Psychologiczne portrety zwierząt? Co to w ogóle znaczy? Żeby to zrozumieć, trzeba cofnąć się do dzieciństwa Jacka Kusza.
- Wszystko zaczęło się od mojej nienawiści do szkoły, z której regularnie uciekałem. Nie było wtedy otwartych galerii handlowych, smartfonów. Moi koledzy chodzili nad Odrę palić papierosy czy wąchać klej, a ja przeskakiwałem przez płot i włóczyłem się po zoo bez celu – opowiada „Gazecie Wrocławskiej” Jacek Kusz.
Spotykał innych uciekinierów, kojarzył ich twarze. To byli uczniowie z pobliskich szkół. Mijali się w milczeniu.
- Widziałem, że oni tak samo jak ja siadali przy jakimś zwierzęciu i spędzali godziny wpatrując się w nie. Wyglądali na przygnębionych, dźwigali problemy szkolne tak jak ja – dodaje Kusz.
Wrocławianin wchodził do różnych pawilonów m.in. do małpiarni. Tam spotykał się ze wzrokiem mieszkańców klatek, czyli małp.