Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka mu nie przeszkadzała

PAWEŁ KOZŁOWSKI [email protected]
Były takie niedziele, że graliśmy przez cały dzień. Jedynie z przerwą na pójście do kościoła. Tylko wodę nam do parku donosili. Zenon Burzawa, opowiadając o swoim sportowym życiu, prosi dziennikarzy, aby nie używali słowa "kariera": - O karierze można by było mówić, gdybym grał kilka lat w ekstraklasie i w reprezentacji. To była jedynie trochę większa przygoda.

Jednak dla wielu gorzowian Z. Burzawa jest symbolem miejscowej piłki. Grając w II-ligowym Stilonie, nigdy nie schodził poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Zdobywał bramki na zawołanie, był królem strzelców ekstraklasy. I do dziś nikt nie rozumie, dlaczego nie dostał szansy zagrania w narodowej jedenastce.

Piłka mu nie przeszkadzała

Przygodę z piłką zaczynał bardzo późno, bo pierwszy raz na duże boisko wybiegł dopiero w wieku 17 lat w Wojcieszycach. Do tego czasu za futbolówką uganiał się z kolegami w rodzinnych Chwalęcicach. Przyznaje, że przez całe dnie. Dzięki podwórkowemu graniu na trawie prezentował świetną technikę. - Kiedy biegłem z piłką przy nodze, rozglądałem się, gdzie są koledzy, a nie w którą stronę toczy się futbolówka - wspomina.
Później była służba wojskowa w Skwierzynie i rozbrat z piłką. Dopiero w ostatnim półroczu ktoś sobie przypomniał, że potrafi strzelać gole. To wystarczyło. Burzawa pomógł Pogoni awansować do wyższej klasy rozgrywkowej. Po tym posypały się propozycje od znanych lubuskich klubów. - Chyba niezłą reklamę sobie w Skwierzynie zrobiłem. Odezwali się: Lubuszanin Drezdenko, Stoczniowiec Barlinek i Celuloza Kostrzyn - wylicza. Jedną nogą był już w Kostrzynie, ale przestraszył się, że nie poradzi sobie w II lidze. Wybrał więc Barlinek. - Przez ten cały czas chodziłem na mecze na stadion przy Myśliborskiej. Marzyłem, aby kiedyś zagrać w Stilonie - przyznaje. Marzenie spełniło się w 1983 r. W Stilonie, który występował wówczas na zapleczu ekstraklasy, został na kolejne dziewięć lat.

Nie wszyscy chcieli

Przez te wszystkie lata wierzył, że w końcu awansuje ze swoim Stilonem do I ligi. Jednak nie udało się, choć gorzowianie byli bardzo blisko. - Za trenera Stupińskiego jako lider przegraliśmy pięć meczów z rzędu. Wtedy wymknęła się szansa awansu. Podejrzewam, że klub nie był wtedy przygotowany na taki wynik. I chyba nie wszystkim zawodnikom zależało na awansie - twierdzi Z. Burzawa. - Kilku moich kolegów wiedziało, że straci wtedy miejsce w podstawowej jedenastce.
Kiedy pojawiła się propozycja gry w Sokole Pniewy, który miał aspiracje, aby znaleźć się w ekstraklasie, odszedł. Tam wywalczył koronę króla strzelców. W sezonie 1992/93 zdobył 21 bramek: - To było piękne. Nic dodać, nic ująć.
Mimo świetnej dyspozycji i nacisków dziennikarzy Z. Burzawa nie dostał od Henryka Apostela szansy zagrania w reprezentacji. Drugim trenerem był wtedy Mieczysław Broniszewski, były szkoleniowiec Stilonu. - Kiedy spotkaliśmy się po latach, spytałem go, dlaczego nie dostałem powołania - mówi Z. Burzawa. - Uśmiechnął się tylko i odpowiedział: ,,Jak ty to sobie wyobrażasz? Juskowiak albo Kowalczyk mieli siedzieć na ławie, a Burzawa miał grać…''. Szkoda. Przydałaby się pamiątkowa koszulka z napisem ,,Polska''.
Drugiego sezonu w ekstraklasie już nie było. Po pierwszym meczu sezonu Z. Burzawa wyjechał do Francji, do III-ligo-wego klubu AS Lyon Duchere.

Godzinę na zastanowienie

- Moje przejście odbyło się na wariackich papierach. W pierwszym meczu sezonu z Petrochemią Płock strzeliłem zwycięską bramkę. Na trybunach był drugi trener francuskiej drużyny oraz menedżer sportowy Tadeusz Fogiel. Po meczu zaproponowano mi zmianę barw. Dali mi godzinę na zastanowienie się. Przyznaję, że oferta była atrakcyjna finansowo, ja miałem wtedy 32 lata i tak naprawdę nie dorobiłem się na piłce. Dlatego zdecydowałem się. Okazało się, że Fogiel ma już przygotowane bilety. Chyba wszyscy byli pewni, że się zgodzę - wspomina Z. Burzawa.
Jednak gorzowianin grał tam jedynie przez 4,5 miesiąca. Opuszczał Francję w atmosferze skandalu: - Oszukano mnie. Klub nie płacił obiecanych pieniędzy. W końcu wróciłem do Stilonu.
W Polsce Z. Burzawa grał jeszcze w Aluminium Konin. Przez cały czas rodzina była z nim. - Nie mieliśmy dłuższej rozłąki. W Koninie i Francji żona i dzieci były ze mną. Najgorsze były tylko obozy i zgrupowania przed meczami. Wtedy czułem brak bliskich - wyznaje.

Podpatruje tatę

Po zakończeniu kariery, którą przyspieszyła ciężka kontuzja, zajął się szkoleniem. Trenował jedenastkę Pogoni Barlinek, teraz chce wyciągnąć z dołka seniorską piłkę w Gorzowie. Obowiązki szkoleniowe ma także w domu. W GKP występuje syn Łukasz. Tata przyznaje, że miałby już problemy w akcji jeden na jednego z 18-latkiem. - Często podpowiadam mu, aby oglądał w domu kasety ze starymi meczami. Niech podpatruje tatę, jak trzeba się ustawiać na boisku, aby strzelać gole. Łukasza czeka jeszcze dużo pracy, ale może kiedyś mi dorówna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska