Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2020. Krzysztof Bosak: Nie wziąłbym 10 proc. w ciemno. Walczę o II turę. Głosują na mnie nie tylko wyborcy Konfederacji

Kacper Rogacin
Kacper Rogacin
„Z każdym kandydatem mogę porozmawiać przy kawie. Najlepszy kontakt mam w tej chwili z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem”
„Z każdym kandydatem mogę porozmawiać przy kawie. Najlepszy kontakt mam w tej chwili z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem” Tomasz Czachorowski/Polska Press
- Czy wziąłbym w ciemno 10 procent? Nie. Moją ambicją jest reprezentowanie większości społeczeństwa - mówi w rozmowie z nami Krzysztof Bosak, kandydat Konfederacji na prezydenta. Rozmawialiśmy też o debatach, kampanii, jego żonie Karinie i o... „Tańcu z Gwiazdami”.

Z kampanii prezydenckiej zapamięta Pan przede wszystkim...
Tłumy ludzi na spotkaniach ze mną. Zdecydowanie wyszliśmy poza bazę naszych działaczy, sympatyków i dotychczasowych wyborców. Na naszych spotkaniach pojawia się dużo ludzi zainteresowanych wcześniej innymi partiami lub - co najbardziej cieszy - ludzi, którzy mówią, że wcześniej nie interesowali się polityką. A teraz zaangażowali się w kampanię, śledzą moje działania i wiążą nadzieję na lepszą politykę z moim startem wyborczym.

Po raz pierwszy kampania kręci się tylko wokół Pana. Ciężko Panu było odnaleźć się w takiej sytuacji?
Wydaje mi się, że wszedłem całkiem płynnie w tę kampanię wyborczą. Po pierwsze, przygrywką do niej były prawybory Konfederacji. Od początku tamtego procesu, czyli od listopada 2019 roku budowaliśmy grupę ludzi, która wspierała mnie w prawyborach, aby później powstał z niej trzon sztabu wyborczego. Druga sprawa - po 15 latach uczestniczenia w polityce na poziomie ogólnopolskim, po doświadczeniach parlamentarnych i medialnych, jestem już oswojony z popularnością.

Wspomniane przez Pana prawybory Konfederacji, a konkretnie ich burzliwy finał, spowodował napięcia i tarcia w partii. Dziś odczuwa Pan jeszcze skutki tych nieporozumień?
Moim zdaniem prawybory zorganizowaliśmy bardzo sprawnie. I o ile na finiszu w internecie wybrzmiały wewnętrzne podziały, to one raczej pokazują charakter naszych środowisk. W Konfederacji nieustannie toczy się wewnętrzna dyskusja, natomiast nie miało i nie ma to nic wspólnego z jakimś poważnym podziałem politycznym, czy zagrożeniem dla dalszej współpracy. Przeciwnie, wyszliśmy z prawyborów umocnieni i zmobilizowani. Zwycięstwo w prawyborach dało mi mocną legitymację do startu jako kandydatowi Konfederacji. Dało też dobrą podstawę strukturom środowisk, tworzących Konfederację, do tego, by wspólnie pracować przy mojej kampanii wyborczej. Z perspektywy czasu oceniam, że prawybory były strzałem w dziesiątkę i nawet publicyści i analitycy zauważyli, że udało nam się nasz pluralizm wewnętrzny i mnogość liderów wyeksponować i przekuć w pewien atut.

Po prawyborach Janusz Korwin-Mikke rozważał głośno podział Konfederacji na dwa koła poselskie. Nie brzmiało to jak deklaracja jedności.
Konfederacja przez ostanie ponad pół roku okrzepła i umocniła się. To nie tylko wynik naszej pracy parlamentarnej, prawyborów i kampanii prezydenckiej, lecz także rezultat przesilenia, do którego doszło w ostatnim czasie w Sejmie. Wielu obserwatorów spodziewało się, że Konfederacja okaże się bytem sezonowym i duże partie polityczne dokonają rozbioru naszego koła posłów pomiędzy siebie.

Takie próby były podejmowane.
Tak, ale pokazaliśmy, że jesteśmy zwartą, lojalną wobec siebie ekipą. To podniosło nasze notowania i sprawiło, że wielu polityków i dziennikarzy zaczęło oswajać się z myślą, że Konfederacja jest stałym elementem polskiej sceny politycznej. Niebagatelną rolę odgrywa tu również wzrost sondażowy. Nasze notowania po pierwszym okresie wahania się na poziomie 5-7 proc., w tej chwili weszły na poziom 7-10 proc. Dziś walczymy o pozycję trzeciej siły politycznej w polskim parlamencie.

W wypowiedziach medialnych posłowie większych partii, szczególnie Prawa i Sprawiedliwości, traktują Konfederację lekceważąco. W rozmowach prywatnych też patrzą na was z góry?
Posłowie wybrani z list PiS-u są bardzo różni. Są tam osoby należące do trzech różnych partii oraz osoby bezpartyjne, ludzie w różnym wieku, na różnym poziomie edukacji politycznej. Ale generalnie relacje między posłami różnych partii są znacznie lepsze, niż to się w mediach pokazuje. Media głównie eksponują wzajemną wrogość i połajanki, tymczasem na poziomie relacji międzyludzkich jest to po prostu - powiedziałbym - profesjonalna współpraca.

Debaty prezydenckie były najważniejszymi momentami Pana kampanii?
Na pewno były ważne, natomiast dla mnie osobiście najważniejszym wydarzeniem był odbywający się w ostatnią sobotę wiec wyborczy w Warszawie. To było pierwsze naprawdę spore wydarzenie polityczne w Warszawie, jakie zorganizowaliśmy od zeszłego roku, od Marszu Suwerenności 1 maja. Wiec wyszedł nam świetnie - wizualnie, frekwencyjnie, jeśli chodzi o atmosferę i listę mówców. Przemawiały najważniejsze dla naszego środowiska osoby. Była to wzorowa manifestacja jedności i dobrej atmosfery. Towarzyszyła nam też ulewa, a na finale mojego przemówienia pojawiły się pioruny, co dodało całości dramatyzmu.

Podczas wiecu przemawiała też Pana żona, Karina. Pod waszym zdjęciem z wiecu Pana kontrkandydat, Marek Jakubiak, napisał, że „jesteście uroczą parą”.
To bardzo miłe. Nie widziałem tego wpisu, ale bardzo panu Markowi dziękujemy.

Pana żona nie miała problemów z odnalezieniem swojej roli w Pana kampanii?
Od samego początku kampanii, jeszcze w czasie prawyborów, mogłem liczyć na wsparcie Kariny - najpierw narzeczonej, a od lutego mojej żony. Największym wsparciem było w ogóle zaakceptowanie przez nią mojego udziału w tym wyścigu, bo start w kampanii prawyborczej zbiegł się z przygotowaniami do naszego ślubu. Trzeba było zadbać o obie te sprawy, co było o tyle trudne, że o naszym ślubie nie informowaliśmy mediów.

Panowie młodzi często stresują się przed pierwszym tańcem. Panu pomogło doświadczenie z „Tańca z Gwiazdami”?
Kompletne się tym nie stresowałem. Chyba oswojenie z kamerą i z sytuacją bycia filmowanym w trakcie tańca spowodowały, że podszedłem do tego całkowicie bez stresu i na luzie. To, co mnie stresowało przed ślubem - poza tym, czy wszystko dobrze wyjdzie - to kwestia tego, czy media i zainteresowanie medialne nie zmienią naszego ślubu w jakiś rodzaj wydarzenia bardziej medialnego niż rodzinnego i sakralnego. Na szczęście tak się nie stało.

Jaką piosenkę wybraliście do pierwszego tańca?
„Up where we belong” Joe Cockera i Jennifer Warnes. To był pomysł Kariny, który bardzo przypadł mi do gustu.

Wrócę jeszcze do debat, po których zebrał Pan pochwały nawet z przeciwnej strony sceny politycznej.
Jest mi miło, że zostałem oceniony pozytywnie, natomiast czuję ogromny niedosyt związany z debatami przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Formuła debaty w TVP nie pozwalała na rozwinięcie skrzydeł. Pytania były kompletnie oderwane od bieżącej rzeczywistości gospodarczej, międzynarodowej czy politycznej i prowadziły nas na tematy zastępcze. Wydaje mi się, że to, czym zyskałem przychylność wielu komentatorów, to otwarte i w miarę zręczne skrytykowanie formuły tej debaty. Nazwałem też po imieniu manipulację polegającą na tym, że konkretne pytania były wymierzone w jednego z kandydatów, zresztą mojego głównego rywala w walce o drugą turę. Myślę, że ludzie mają po prostu przesyt hipokryzji i manipulacji. To było ważne na poziomie symbolicznym, by się od tego zdystansować.

Brak organizacji debat przez TVN i Polsat odbieram jako sprzyjanie przez te stacje dwóm głównym partiom politycznym

Myśli Pan, że gdyby odbyły się debaty w TVN i Polsacie, Pana poparcie byłoby wyższe?
Liczyłem na to, że Polsat i TVN zorganizują alternatywne debaty, takie jak organizowano przed wyborami w 2019 roku. Debata w TVN była wtedy bardziej wyczerpująca, było więcej czasu na swobodną dyskusję. Brak zorganizowania tych debat wiążę z zakulisowym porozumieniem PiS-u i PO, które nie chcą poddać się pod ocenę wyborców, nie chcą szerszej dyskusji. Odbieram odstąpienie od organizacji tych debat jako sprzyjanie przez Polsat i TVN tym dwóm głównym partiom politycznym.

Prezydent Andrzej Duda na finiszu kampanii zajął twarde stanowisko w sprawie LGBT. Próbuje w ten sposób podebrać Panu wyborców?
Odbieram to jako instrumentalne wykorzystanie bardzo delikatnej sprawy. PiS w tej kwestii zachowało się jak słoń w składzie porcelany. Moim zdaniem to sztabowcy zainicjowali prowokacyjne wypowiedzi, wywołujące zupełnie niepotrzebny spór. Jeżeli przez pięć lat obóz rządzący nie zrobił nic w sprawie ograniczenia ekspansji kulturowej lewicy i finansowanego przez zagranicę, rozprzestrzeniającego się po Polsce ruchu organizacji LGBT, to żaden frazes nie zatrze wrażenia tej bierności. Moim zdaniem to może tylko umocnić wrażenie hipokryzji polityków obozu rządzącego.

Zakładając, że nie wejdzie Pan do drugiej tury, komu przekaże Pan swoje poparcie?
Walczę o wejście do drugiej tury i gdybym teraz spekulował o przekazywaniu poparcia, to brzmiałoby tak, jakbym nie wierzył w swoje szanse i w sens mojej pracy. Moim celem jest to, by dać prawdziwą alternatywę Polakom, aby nie musieli wybierać mniejszego zła między Dudą i Trzaskowskim.

Prezydent Andrzej Duda przez pięć lat swojej kadencji nie zrobił niczego dobrego?
Dla mnie jego kadencja jest niestety totalnym rozczarowaniem pod względem kwestii gospodarczych, kulturowych i międzynarodowych.

Na koniec kilka szybkich pytań. Krzysztof Bosak woli góry, morze czy Mazury?
Lubię góry, ale morze uwielbiam, ponieważ kocham żeglarstwo i windsurfing.

Co bardziej?
Jeśli wieje, to windsurfing, a jeśli nie wieje, albo wieje słabo, to jacht żaglowy. Pracowałem jako instruktor żeglarstwa, mam też uprawnienia instruktora windsurfingu.

Wybiera Pan narty czy snowboard?
W sypkim, świeżym śniegu - snowboard. Na twardym, dobrze ubitym, stromym stoku - narty.

Jak często Pan szusuje?
Kiedyś, przez wiele lat, każdej zimy jeździłem na nartach i snowboardzie. W ostatnich latach sporty zimowe ustąpiły miejsca sportom wodnym.

Wypad na grzyby, czy na ryby?
Na grzyby. Z rodzicami często chodziłem na grzyby, natomiast nigdy nie wędkowałem, mimo że nad wodą spędziłem kupę czasu.

Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Lech Kaczyński, Bronisław Komorowski, Andrzej Duda. Kto Pana zdaniem był najlepszym prezydentem?
Każdy pracował w nieco innych realiach, dlatego ich kadencje są nieporównywalne. Nie da się tego tak prosto uporządkować.

Z którym kandydatem poszedłby Pan na kawę?
Wbrew pozorom z każdym. Paradoksalnie do tej pory najczęściej miałem okazję spotykać się z Robertem Biedroniem. Widywaliśmy się głównie w mediach, ponieważ przez wiele lat byliśmy zestawiani jako wyraziści reprezentanci sprzecznych ze sobą poglądów. Więc po programach rozmawialiśmy, czasem krócej, czasem trochę dłużej. Natomiast obecnie wydaje mi się, że najbardziej nieformalny kontakt mam z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Widujemy się w Sejmie, jesteśmy w podobnym wieku, prezes Kosiniak-Kamysz jest otwartym człowiekiem, z którym można po prostu normalnie pogadać. Poza tym na sali plenarnej siedzimy niedaleko od siebie, co też ułatwia kontakt. Ale przy kawie porozmawiałbym z każdym.

A przy piwie?
Wiadomo, że jeśli chodzi o piwo, to ekspertem jest Marek Jakubiak. Więc w pierwszej kolejności z nim.

10 proc. w pierwszej turze - biorę w ciemno, czy walczę o lepszy wynik?
Zdecydowanie walczę o lepszy wynik. Moją ambicją jest reprezentowanie większości społeczeństwa, a nie zaspokojenie się drobnym wycinkiem poparcia wyborczego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wybory prezydenckie 2020. Krzysztof Bosak: Nie wziąłbym 10 proc. w ciemno. Walczę o II turę. Głosują na mnie nie tylko wyborcy Konfederacji - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska