Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianka czeka 2,5 miesiąca na rozliczenie wniosku za goszczenie uchodźców. W urzędzie przeganiają ja od drzwi do drzwi

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
P. Dorota wniosek złożyła 13 kwietnia. Minęło 2,5 miesiąca. Wrocławianka dzwoniła i przeszła się do urzędu. Ale, jak mówi, tam urzędnicy uprawiają "spychologię".
P. Dorota wniosek złożyła 13 kwietnia. Minęło 2,5 miesiąca. Wrocławianka dzwoniła i przeszła się do urzędu. Ale, jak mówi, tam urzędnicy uprawiają "spychologię". Paweł Relikowski
Pani Dorota Bartelak wniosek o rekompensatę za pomoc uchodźcom do wrocławskiego urzędu złożyła 2,5 miesiąca temu. Od tamtego czasu nie otrzymała żadnej wiadomości ani tym bardziej pieniędzy, której jej się należą.

To już nie pierwsza osoba z Wrocławia, która wzięła na siebie ciężar przyjęcia uchodźców pod swój dach, a nie otrzymuje od urzędu miasta należnego jej świadczenia.

O innych pisaliśmy tutaj:

Pani Dorota gościła uchodźców od 1 marca, przez 40 dni. Opiekowała się matką z dzieckiem - dziewczynką z czwartej klasy.

- Załatwiłam dziecku szkołę, organizowałam wszelkie formalności, pesele, konta w banku, dofinansowania. To kosztowało czas i pieniądze. Oprócz tego starałam się zaradzać traumie tych ludzi, którzy bardzo przeżywali wojnę. Pokazywałam im miasto i atrakcje miejskie. Od zoo po lodowisko, żeby nie siedziały w domu i nie rozmyślały o tym, co się dziej w ich ojczyźnie. W tym gorącym czasie Ukrainki nie mogły korzystać ze swoich pieniędzy. Nigdzie nie mogły wymienić hrywien, więc ja zapewniałam im godziwy byt - opowiada nam Dorota Bartelak.

20 marca złożyła pierwszy wniosek o wypłatę świadczenia za goszczenie uchodźców. Po miesiącu bez odzewu upomniała się. 29 kwietnia przyszły pieniądze. Kiedy kobiety z Ukrainy odjechały, złożyła drugi wniosek. To było 13 kwietnia, czyli 2,5 miesiąca temu. Do dzisiaj nie otrzymała żadnej informacji ani tym bardziej pieniędzy.

- Dzwoniłam kilka razy do urzędu miasta. Przekazano mi trzy numery, które w ogóle nie odpowiadają. Dzwoniłam kilka razy dziennie, czasem są zajęte, a jak nie, to nikt nie odbiera. Kiedy przychodziłam osobiście do urzędu, byłam wypychana od drzwi do drzwi. Po prostu spychologia urzędnicza. Do dzisiaj czekam na pieniądze - mówi wrocławianka.

Podkreśla, że pieniądze nie są jej potrzebne do życia w tym momencie, ale chodzi o zasadę i odpowiednie traktowanie mieszkańców. Szczególnie, że z urzędem miasta Wrocławia miała już do czynienia w kwestii pieniędzy.

- Wiele lat temu przeoczyłam podwyżkę w pracy. Nie uwzględniłam [w dokumentach - red.] jakichś groszy. Urzędnicy czekali, aż urośnie odpowiedni procent i wtedy kazali mi to spłacić. Po kilkunastu latach się do mnie dopiero odezwali. Kwota sięgnęła kilkuset złotych. Więc skoro urząd zalega teraz z pieniędzmi dla mnie to może również powinni mi je wypłacić z odsetkami i rekompensatą? - ironizuje pani Dorota.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska