Wrocławskie zoo ma nowego, puchatego mieszkańca. Urodził się pingwin przylądkowy

Nowy mieszkaniec zoo jest malutki i puchaty, waży kilkadziesiąt gramów. Opiekunowie nie znają jeszcze jego płci. Aby ją określić, niezbędne są badania krwi, a pracownicy zoo nie chcą na razie stresować malucha.

Od dzisiaj małego pisklaka można oglądać na wybiegu we wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Pingwiny przylądkowe są gatunkiem zagrożonym wyginięciem w środowisku naturalnym, dlatego każde wyklucie malucha jest wielkim świętem dla pracowników zoo. Dorosłe osobniki osiągają długość ciała do 63 cm, charakteryzują się czarnym wierzchem ciała i tzw. "maską" z wyraźną białą brwią. Żyją samotnie lub w małych stadkach, żerują na morzu. Są monogamistami - łączą się w pary na całe życie i wspólnie opiekują potomstwem.

Pingwiny przylądkowe mieszkają we wrocławskim zoo od jesieni 2014 roku. Wówczas przyjechało 55 ptaków z 3 krajów. Szybko połączyły się w pary i dzisiaj kolonia rozrosła się do 110 osobników.

- Stworzyliśmy pingwinom w naszym zoo idealne warunki, a one odwdzięczają się przychówkiem – mówi prezes zoo, Radosław Ratajszczak.

W naturalnym środowisku pingwiny przylądkowe występują u wybrzeży Afryki Południowej od Namibii do Mozambiku. Ich liczebność szacuje się obecnie na około 20 tysięcy par. Populacja ta maleje ze względu na coraz intensywniejsze połowy ryb, którymi się żywią. Dużym zagrożeniem jest też zanieczyszczenie wód przybrzeżnych Afryki, a w szczególności katastrofy spowodowane wyciekami ropy z tankowców.

Jeszcze na początku XX wieku plaże od Namibii do Mozambiku pełne były pingwinów przylądkowych. W ciągu stu lat populacja tych ptaków zmniejszyła się o 98 procent.