Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy się ze sobą zgadzają - po meczu Impela pozostał spory niedosyt...

Michał Rygiel
Natalia Mędrzyk atakowała często, ale z mieszanymi rezultatami. Jej pomeczowa wypowiedź zawierała z pewnością nutkę samokrytyki
Natalia Mędrzyk atakowała często, ale z mieszanymi rezultatami. Jej pomeczowa wypowiedź zawierała z pewnością nutkę samokrytyki Paweł Relikowski
Siatkarki Impela Wrocław przegrały w poniedziałek z MKS-em Tauronem Dąbrowa Górnicza 2:3. Pomeczowe wypowiedzi były niemalże takie same

Uwagę wszystkich zebranych w poniedziałkowy wieczór w Hali Orbita przykuła Kinga Drabek. Zaledwie 18-letnia libero zespołu z Dąbrowy Górniczej rozegrała znakomite zawody i zasłużenie została wybrana MVP spotkania. Po meczu jednak wypowiadała się z niezwykłą skromnością. - Gdyby nie dziewczyny, nie wiem czy w ogóle bym zagrała tak dobrze. Dziękuję im bardzo za wsparcie, bo może na początku byłam zestresowana. Zagrałam może szósty mecz w Orlen Lidze, to wciąż dla mnie nowość - podkreślała młoda libero.

U zawodniczek i trenera Impela nie było widać wielkiego rozczarowania. Wszyscy zdawali sobie sprawę z dobrze rozegranego spotkania, które innego dnia mogło rozstrzygnąć się na korzyść brązowych medalistek z zeszłego sezonu. - Podczas rozciągania usiadłyśmy z dziewczynami i zastanawiałyśmy się, czego tak naprawdę zabrakło, bo pojedynek był naprawdę widowiskowy. Obie drużyny zagrały świetne spotkanie. Pozostaje niedosyt, bo mecz był bardzo dobry. Zarówno Dąbrowa jak i my zasługiwałyśmy na zwycięstwo, tym razem one miały to szczęście. Nie zwieszamy głowy, ten mecz buduje w nas chęć do dalszej walki - deklarowała Aleksandra Sikorska.

Natalia Mędrzyk miała już konkretną opinię na temat tego, co zadecydowało o zwycięstwie zespołu z Dąbrowy. - Brakowało nam skończonych ataków. Toczyła się ciężka walka, a kilka nieudanych akcji spowodowało, że przegrałyśmy. Każdy set zaczynałyśmy nerwowo, kilka pierwszych punktów padało łupem Dąbrowy i musiałyśmy je gonić. W tie-breaku zabrakło czasu, żeby się to udało - przyznała przyjmująca Impela.

Natomiast szkoleniowiec drużyny z Wrocławia, Marek Solarewicz, oprócz analizy spotkania wytłumaczył również pojawienie się Andrei Kossanyiovej na pozycji libero.

- Popełniliśmy dużo własnych błędów jeśli chodzi o zagrywkę i atak. Błędy te powstały w specyficznych momentach, w których powinniśmy coś więcej zrobić i to zadecydowało w tym meczu. Decydowały niuanse i szkoda, że nie przechyliliśmy szali zwycięstwa na naszą stronę. Zagraliśmy też w innym ustawieniu, bez Agaty Sawickiej. Cieszę się, że Andrea postawiła zespół przed sobą i wystąpiła w innej roli. U Agaty źle poustawiały się kości w stawie skokowym. Nastawiliśmy je, ale nadal doskwierał jej ból, więc musieliśmy ją profilaktycznie wyłączyć z treningów - uspokajał trener Impelek.

Jako ostatnią przepytaliśmy Katarzynę Konieczną, której parę punktów w poniedziałkowym meczu uciekło przez sędziów - Za nami dobry mecz, przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie oglądałam. Nie mam do sędziów szczęścia. Staram się grać tak, żeby wykorzystać też blok. Sędziowie by chcieli, żeby wszystko szło na środek boiska i było przejrzyste. Nie na tym polega siatkówka, a gdyby się trochę do tego przyłożyć, to byłoby lepiej - zakończyła nieco rozczarowana atakująca wrocławianek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska