W piątek uczniowie, absolwenci i pracownicy szkoły byli na mszy św. w intencji zmarłego w kościele św. Rodziny przy ul. Monte Cassino.
- Wiedzieliśmy, że choruje, ale nie spodziewaliśmy się najgorszego - przyznaje Katarzyna Kunasiewicz, wicedyrektor zespołu. Od listopada ub.r. do lutego był na zwolnieniu lekarskim. Gdy wrócił, widać było, że schudł i przygasł, ale cieszył się, że lekarze wykluczyli nowotwór. Mieli jednak kłopot z diagnozą. Ostatecznie miała to być choroba neurologiczna. Ostatni dzień spędził w szkole w środę przed Wielkanocą. Jednak źle się poczuł i w kl. ILP, gdzie miał prowadzić język polski, poprosił wychowawczynię o zastępstwo.
Zmarł w domu w lany poniedziałek. Zostawił żonę i dwóch dorosłych synów.
- Był legendą naszej szkoły - uważa wicedyrektor Kunasiewicz. Opowiada, że nigdy nie podniósł głosu na uczniów, ale jego spojrzenie wystarczyło, by w klasie zapanowała cisza.
Do szkoły na Biskupinie Marek Michalewski przyszedł 21 lat temu jako nauczyciel języka polskiego. Podyplomowo skończył filozofię, która stała się jego pasją.
- Umiał zachęcić do niej uczniów, bo nawet u mnie na lekcjach cytowali za nim, że życie to sztuka wyboru - wspomina polonistka Dorota Kozakowska.
Lubił sport. Sam grał w koszykówkę, a do pracy przyjeżdżał rowerem. Uwielbiał w wakacje podróżować po Europie i robić zdjęcia ptakom.
Jego pogrzeb odbędzie się w sobotę o godz. 11 na cmentarzu przy ul. Smętnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?