Obywatele Unii Europejskiej (Romowie mają paszporty rumuńskie, a Rumunia jest członkiem UE, choć nie należy do strefy Schengen) po trzech miesiącach od przyjazdu powinni byli zarejestrować swój pobyt w Polsce. Wniosek należy złożyć osobiście w urzędzie wojewódzkim. Niedopełnienie tego podlega karze grzywny. Obywatel UE, który chce zarejestrować pobyt, powinien w Polsce pracować, studiować albo mieć wykupione ubezpieczenie zdrowotne.
Osoba, która nie przebywa u nas, po to by pracować ani się uczyć, powinna poświadczyć, że ma środki finansowe na utrzymanie "bez potrzeby korzystania ze świadczeń pomocy społecznej" - jak napisano w oficjalnej informacji Urzędu ds. Cudzoziemców.
Rejestracją pobytu obcokrajowców na Dolnym Śląsku zajmuje się Wydział Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Urzędu Wojewódzkiego. Jego dyrektor Tomasz Bruder tłumaczy, że zarejestrować pobyt obywatela Unii można tylko na jego wniosek, a takich wniosków nie było. - Na polecenie wojewody, na koczowisku prowadzano kontrole i policji i straży granicznej. Jednak ze względu na to, że są to obywatele Unii Europejskiej, nie można mówić o nielegalności pobytu. Jedyną sankcją w przypadku obywateli UE jest grzywna do 500 zł za brak rejestracji. Wiemy, że te grzywny były nakładane i co więcej - płacone - mówi Bruder.
Z informacji urzędu wojewódzkiego wynika, że Romowie z Kamieńskiego zapłacili ponad 30 grzywien za brak rejestracji pobytu. - Innych sankcji w tej sprawie prawo nie przewiduje. Ewentualna deportacja obywateli Unii jest możliwa tylko wtedy, gdyby któryś popełnił ciężkie przestępstwo i został skazany prawomocnym wyrokiem - mówi Bruder. - Nie nakładaliśmy żadnych grzywien za brak rejestracji pobytu. Były interwencje i mandaty, ale dotyczyły żebractawa i innych wykroczeń - twierdzi Krzysztof Zaporowski z policji i odsyła do Straży Granicznej.
Straż odpowiada, że kontrolowała koczowisko (ostatnia kontrola z lutego 2012 r.), ale sprawdzała jedynie, czy wśród koczujących są przybysze spoza Unii. Grzywien za brak rejestracji pobytu straż graniczna nie nałożyła, bo na granicach wewnętrznych UE nie ma kontroli i w dokumenty nie wbija się stempli z datą przekroczenia granicy. - Dlatego nie możemy udowodnić, że Romowie przebywają u nas dłużej, niż 3 miesiące - rozkłada ręce Renata Sulima ze straży granicznej.
Osoba bez zarejestrowanego pobytu nie może korzystać m.in. z darmowej opieki medycznej . W praktyce Cyganie z koczowiska nie raz zjawiali się w szpitalach. M.in. w ASK przy ul. Borowskiej ratowano dziecko 17-letniej Romki.
Co na to wojewoda? Odsyła do ratusza. - Droga rozwiązania problemu poprzez dochodzenie praw właściciela nieruchomości jest w tym przypadku jedyna - komentuje Aleksander Marek Skorupa.
A ratusz konsekwentnie odbija piłeczkę. I odsyła do wojewody - Przykład wrocławskiego koczowiska pokazuje, że w sprawę powinni zaangażować się urzędnicy administracji rządowej, a nie przerzucać całości problemu na samorządy. Potrzebne są rozwiązania systemowe dla całego kraju, bo co z tego, że ostatecznie wygramy sprawę i rumuńscy Romowie opuszczą miejską działkę, skoro mogą się przenieść w inne miejsce w mieście lub do sąsiedniej gminy i problem powróci w tym samym kształcie. Dlatego nie przyjmujemy do wiadomości bezczynności administracji rządowej, bo ta sprawa dotyczy nas wszystkich, a nie wyłącznie miasta Wrocław - komentuje Paweł Czuma, rzecznik prezydenta Wrocławia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?