Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławscy policjanci na patrol lecą pod chmury

Anna Gabińska
Na całym świecie lata już 450 takich aeropraktów. W Polsce sprawiają je sobie biznesmeni.  Dolnośląska komenda policji jako pierwsza w kraju dostała maszynę na wyposażenie służbowe
Na całym świecie lata już 450 takich aeropraktów. W Polsce sprawiają je sobie biznesmeni. Dolnośląska komenda policji jako pierwsza w kraju dostała maszynę na wyposażenie służbowe Janusz Wójtowicz
Jak wygląda podniebny radiowóz, w którym stróże prawa czuwają nad spokojem mieszkańców Dolnego Śląska? Jest biały i przypomina większy model samolotu do sklejania. Dzięki tej zabawce dolnośląscy policjanci, jako jedyni w Polsce, mogą posłać swój patrol do góry, aby zobaczyć, czy na ziemi jest bezpiecznie - pisze Anna Gabińska

Nasi policjanci ultralekki samolot Aeroprakt 22LS dostali od marszałka województwa trzy tygodnie temu. Urząd wyłożył na niego 300 tys. zł, a policja dodała 10 tys. zł ze swojego budżetu. Startuje i ląduje w aeroklubie w podwrocławskim Szymanowie. Pojechaliśmy tam, żeby zobaczyć latające cudeńko na własne oczy.

Stał przed hangarem. Na początku wyglądał niepozornie. Ot, plastikowy samolocik, ogon mu się trzęsie, gdy wiatr wieje. Ale gdy jeden z jego trzech pilotów sierżant Karol Chaczko i nadkom. Andrzej Nęcki z Komedy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu zaczęli mi pokazywać i objaśniać, na czym polega jego wyjątkowość, popatrzyłam na niego z należytym podziwem.

Policja dostała nowy samolot (ZDJĘCIA)

6 godzin na jednym baku
Lżejszy niż cinquecento (waży 600 kg) jest silny jak mercedes. Ma 100 koni mechanicznych w silniku. Przez godzinę potrafi pokonać od 50 do 180 km, paląc 15 litrów paliwa samolotowego, ale benzyną samochodową też nie pogardzi. 60 minut lotu nim to koszt 150 zł, a w powietrzu bez tankowania może być do 6 godzin. Doskonale z niego wszystko widać, gdy się już pilot wzbije na wysokość 150 metrów, bo większość kabiny jest wyłożona przezroczystym pleksi. Maszyna będzie wyposażona w głowicę z kamerą w podłodze po stronie pasażera, żeby na dole można było oglądać równocześnie z pilotem obraz ziemi. Jeszcze w tym roku powinien zostać rozpisany na nią przetarg.

Konstrukcja samolotu, zwanego przez pilotów ultralajtem, jest wykonana z lekkiego, lecz trwałego aluminium. Ogon mu się trzęsie na ziemi, ale w locie wiatr go nie zwieje, nie ma obawy. W razie niebezpieczeństwa pilot może uruchomić spadochronowy system ratunkowy i cały samolot powoli opadnie na czaszy.

Maszynę skonstruował zdolny Rosjanin Jurij Jakowlew. Już jako student w latach 80. pracował w biurze projektowym Zakładów Antonowa w Kijowie.
W środku samolotu jest miejsce dla pilota i obserwatora. Na razie dolnośląski aeroprakt wylatał na służbie policyjnej 37 godzin. Oprócz prób silnika i zapoznawania się z maszyną były też pierwsze loty zadaniowe. - Patrolowałem nim między innymi ruch na drogach podczas wrocławskich procesji Bożego Ciała w czerwcu - mówi 27-letni Karol Chaczko, który przyjechał do Wrocławia z Warszawy z żoną i malutką córeczką, specjalnie do pracy na samolocie. Tam pracował w oddziałach prewencji, ale zupełnie pieszych. Patrolował między innymi Pragę, która ma podobną opinię, jak wrocławski tzw. trójkąt bermudzki, czyli część Przedmieścia Oławskiego.

- Praga jest specyficzna, ale nie niebezpieczna - uśmiecha się pilot policjant.

W powietrzu po tacie
Jak mało kto jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Od zawsze chciał być jednocześnie policjantem - bo mundur - i pilotem - bo latanie to jego wielka pasja. Wszystko zaczęło się od ojca, który pochodzi spod Jeleniej Góry, lecz zaniosło go aż na Lubelszczyznę, do Świdnika. Pracował w zakładzie usług śmigłowcowych, a w 2000 roku przeniósł się do pułku MSWiA na warszawskim Bemowie. Ma wylatanych aż 7 tys. godzin w powietrzu. W wakacje gasi pożary samolotem nad Hiszpanią. A ojciec chrzestny całe życie przepracował w policji, choć kiedyś zwała się milicją. - Mój młodszy brat poszedł w ślady mamy, która jest księgową. Studiuje ekonomię - opowiada pilot. On przewieziony w dzieciństwie przez tatę samolotem już nie myślał o niczym innym. Ale żeby zrobić licencję, musiał pojechać do Wielkiej Brytanii, by na nią zarobić w fabryce sałatek.

- Kroiłem kapustę i inne warzywa, odkładając funt do funta - wspomina Karol. Do szkoły średniej poszedł do liceum lotniczego w Dęblinie. Zapisał się do aeroklubu w Świdniku i latał na szybowcach: bocianie, piracie, puchaczu.

Ojciec na początku wcale nie zagrzewał go do pomysłu, raczej nawet odradzał. Podobnie jak mama, która całe życie boi się o męża, choć bez problemu sama wsiada do samolotu. Żeby pracować w policji, Karol poszedł studia w Kielcach na kierunek bezpieczeństwo publiczne. Skończył je, a potem wyjechał do Wielkiej Brytanii zarabiać na licencję. Kurs kosztował go jakieś 30 tysięcy złotych.
Ma uprawnienia pilota rejsowego, mógłby prowadzić boeinga nawet przez Atlantyk do Stanów Zjednoczonych. Ale latanie dużymi samolotami jest zupełnie inne niż pilotowanie małego samolotu, takiego jak aeroprakt. W małym statku powietrznym można maszynę cały czas prowadzić ręcznie. - I o to chodzi! - tłumaczy Karol Chaczko.
Nigdy nie skakał ze spadochronem. Teraz piloci nie mają już obowiązku wykonania odpowiedniej liczby skoków, by dostać licencję.

Jeszcze chciałby zostać akrobatą
- Gdy pilotowałem samoloty, z których skakali skoczkowie, robiło mi się słabo, patrząc na nich - zapewnia Karol. Sam jednak marzy o... akrobacji samolotowej. - Na razie to niemożliwe. Jak bym się tym zajął, moja żona Karolina napisałaby pozew rozwodowy - śmieje się. Jego lepsza połówka jest fizjoterapeutką. Poznał się z nią, gdy odwiedzał w szpitalu połamanego kolegę pilota. Mają 4-miesięczną córeczkę Zuzię. W domu tematy lotnicze nie są wskazane.

- Żonę w dniu zaręczyn zabrałem na podniebną przejażdżkę, ale szybko zrobiło jej się słabo, więc wylądowałem natychmiast - wspomina. Historię o tym, jak pod Białymstokiem załamała się pogoda, gdy był w powietrzu, może zatem opowiadać tylko kolegom pilotom przy piwie. - Ale wystarczyło zachować zimną krew, przypomnieć sobie, co wpajano mi podczas szkolenia i kontynuować lot - twierdzi. Nic mu się wtedy nie stało.

- Czuję, że złapałem Pana Boga za nogi - twierdzi szczęśliwy pilot. - Zawsze chciałem chodzić na patrole policyjne i latać. I udało mi się to połączyć.


Zobacz więcej zdjęć nowego samolotu policji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska