Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławianie blokują numer 112

Marta Gołębiowska
Stanisław Kosiarczyk w sekcji dyżurnych policji
Stanisław Kosiarczyk w sekcji dyżurnych policji Tomasz Hołod
Wrocławianom trudno dodzwonić się na numer 112. Linię blokują osoby zgłaszające błahe sprawy.

Karol Mazur, 29-letni wrocławianin, pod koniec lipca po południu zauważył na przystanku przy ul. Kołłątaja młodego mężczyznę leżącego na chodniku. Podszedł, by sprawdzić, czy śpi, czy jest pijany, ale ten nie reagował. - Chwyciłem za telefon i wybrałem numer 112. Byłem zdenerwowany: człowiek wyglądał na nieprzytomnego - opowiada Mazur.

Połączenie z dyżurnym zajęło mu około 5 minut. W sytuacji zagrożenia życia to bardzo długo. - Karetka przyjechała po kolejnych pięciu minutach. Nie wiem, co było dalej, bo spieszyłem się z powrotem do biura - tłumaczy. Ta historia nie należy do wyjątków. Skąd takie opóźnienia? Okazuje się, że wrocławianie nie do końca rozumieją, do czego służy numer alarmowy 112. Mylą go z numerem, pod którym można zasięgnąć informacji. Tym sposobem blokują linię.

Wojciech Wybraniec z dolnośląskiej policji mówi, że 20 proc. zgłoszeń na nr 112, które z numerów komórkowych odbierają dyżurni policji, nie wymaga bezzwłocznej interwencji służb ratowniczych. - Raz nawet naszego dyżurnego ktoś zapytał, o której w telewizji będzie transmisja ze skoków Małysza - wspomina Wybraniec. Dyżurni policji przy ul. Strzegomskiej odbierają dziennie 1500-1700 telefonów, a każda rozmowa trwa średnio ponad minutę. Wrocławianie pytają o objazdy i czy na ich trasie są korki. Zdarzają się głuche telefony, fałszywe alarmy i pytania o rozkład jazdy pociągów lub autobusów.

A przecież nr 112 służy do zgłaszania sytuacji zagrożeń życia i zdrowia ludzi oraz przestępstw, które zdarzyły się przed chwilą.

Wybraniec dodaje, że równie ważne jest, by informację dyżurnemu przekazać szybko i konkretnie. Trzeba podać swoje dane i powiedzieć, co się stało i gdzie. - Linie blokują osoby zbyt wylewne, zdenerwowane, pijane, a nawet zaburzone - tłumaczy.

Stanisław Kosiarczyk, dyrektor wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego w magistracie, mówi, że takich niepotrzebnych rozmów na linii 112 dyżurni mają do kilkunastu dziennie. - Żadnego telefonu nie możemy zignorować, bo każde zgłoszenie należy sprawdzić. A wykorzystywanie numerów alarmowych w innych celach sprawia, że komuś, kto potrzebuje pomocy, trudno będzie się dodzwonić - mówi dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska