Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławska weterynaria ma 65 lat!

Jerzy Wójcik
Studenci ze straży akademickiej - ubrani w co kto miał, włącznie z hitlerowskimi mundurami
Studenci ze straży akademickiej - ubrani w co kto miał, włącznie z hitlerowskimi mundurami Fot. Archiwum Uniwersytetu Przyrodniczego
Nie było egzaminów wstępnych, nie było książek i indeksów, brakowało nawet okien w zdewastowanych budynkach. Nie zabrakło za to lwowskich profesorów, którzy postanowili uczynić Wrocław weterynaryjną potęgą. Wydział Medycyny Weterynaryjnej ma już 65 lat.

Jest listopad 1945 roku. W budynkach, w których dziś znajduje się Wydział Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego, kilkadziesiąt osób siedzi nad notatkami. Część z nich ma na sobie mundury polskiej armii. A właściwie dwóch polskich armii: Andersa i Berlinga. Obok nich młodzi ludzie, Polacy, ale w mundurach hitlerowskich, które przechwycili z likwidowanego magazynu. Zerwali pagony i i założyli biało-czerwone opaski. Ostatnia grupa ma na sobie cywilne ubrania w różnych wzorach i kolorach. Jedyne, co pozwala się domyślić, że zgromadzona tu grupa ludzi to pierwsi studenci weterynarii, to czapki. Bordowe z zielonym otokiem, dla wszystkich takie same. Podobne, bo również bordowe, tylko bez otoka, ma medycyna.

Zresztą studenci weterynarii i medycyny dobrze się znają, bo na część zajęć chodzą wspólnie. Rano odbywają się wykłady, po południu ćwiczenia. Na początku młodzież gromadzi się wokół konkretnych profesorów i ich grup badawczych, bo od struktur była możliwość nauki. Używanie określenia "młodzież" jest nieco na wyrost, bo spośród 152 studentów pierwszego roku większość ma ponad 20 lat, ale są i tacy, którzy przekroczyli trzydziestkę.

Skąd takie zainteresowanie? Przed wojną lekarz weterynarii w rodzinie uważany był za prawdziwy skarb. No i w przeciwieństwie choćby do prawnika, nawet w czasach wojny będzie poszukiwany. A we Wrocławiu w 1945 roku o wojnie mówi się dużo. Nie tylko o tej, która właśnie się zakończyła, ale także o ewentualnej kolejnej.
- Mimo to zapału do nauki nie brakowało - wspomina prof. Ryszard Badura, jeden spośród pierwszych studentów weterynarii i późniejszy rektor Akademii Rolniczej.

Przyjechał do Wrocławia z Górnego Śląska w sierpniu 1945 roku. Gdy wysiadł z pociągu na Nadodrzu, jednym z dwóch działających wówczas dworców kolejowych, miał przy sobie niewielki tobołek z rzeczami osobistymi i dużo wiary, że poradzi sobie w wielkim i pełnym gruzów mieście. Podzielił losy wielu napływających do Wrocławia Polaków. Kilkakrotnie zmieniał lokum, pomieszkując m.in. w jednym domu z niemiecką rodziną. Szukał różnych dorywczych prac, by zarobić na jedzenie. Jak wielu studentów weterynarii wstąpił do straży akademickiej, która broniła zniszczonych budynków uczelni przed grasującymi wszędzie szabrownikami. Strażnicy nie mieli osobnych mundurów, ale przynajmniej mogli liczyć na darmowe wyżywienie w "Bratniaku" przy dzisiejszej ul. Curie-Skłodowskiej. Organizacja rozdzielała paczki, które przychodziły z UNRR-y. Ówcześni studenci dobrze znali smak klusek z sosem pomidorowym, które tam serwowano.

Początkowo weterynaria działała jako wydział Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej. Co ciekawe, to właśnie Wydział Medycyny Weterynaryjnej był kadrowo najliczniejszy na powstającej uczelni (przed wojną przy Norwida 25 mieścił się instytut rolnictwa, gdzie wykładano weterynarię). Kadra na czele z nestorem polskiej weterynarii - prof. Zygmuntem Markowskim - pochodziła ze Lwowa. I to prof. Markowski został pierwszym dziekanem. Atmosferę tamtych lat doskonale opisywał pierwszy rektor wrocławskiej uczelni prof. Stanisław Kulczyński. Podczas inauguracji roku akademickiego mówił: "Jesteśmy materialnymi spadkobiercami niemieckiego Uniwersytetu i Politechniki we Wrocławiu, a duchowymi spadkobiercami kresowej kultury lwowskiej".

Pierwszy oficjalny wykład na weterynarii odbył się 21 listopada. Ten rocznik studentów skończył naukę w 1950 roku jeszcze na Uniwersytecie. Od 1951 roku dwa wydziały Uniwersytetu: rolniczy i weterynarii, utworzyły Wyższą Szkołę Rolniczą, a od 1971 roku Akademię Rolniczą. Jednak naukowcom zajmującym się leczeniem zwierząt bliżej do uniwersytetu, dlatego ostatecznie w 2006 roku powstał Uniwersytet Przyrodniczy.

Wydział Medycyny Weterynaryjnej prowadzony przez prof. Jana Twardonia jest wyjątkowo oblegany - o jedno miejsce ubiega się tu co najmniej 10 maturzystów. Wydział jest wysoko oceniany przez Państwową Komisję Akredytacyjną i europejskie stowarzyszenie oceny jakości kształcenia weterynarzy (EAEVE). W najbliższych latach planowane jest m.in. zmniejszenie naboru studentów na I rok, by mogli uczyć się w mniejszych grupach i mieć więcej zajęć praktycznych. Coraz więcej zajęć będzie prowadzonych na odległość przez internet, czyli tzw. e-learning. W przyszłym roku akademickim przybędzie także nowy kierunek - pielęgniarstwo weterynaryjne. To wszystko powoduje, że obchodząca 65-lecie weterynaria jest jednym z najnowocześniejszych i szybko rozwijających się wydziałów nie tylko na Uniwersytecie Przyrodniczym, ale także w skali Wrocławia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska