Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: W szpitalu pieniądze ważniejsze od ludzi? Rezygnacje, listy i zarzuty

Magdalena Kozioł, Katarzyna Kaczorowska
Prof. Andrzej Boznański swoim listem dolał oliwy do ognia na Uniwersytecie Medycznym
Prof. Andrzej Boznański swoim listem dolał oliwy do ognia na Uniwersytecie Medycznym fot. Tomasz Hołod
Pierwsza bomba wybuchła w środę. Odpalił ją profesor Jerzy Heimrath, dziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, który w niecodzienny sposób zrezygnował ze stanowiska. Umieścił na stronie wydziału emocjonalny list. Napisał w nim m.in.: "Procedury medyczne nie mogą być traktowane i stosowane wybiórczo, głównie pod kątem pieniędzy, które pozwalają »wyciągnąć«. Niedopuszczalne jest stosowanie procedur niepotrzebnych z punktu widzenia pacjenta, ale wysokopłatnych".

DZIEKAN UNIWERSYTETU MEDYCZNEGO UJAWNIA NIEPRAWIDŁOWOŚCI I ODCHODZI - OTO JEGO LIST

Drugą bombę odpalił profesor Andrzej Boznański, do września ubiegłego roku szef I Katedry i Kliniki Pediatrii, Alergologii i Kardiologii UM. Zrezygnował, bo nie zaakceptował planu restrukturyzacji zadłużonego na 150 mln zł Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego, w skład którego wchodzi klinika. List, w którym zgadza się z prof. Heimrathem, upublicznił w czwartek.

LIST PROF. ANDRZEJA BOZNAŃSKIEGO - PRZECZYTAJ

Boznański stawia poważny zarzut wykorzystywania zależności służbowych i nepotyzmu: "Jak inaczej określić sytuację, w której asystent jednego z zakładów »odkupuje« od pozostałych trzech udziałowców spółki (w tym od swojego bezpośredniego przełożonego, a także dyrektora jednego ze szpitali) całość jej udziałów za kwotę blisko pół miliona złotych, aby po kilku tygodniach dokonać ich sprzedaży za sumę 1 (jednego) złotego osobie, której nazwisko przy największej nawet dozie dobrej woli nie może nie nasunąć podejrzeń potężnego konfliktu interesów". W rozmowie z nami profesor nie chciał jednak podać konkretów ani nazwisk.

Dyrektor SPSK Piotr Nowicki nie chce komentować obu listów. - To prywatne opinie dwóch nauczycieli akademickich. Nie ma w nich ani nazw szpitali, w których rzekomo dzieje się tyle złego, ani nazwisk osób, których te niesprecyzowane zarzuty by dotyczyły - mówi Nowicki.

A Marek Ziętek, rektor UM, który profesora Heimratha wysunął na fotel dziekana, twierdzi: - Ten list to pomówienie szpitali klinicznych. Jeżeli dr Heimrath ma konkretną wiedzę, w jaki sposób są wyciągane pieniądze, powinien zgłosić sprawę do prokuratury i NFZ. Te instytucje powinny wszcząć kontrolę.

W 2010 r. Heimrath wysunął oskarżenia wobec szefa kliniki ginekologii i położnictwa szpitala przy ul. Borowskiej o przeprowadzanie nieuzasadnionych zabiegów u pacjentek. NFZ ukarał ASK grzywną blisko 300 tys. zł.

Prof. Heimrath: Obecność rektora kompromituje uczelnię! - CZYTAJ WIĘCEJ O PROFESORZE HEIMRATHCIE na kolejnej stronie

O prof. Heimrathcie pierwszy raz głośno zrobiło się w 2010 r., gdy na inauguracji roku akademickiego zaatakował ówczesnego rektora uczelni prof. Ryszarda Andrzejaka, oskarżanego o plagiat.

"Obecność rektora kompromituje uczelnię, kompromituje nas wszystkich. Winę za ten stan ponoszą władze oraz wszyscy, którzy nie protestowali, którzy milczeli, którzy wspomagali. To czas żałoby dla uczelni, nie świętowania" - powiedział w emocjonalnym wystąpieniu w Auli Leopoldyńskiej, po czym zdjął togę i wyszedł.

Później ujawnił nieprawidłowości w Klinice i Katedrze Ginekologii i Położnictwa Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu, za które uczelnia musiała zapłacić niemal 300 tys. zł kary. Razem z prof. Jerzym Zalewskim i dr Markiem Eliasem w gazecie uczelnianej napisali,że w klinice przy ul. Dyrekcyjnej niszczy się i zmusza do odejścia najlepszych pracowników, ogranicza działania usługowe do najprostszych i pozoruje naukę.

"Działania te nie zostały nigdy napiętnowane, nawet wbrew jednoznacznemu, a utajnione-mu z nieznanych przyczyn stanowisku specjalnej komisji powołanej przez rektora" - wskazuje Heimrath.

W 2010 r. niezadowoleni zarzucili dyrektorowi ASK Piotrowi Pobrotynowi, że jego żona wynajmuje w ASK pomieszczenie na prywatny gabinet stomatologiczny. I że podczas przeszczepu zamieniono pacjentom nerki. Poważnie - przynajmniej dla pacjentek - brzmiały też zarzuty, jakie postawili przełożonemu w Klinice prof. Mariuszo-wi Zimmerowi. Oskarżyli go m.in. o wykonywanie inwazyjnych zabiegów histerosko-po-wych bez uzasadnionych wskazań medycznych.

Komisja, powołana przez sze-fa ASK, nic nie wykryła. Heim-rath, Zalewski i Elias zostali ukarani naganą. Ale, jak mówi Joanna Mierzwińska, rzeczniczka NFZ, który po tych doniesieniach wszczął kontrolę w Klinice, szpital ukarano grzywną za nieuzasadnione zabiegi histe-roskopowe. ASK zapłacił prawie 300 tys. zł.

W grupie kontestatorów na ówczesnej wrocławskiej Akademii Medycznej był dr Jarosław Pająk, który został wyrzucony z uczelni, a dziś pracuje w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym przy ul. Kamieńskiego. On rezygnację dziekana Heimratha komentuje tak: - Nic się nie zmieniło. Po zmianie rektora był moment nadziei na ukrócenie nepotyzmu i powrotu do normalności. Układ pozostał i trze-ba chyba zmiany pokoleniowej, bo dzisiaj jest tak, że najlepsi wyjeżdżają za granicę, a na Uniwersytecie Medycznym pracują ojcowie z synami.

ATMOSFERA NA UCZELNI JEST FATALNA - mówią pracownicy - CZYTAJ WIĘCEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

- Atmosfera na uczelni jest fatalna - mówią jej pracownicy. Anonimowo, bo pod nazwiskiem nikt nie chce mówić o sprawie. Jedni twierdzą, że to kolejny skandal, który zaszkodzi wizerunkowi uczelni, zwłaszcza w przededniu uroczystej inauguracji roku akademickiego, na którą do Wrocławia zjadą wszyscy rektorzy uczelni medycznych z kraju. Inni zaś, że oba listy wynikają z urażonych ambicji i nie spełnienia oczekiwań. Jeszcze inni, zastanawiają się, kto napisze kolejny list - wczoraj Jerzego Heimratha poparł bowiem prof. Andrzej Boznański, członek senatu UM wybrany w ubiegłym roku. W liście do koleżanek i kolegów, zamieszczonym na naszej stronie internetowej, twierdzi m.in., że pracownicy szpitali klinicznych, a nawet o-soby nimi kierujące, prowadzą jednocześnie prywatną działalność, w której konkurują ze szpitalami. "Jak inaczej odbierać bowiem można prowadzenie takiej działalności we własnej spółce udzielającej świadczeń medycznych dla pacjentów szpitala, w którym świadczeniodawca jest zatrudniony, co więcej - takim szpitalem kieruje" - wskazuje profesor.

Rektor Marek Ziętek uważa, że list byłego już dziekana to pomówienie szpitali klinicznych.

- Jeżeli dr Heimrath wie, w jaki sposób są wyciągane pieniądze, powinien zgłosić sprawę do prokuratury i NFZ - mówi. On sam o kontrolę wnioskować nie będzie, bo uważa list dziekana za "odruch emocjonalny".

Do 20 września obowiązki dziekana będzie pełnić dr hab. Joanna Rosińczuk-Tonderys. Od 21 września do czasu wyłonienia nowego dziekana w wyborach obowiązki te będzie pełnił prodziekan ds. naukowych, dr hab. Tomasz Szydełko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska