Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Z kamerą wśród uczniów. Czy monitoring w szkołach ich ochroni?

Ewa Wilczyńska
Obraz z kamer można śledzić np. w sekretariacie szkoły
Obraz z kamer można śledzić np. w sekretariacie szkoły Fot. Mikołaj Suchan/zdjęcie ilustracyjne
Coraz więcej kamer śledzi szkołę. Jest bezpieczniej? W większości wrocławskich szkół kamery już są. Jednak w 2016 roku do placówek mają popłynąć dodatkowe pieniądze na nowy sprzęt. Teraz to wygląda tak: kamery są głównie przy wejściu, kilka trafi się na zewnątrz, bywają także na korytarzu. Obraz widać na ekranach w portierni. Czasem ktoś rzuci na nie okiem.

Dyrektorzy szkół zapewniają, że chodzi o bezpieczeństwo. Bo oko kamery potrafi uchwycić obcą osobę, która chce odebrać dziecko, albo złodzieja rowerów. Ale nagrania są oglądane dokładnie, kiedy intruza już dawno nie ma. Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon, zajmującej się ochroną praw człowieka, zastrzega, że materiał dowodowy z tego żaden, bo nagrania są zbyt słabej jakości. Bardziej martwi go jednak to, że szkoły zamiast wychowywać uczniów, chcą w ten sposób ich nadzorować.

W szkołach z kamerami giną rowery albo sprzedawane są narkotyki. Wiemy już, że monitoring nie jest cudownym sposobem na poprawę bezpieczeństwa

Tymczasem Ewa Kopacz zapowiedziała walkę z przemocą w szkole i zaproponowała rozwiązanie: monitoring. MSW pracuje nad projektem. Kamery mają być w połowie dofinansowywane z budżetu państwa, drugą połowę dopłacą samorządy. Teraz dyrektorzy decydują o zakupie sami. Zdarza się, że dostaną na ten cel pieniądze z Unii Europejskiej. We Wrocławiu urząd miasta postawił na kamery w żłobkach. - Najmłodsze dzieci nie potrafią powiedzieć, że coś jest nie tak - tłumaczy Anna Bytońska. Kamer nie ma tylko w pięciu takich placówkach.

Na psie kupy i marihuanę

Bezpieczeństwo - to słowo w dyskusji o monitoringu pada najczęściej. Kamery mają chronić przed bójkami, kradzieżami, narkotykami. Przed wszystkim, co w szkole najgorsze. Janina Jakubowska z Kuratorium Oświaty we Wrocławiu podkreśla, że kamery to głównie ochrona przed osobami z zewnątrz. Przypomina, że monitoring uchwycił obcego mężczyznę, próbującego odebrać dziecko ze świetlicy. Ale nie udało się ustalić, kto to był.

- Mamy problem z kradzieżami rowerów. Nasze kamery nagrały złodziei - opowiada Magdalena Synal, dyrektorka Gimnazjum nr 30 we Wrocławiu. Rowerów nie odzyskano... Ale dyr. Synal widzi inne korzyści. - Gdybyśmy mieli więcej kamer na boisku, to może udałoby się przegonić amatorów spacerów z pieskami, którzy nie sprzątają po pupilach. W końcu nie chodziliby zawsze zakapturzeni, a kilka mandatów i odrobina wstydu może rozwiązałyby problem - mówi.

Kilka lat temu głośno było o Gimnazjum nr 2 w Oławie. Tam też działał monitoring. Tym większe było zdziwienie, gdy okazało się, że w sklepiku szkolnym oprócz kanapek sprzedawana jest... marihuana.

Obserwacja albo zaufanie

- Kamery dają złudne poczucie bezpieczeństwa - tłumaczy Mariola Kurczyńska, pedagog i mama ucznia. Dodaje, że i tak nie da się kontrolować wszystkich miejsc w szkole, więc ci, którzy chcą zrobić coś złego, znajdą miejsce. Podkreśla, że są inne sposoby, by zapewnić bezpieczeństwo, np. księga wejść.

Wicedyrektor IX LO we Wrocławiu Grażyna Kusiak-Kozik przestrzega przed demonizowaniem tego, co dzieje się w szkołach. - Nauczyciele, dyżurując na korytarzach, potrafią zauważyć niepokojące sytuacje - mówi. Nie wyobraża sobie kamer w klasie. - Nie da się pracować, będąc pod stałą obserwacją - podkreśla Kusiak-Kozik.

Co na to uczniowie?

- Nawet nie wiem, czy kamera jest, czy jej nie ma. Nie zwracam na to uwagi - uśmiecha się Kacper z drugiej klasy w SP nr 2 we Wrocławiu.- Nie robię nic złego. Ale jeśli wiedziałabym, że ktoś przysłuchuje się, jak odpowiadam na przykład na polskim, to mogłoby już być dziwnie - opowiada Ala z 1. klasy Gimnazjum nr 17 we Wrocławiu.

Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon działającej na rzecz ochrony praw człowieka w społeczeństwie nadzorowanym podkreśla, że badania wskazują na brak związku monitoringu z poprawą bezpieczeństwa. - Podglądanie uniemożliwia budowanie zaufania między uczniami a nauczycielami - dodaje. Ale przyznaje, że regulacje są potrzebne. - Teraz nie tylko w szkołach panuje samowolka. Nie wiadomo, ile jest kamer, gdzie są montowane, czy rejestrują tylko wizję, czy także dźwięk. Jest przewaga obserwującego nad obserwowanym - wylicza Klicki.

W MSW prace nad ustawą o monitoringu wizyjnym trwają od 2011 r. Regulacje nie obejmą firm. - Zamiast kompleksowej ustawy będziemy więc mieli prawo dotyczące tylko szkół - wyjaśnia Klicki. Wcale go to nie dziwi. - Bezpieczeństwo uczniów to hasło, które trafia do wszystkich. Wygodnie myśleć, że problemy rozwiążą kamery.

Historia szkolnej kamery
Pomysł kamer w szkołach nie jest nowy. Monitoring proponował już w 2007 roku ówczesny wicepremier i minister edukacji Roman Giertych. To jedno z założeń programu "Zero tolerancji", do którego przyczynkiem była samobójcza śmierć 14-letniej Ani. W gdańskiej szkole koledzy molestowali ją seksualnie, a swoje wyczyny nagrywali komórkami. Sprawa monitoringu wraca po każdej głośnej medialnie aferze. Premier Ewa Kopacz wspominała o nim już w swoim expose. MSW chce ukończyć prace nad projektem ustawy w tej kadencji. Z resortu edukacji płyną za to deklaracje, że dofinansowanie kamer to oferta tylko dla tych dyrektorów, którzy uznają je za potrzebne. Nie będą instalowane w klasach. Ten pomysł wywołał bowiem kontrowersje zarówno wśród nauczycieli, jak i samych uczniów, którzy deklarowali, że to jak "bycie pod ciągłą obserwacją". Koszt zakupu i instalacji systemu monitoringu przy ośmiu kamerach wynosi ok. 11 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska