- Założyłam konto, bo myślałam, że jak zabraknie mi pieniędzy do pierwszego, to będę mogła wziąć debet. Jak byłam zmuszona do tego, okazało się, że nie mogę tego zrobić, więc postanowiłam zamknąć konto, bo nie było mi w takim razie potrzebne – tłumaczy 64-letnia mieszkanka Wrocławia.
Pani w Urzędzie Pocztowym na ulicy Boya-Żeleńskiego powiedziała, że musi napisać podanie o zamknięcie konta. Tak też zrobiła, ponad miesiąc temu. Maria Romkowksa myślała, że załatwiła sprawę. Dlatego jej zdziwienie było tym większe, kiedy na początku lipca nie zapukał do niej listonosz i nie przeniósł oczekiwanej renty. - Dostaję 900 złotych, to jest moje jedyne źródło utrzymania. Mieszkam sama, muszę opłacić rachunki i kupić leki. Teraz nie mam za co żyć – mówi zrozpaczona Maria Romkowska.
Na pieniądze czekała kilka dni, kiedy ich nie dostała, postanowiła pójść na pocztę. Tam usłyszała, że nie mają jej renty, ponieważ konto jest już zamknięte. Pouczono ją także, że to ona powinna poinformować Zakład Ubezpieczeń Społecznych o tym, że jej konto jest zlikwidowane i zakład powinien wysyłać pieniądze na inny adres. - Nie wiedziałam, że muszę coś takiego zrobić. Likwidując konto nikt mi o tym nie powiedział. Kiedy je zakładałam także. Wtedy formalności załatwili za mnie pracownicy banku, więc tym bardziej nie przypuszczałam, że teraz mogę mieć jakieś problemy - mówi pani Maria.
Iwona Kowalska, rzecznik prasowy wrocławskiego ZUS potwierdza, że przelew dla Marii Romkowskiej wyszedł od nich 5 lipca. - Do dzisiaj nie mamy zwrotu z banku, więc z naszej strony nie mogą być podjęte żadne kroki, ponieważ nic nam nie wiadomo o likwidacji konta - mówi Kowalska. Dodaje, że kiedy konto jest zlikwidowane – pieniądze wracają do ZUS.
- W momencie, kiedy w komputerze pojawia się informacja o zwrocie pieniędzy – a nie mamy dyspozycji gdzie je przekazać - pracownik ZUS kontaktuje się, (jeśli to możliwe telefonicznie) i prosi o wizytę w celu wydania dyspozycji. Jeśli nie posiadamy telefonu kontaktowego – wysyłamy pismo. A to wszystko trwa. Dlatego, tak ważne jest informowanie nas o zmianach banków, kont, sposobu wypłacania pieniędzy – informuje Kowalska. - Maria Romkowska musi w ZUS na ulicy Reymonta złożyć odpowiednią dyspozycję. To pozwoli zwrócić się do banku z prośbą o zwrot pieniędzy - mówi Kowalska.
64-letnia mieszkanka Wrocławia jest załamana. - Nie mam za co żyć, muszę pożyczać pieniądze, nie wiem co będzie dalej - mówi. Pracownicy poczty na ulicy Reymonta mówią nieoficjalne, że trzeba czasu, żeby pieniądze wróciły do ZUS-u, więc Maria Romkowska będzie musiała poczekać.
Iwona Kowalska, rzecznik ZUS-u twierdzi, że takie sytuacje, kiedy emeryt, zachęcony przez bank, zakłada konto, na które ma być przelewana jego emerytura lub renta, a potem, kiedy zmieni zdanie i zamyka konto – nie informując o tym ZUS, zdarzają się coraz częściej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?