Poproszony przez nas o pomoc Janusz Kobylak, prezesowi firmy Rabbit, który po naszym artykule zamieszczonym we wczorajszym wydaniu gazety sam zadzwonił do pracowników administracyjnych biblioteki i zaproponował, że naprawi zegar.
- Widziałem, że jego wskazówki od kilku miesięcy stoją w miejscu, ale czekałem na pierwszy krok ze strony biblioteki. Niestety nie doczekałem się. Zrobiłem go sam - wyjaśnia pan Janusz.
Barbara Brzezińska, pracownik administracyjny Biblioteki Wrocławskiej przekonywała nas, że poszukiwano zegarmistrza, który naprawiłby usterkę, ale bezskutecznie. Nam udało się to w kilka minut.
Co dolegało zegarowi? - Nic wielkiego się nie stało, prawdopodobnie pod wpływem burz i piorunów wyłączył się jeden z bezpieczników. Trzeba było go tylko włączyć - informuje pan Janusz Kobylak. Za naprawienie usterki pan Janusz nie wziął ani złotówki. Podobnie było około 17 lat temu, kiedy to do starego zegara wmontował on elektroniczny mechanizm.
- Jestem starej daty i uważam, że nie za wszystko trzeba brać pieniądze. Zwłaszcza, że znam się na tym, a naprawa zegarów to moje hobby - mówi pan Janusz.
Dodaje, że wymienił się z biblioteką numerem telefonu i gdy tylko zegar znów zachoruje, to on przyjedzie i go wyleczy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?