- Gdy łamały się maszty, to nawet się nie obudziłam, bo byłam bardzo zmęczona po wachcie między godziną 24 a 4. Wtedy sztorm chwilami miał siłę nawet 10 stopni w skali Beauforta - wspomina pechową noc Ania Wilk. Obudzili ją koledzy. Kazali jej ciepło się ubrać i zostać pod pokładem. Wtedy załoga statku walczyła ze sztormem.
- Strachu nie było, bo wiedzieliśmy, że płyniemy z doświadczonymi żeglarzami - dodaje Natalia Gauda. - Pojawił się tylko smutek i łzy, kiedy zrozumieliśmy, że może nam się nie udać dokończyć rejsu - dodaje wrocławianka.
Podczas holowania żaglowca do portu w Falmouth (Wielka Brytania) młodzi żeglarze nie mogli wychodzić na pokład, bo było to zbyt niebezpieczne. Ale życie toczyło się normalnie. - Mieliśmy lekcje, a w wolnych chwilach śpiewaliśmy szanty i jedliśmy słodycze - wspomina Natalia.
Po prawie 30 godzinach podróży autobusem z Anglii w piątek uczestnicy rejsu dotarli do Poznania. Tam część została, a inni pojechali dalej w Polskę. - Żegnaliśmy się z przekonaniem, że to tylko krótka przerwa i niedługo uda się nam skończyć naszą daleką podróż - przekonuje Ania. Dziś, po trzymiesięcznej przerwie, Ania, uczennica klasy pierwszej, i Natalia z klasy drugiej usłyszą dzwonek na zajęciach w swoim Gimnazjum nr 14 przy ul. Kołłątaja we Wrocławiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?