Jest to forma wyjątkowo agresywna, ze względu na bardzo szybkie dzielenie się i mnożenie komórek, przez co rozwój choroby postępuje błyskawicznie. Ta odmiana spotykana jest u około 20 proc. pacjentek i wymaga szybkiej i dopasowanej terapii.
Precyzyjna diagnoza nie jest w tym wypadku łatwa, ponieważ czasem ilość receptora HER-2 jest trudna do oszacowania.
- Teraz opieramy się na subiektywnej ocenie komórek przez patomorfologów, którzy naocznie analizują pobrany do badania wycinek. Czasem dla pewności przypadek musi konsultować kilka osób - tłumaczy prof. Dzięgiel. Innowacją wrocławskich naukowców jest pozostawienie oceny mikroskopowego obrazu guza programowi komputerowemu.
Stąd współpraca Uniwersytetu Medycznego z Politechniką. Informatycy z zespołu dr. Martina Tabakowa stworzylialgorytm, który dzięki analizie obrazu ocenia poziom receptora HER-2. Wynik poznajemy od razu, nie trzeba też dodatkowych badań i nakładów finansowych.
- Do tej pory sporne przypadki były odsyłane na dodatkowe genetyczne badanie FISH - tłumaczy dr Martin Tabakow i dodaje, że był to dla pacjentek spory wydatek. To badanie nie jest refundowane przez NFZ, a kosztuje od 400 zł do 900 zł, w zależności od metody i gabinetu.
- Mając komputer i nasz program, można dojść do tych samych wyników w ciągu kilku chwil, nie generując przy tym żadnych dodatkowych kosztów - cieszy się dr Nabakow.
- To o tyle ważne, że przy nowotworze gruczołu piersiowego z nadekspresją HER-2 wymagane jest odmienne leczenie. Zastosowanie go u kobiet, które mają inną strukturę nowotworu, mogłoby nie przynieść żadnych skutków albo w połączeniu z innymi lekami wręcz spowodować zapalenie mięśnia sercowego - tłumaczy prof. Piotr Dzięgiel. Dodaje, że te leki są także bardzo drogie, więc stosowanie ich u wszystkich pacjentek z nowotworami piersi kosztowałoby fortunę.
Na razie prace nad tą nową metodą diagnostyki są w fazie badawczej.
- Wyniki są bardzo obiecujące - chwalą się naukowcy, którzy porównują skuteczność analizy komputerowej z badaniami genetycznymi. Do tej pory przebadano około 200 pacjentek. - Korelacja jest bardzo wysoka - zauważa prof. Dzięgiel. Zespół nie zamierza jednak na tym poprzestać.
- Chcemy się starać o grant na prace wdrożeniowe, umożliwiający nam przeniesienie metody z uczelni do szpitali - zdradza plany na przyszłość dr Martin Tabakow. Wtedy z metody mogłoby skorzystać więcej pacjentek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?