Dyskusje o tym co można by zrobić pani prokurator toczyć się miały kilka miesięcy. Od maja do sierpnia 2016 roku. Ostatecznie nie wyszyły poza próby namówienia kogoś do organizacji zamachu. Mężczyzna, zdaniem prokuratury winny, został więc oskarżony, a dziś także skazany, za „usiłowanie podżegania” do zamachu.
Główny dowód to zeznania dwóch świadków - uczestników rozmów o planach zamachu na panią prokurator. Do najważniejszej z nich dojść miało w sierpniu 2016 w restauracji w sklepie meblowym. Świadkowie zrelacjonowali to spotkanie. Jeden z nich twierdził najpierw, że to były tylko takie żarty „czarny humor”. A potem Potem zmienił wersję. Potwierdził, że oskarżony, dziś nieprawomocnie skazany Andrzej N., poważnie mówił o organizacji zamachu. Mężczyzna do winy nigdy się nie przyznał. Przekonywał, że oskarżenie opiera się na fałszywych pomówieniach.
Wszystko zaczęło się od anonimu podrzuconego pod drzwi wrocławskiej Prokuratury Regionalnej. Było to w październiku 2016 roku. Zamaskowana parasolem osoba podrzuciła informację o planowanym zamachu. Anonim był podpisany „PiSomaniak". Policjantom z CBŚP udało się ustalić kim jest tajemniczy „PiSomaniak”. Przesłuchali go. To on wskazał głównych świadków.
Natychmiast wszczęto śledztwo. Policjanci z CBŚP odnaleźli zamaskowanego parasolem "PiSomaniaka". Okazało się, że był poszukiwany przez prokuraturę. Ale potwierdził, że od jednego ze swoich znajomych dowiedział się o rozmowach w sprawie domniemanego zamachu na panią prokurator.
Kara – rok i osiem miesięcy więzienia – oznacza, że Andrzej N. będzie musiał pójść za kratki. Sąd nie mógł zawiesić wykonania takiej kary. Możliwe jest to tylko w przypadku wyroków krótszych niż rok pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Obrona i oskarżenie mogą złożyć apelacje. Obrona od początku domaga się uniewinnienia a prokuratura wnioskowała o trzy lata więzienia.
Po ujawnieniu historii, z rzekomym przygotowywanie zamachu, odsunięto od niego panią prokurator. Zaczął je prowadzić nowy śledczy. Ale jesienią ubiegłego nie dość, że zabrano mu sprawę, to jeszcze wszczęto śledztwo, które ma wyjaśnić niezwykle dziwną decyzję, jaką podjął. Postanowił oddać złoto, warte 26 mln zł, jednemu z podejrzanych w sprawie. Decyzję anulowano zanim została wykonana.

W jakim kierunku powinna się zmieniać UE?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?