśnie z filmem Andrzeja Barańskiego Parę osób, mały czas.

Jadwiga Stańczakowa to ciekawa postać, dość mało znana.
Pod koniec lutego ukaże się książka Jadwigi Stańczakowej zbierająca jej rozproszone, w znacznej mierze nieznane, teksty haiku. W przyszłym roku wybór jej wierszy. Stańczakowa to niezwykła postać, niewidoma poetka, autorka kilku tomów poetyckich i krótkich opowiadań. Miała cenną umiejętność utrwalania w swoich tekstach, tego, co ulotne, co stanowi smak czasu. Niezwykła była jej relacja z Mironem Białoszewskim, to on ją zachęcał do pisania, zadał jej Dziennik, który uzupełniał – jako rodzaj terapii zajęciowej, pomoc w usystematyzowaniu własnej osoby, poradzeniu sobie z depresją.

A trzecia płaszczyzna wydawnicza?
Dziedzictwo polskiej szkoły ilustracji, co wiąże się z książką adresowaną do młodszego odbiorcy, ale nie tylko, bo takie są przecież książki Iwony Chmielewskiej określane mianem picturebooków, czy książek obrazowych. Tę działalność zainaugurowaliśmy książką Oczy Iwony Chmielewskiej. To publikacja nagrodzona nagrodą Bologna Ragazzi, czyli ilustratorskim Oscarem. Wybitna książka o poznawaniu świata poprzez zmysły, opowieść o tym, że wzrok niekoniecznie musi być czymś uprzywilejowanym. Odkrywamy spuściznę ilustratorską Mieczysława Piotrowskiego – wielkiego indywidualisty z grona polskich ilustratorów. To autor książek dla dzieci i filmów rysunkowych, które tworzył wspólnie z Janem Laskowskim w latach 60. Z jego rysunkami przygotowaliśmy nowe wydanie wierszy dla dzieci Jerzego Ficowskiego. Za moment kolejna książka tym razem z uroczym tekstem Ludwika Górskiego O zajączku, który nie potrafił zliczyć do trzech. W lutym karty do gry i zabaw edukacyjnych oparte na dawnych projektach polskich ilustratorów.

Różewicz, Falkiewicz, Szumańska… Warstwy odkrywają znanych wrocławian nowym pokoleniom?
Może nie tyle odkrywamy, co przypominamy. Duże znaczenie ma dla nas ten zakres działań, który nazywamy archeologią pamięci. Zależy nam na tym, aby zainteresowanie autorem nie było incydentalne, stąd za moment ukażą się felietony Ewy Szumańskiej z Tygodnika Powszechnego, przed nami praca nad legendarnym pamiętnikiem młodej lekarki, którą chcemy wydać w wersji multimedialnej. W marcu obszerna publikacja dotycząca Eugeniusza Geta-Stankiewicza.

Wydawnictwo to nie tylko książki, ale wszystko, co się dzieje wokół nich. Organizujecie na przykład spotkania autorskie?
Chcemy, obok tradycyjnych spotkań autorskich, dla których należy dziś poszukiwać nowych form, przygotować cykl spotkań tematycznych, które będą odbywały się raz na kwartał. Przy okazji premier wybranych książek wspólnie z Miejską Biblioteką Publiczną, której jesteśmy częścią, przygotowujemy warsztaty dla dzieci, czy włączamy się w Dyskusyjne Kluby Książki. Współpracujemy już także ściśle z Wrocławskimi Promocjami Dobrych Książek. Będziemy realizować wspólne projekty edukacyjne z Muzeum Współczesnym we Wrocławiu, mamy w planach także wspólne publikacje. To niezwykle cenne, bo przy odrobinie dobrych chęci nagle okazuje się, że nie jesteśmy dla siebie konkurencją, ale partnerami.

Miejskie wydawnictwo, dotowane przez Wrocław, ma zapewne zadania specjalne…
Podstawowe to publikowanie dobrych książek – zarówno od strony merytorycznej, jak i edytorskiej. Wydajemy publiczne pieniądze i zależy mi na tym, żeby one w bezpośredni sposób wracały do ludzi. Z tego względu, że mamy dotację, ceny tych książek są bardzo atrakcyjne. Proszę to sprawdzić na naszej stronie internetowej… Część nakładu przekazujemy nieodpłatnie filiom bibliotecznym, instytucjom kultury. Książki trafiają do przedszkoli i szkół – i nie jest to zabiegiem promocyjnym czy marketingowy. Chcemy praktycznie uczestniczyć w procesie upowszechniania kultury czy poszerzania czytelnictwa, a nie tylko w popieraniu tej idei. Każdorazowo pytam o tę możliwość autorów i spadkobierców i pomysł ten spotyka się z dużą aprobatą. I jest jeszcze jedna rzecz, o której warto pamiętać. Dobra książka od zawsze była jedną z najlepszych inwestycji, tu mamy możliwość, żeby z tego skorzystać podwójnie.

Jarosław Borowiec – doktor nauk humanistycznych, historyk literatury, krytyk literacki. Redaktor naczelny Wrocławskiego Wydawnictwa Warstwy. Autor książek Zadura. Ścieżka wiersza (2008) oraz Szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem (2009). Redaktor kilku książek, współorganizator konferencji naukowych poświęconych literaturze najnowszej. Teksty i rozmowy o literaturze publikował w tomach zbiorowych, a także na łamach pism literackich. Był związany z redakcją Tygodnika Powszechnego oraz Dwutygodnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska